Liczba stron: 420
Będąc dzieckiem naiwnie wyobrażałam sobie, że w dniu oficjalnego zakończenia wojny zapanował pokój, wszystko wróciło do stanu sprzed 1939 roku, a ludzie żyli długo i szczęśliwie. Potem, gdy oprócz wyobraźni, miałam również jakąś wiedzę historyczną, przestałam się zastanawiać nad tym faktem, ponieważ zmienił się system i nikt już hucznie nie świętował w maju zakończenia drugiej wojny światowej. Książka Grzebałkowskiej sprawiła, że miałam okazję zweryfikować swoje dziecięce wyobrażenia, uzupełnić luki w wiedzy historycznej oraz spojrzeć na rok 1945 nie z perspektywy doniosłych zdarzeń, lecz z poziomu zwykłego człowieka.
Autorka miesiąc po miesiącu relacjonuje wydarzenia roku 1945, przeskakując między regionami i narodowościami oraz skupiając się na losach jednostki. Każdy rozdział zaczyna przeglądem prasy, cytując ogłoszenia drobne, które same w sobie są dowodem na to, że kraj wraca do stanu równowagi – ludzie szukają się nawzajem, sprzedają i kupują, ale też żebrzą o pomoc oraz szukają winnych kradzieży i innych niegodziwości, działalność wznawiają instytucje kulturalne oraz społeczne.
Nie spodziewałam się takiego ładunku emocjonalnego w tych reportażach. Zaczyna się dość kontrowersyjnie, bo od szabrowników, najczęściej niezorganizowanych grup ludzi, którzy wybierali się do opuszczonych poniemieckich wsi, żeby kraść pozostawiony przez uciekinierów dobytek. Jedni dorobili się na tym sporych majątków, inni szli, by urządzić swoje domy. Jeszcze inni kierowali się ciekawością, jakie skarby kryją się w domach wroga. Są też bardziej chwytające za serce historie, jak ta o Niemce, która uciekając z Polski wsiadła z maleńkim synkiem na statek, który zbombardowali wycofujący się Rosjanie. Ta tragedia zaważy na jej życiu i nie da o sobie zapomnieć do późnej starości. Dużo w tych reportażach historii bez happy endu, bo to był bardzo trudny czas – bardzo ostra zima, głód, przechodzące wojska niemieckie i rosyjskie, bandy partyzantów, wysyp nikczemników i kombinatorów.
Rok 1945 to ludzkie tragedie, chaos, strach, okres, kiedy do głosu dochodzą najgorsze instynkty i ludzie zaczynają walczyć ze swoimi rodakami o każdy skrawek ziemi. Matki powszechnie oddają dzieci do adopcji, niektóre, na jakiś czas umieszczają potomstwo w domach dziecka, ponieważ nie są w stanie zapewnić im dachu nad głową, wykształcenia i jedzenia. Do tego dochodzi walka o władzę, świetnie opisana w rozdziale o powojennym Wrocławiu.
Chyba byłabym nieuczciwa twierdząc, że autorka ma szczęście do tematów, bo to chyba nie o szczęście chodzi, lecz o talent i pracowitość. Dotarcie do dokumentów, żyjących świadków to jedno. Inną sprawą jest nakłonienie tych starszych ludzi do zwierzeń, do opowiedzenia nierzadko bolesnych historii lub takich, które nie stawiają ich w najlepszym świetle. A jeszcze inną sprawą jest spisanie ich opowieści w przystępnej formie i świetnym stylu. Polecam każdemu.
Mam na półce. Czeka na wenę do przeczytania 🙂
U mnie też trochę poczekała. Chyba podświadomie obawiałam się rozdzierających serce historii…
Wojna zdecydowanie nie kończy się po zawieszeniu broni czy rozejmie. Na długo zostają ślady fizyczne, a jeszcze dłużej psychologiczne. W Polakach nadal pozostaje wiele wojen. I mocno ciążą.
A książkę dopisuję do listy „do przeczytania”.