Między aktami, Virginia Woolf

Wydawnictwo Literackie, 2008

Liczba stron: 253

Jest czerwiec 1939 roku. W Pointz Hall, wiejskiej posiadłości Olivierów, odbywa się coroczne przedstawienie w amatorskiej obsadzie. Widzami są wszyscy mieszkańcy, czyli Bartholomew Oliver, starzejący się były żołnierz, jego owdowiała siostra pani Swithin, jego syn Giles, szanowany i dobrze sytuowany bankowiec oraz synowa Isa, aktualnie zauroczona kimś drugim. Z niezapowiedzianą wizytą wpada bawiąca się życiem i nie zważająca na konwenanse pani Manresa ze swoim ponurym i zamkniętym w sobie przyjacielem Williamem. Z okolic zjeżdżają inni właściciele ziemscy oraz mieszkańcy pobliskich wsi.

Przedstawienie jest nie tylko osią scalającą akcję, lecz także odzwierciedleniem rzeczywistości. To, co istotne ma jednak miejsce między aktami. Nic nie jest wyrażone wprost, sztuka polega na czytaniu pomiędzy wierszami. Z fragmentów rozmów, z urywków myśli, z przelotnych spojrzeń czytelnik składa sobie postaci, jak z rozsypanych kawałków puzzli. Ujawniają się skrywane pragnienia, tłumione namiętności, zderzają starość z młodością, miłość z nienawiścią, przywiązanie z pragnieniem wolności. Dodatkowo, podobnie jak deszczowe chmury podczas przedstawienia, w oddali czai się widmo drugiej wojny światowej.

W tej ostatniej ukończonej przed swoją samobójczą śmiercią książce, Virginia Woolf pokazała przenikliwość spojrzenia oraz umiejętność zawierania istoty sprawy gdzieś pomiędzy wersami. Autorka zachowuje jedność czasu, akcji i miejsca – jedno popołudnie i jedno towarzyskie wydarzenie dają możliwość pokazania całej prawdy o bohaterach, o ich miejscu na ziemi, marzeniach, pragnieniach, zachwianej harmonii pomiędzy tym, co wydaje się ważne, a tym czego pragną. Pięknie napisana, refleksyjna książka do smakowania – dostarczyła mi dużo zadumy i tematów do przemyśleń.

Walet Pikowy, Boris Akunin

Świat Książki, 2003

Liczba stron: 142

Końcówka XIX wieku w Rosji. Na terenie kraju grasuje sprytny, przebiegły i grający o najwyższe stawki oszust, zwany Waletem Pikowym od karty, którą zostawia oszukanym przez siebie naiwnym obywatelom. Walet staje się coraz śmielszy i zuchwały, ponieważ imponuje mu rozgłos jaki stał się jego udziałem. By wykazać bezczelność z jaką działa wystarczy wspomnieć, iż dopuścił się sprzedaży domu gubernatora Moskwy. Ten czyn sprowadza na niego uwagę najwyższych władz państwowych, a śledztwo zostaje powierzone przeciwnikowi dorównującemu Waletowi intelektem i sprytem. Sam Fandorin postanawia zmierzyć się z oszustem, tym bardziej, że i on staje się wkrótce ofiarą pomysłowego przestępcy.

Zabawnie opisane fortele i oszustwa, zasadzki na Waleta oraz zasadzki na Fandorina sprawiają, że czyta się to wszystko szybko i z dużą przyjemnością. Oprócz dwóch głównych przeciwników warto przyjrzeć się postaci Tulipanowa – nowo mianowanego na asystenta Fandorina poczciwego człowieka, oddanego swojemu pracodawcy i obdarzonego wieloma cechami czyniącymi z niego nieocenioną pomoc w śledztwie.

To książka przygodowa dla dorosłych. Takie książki są po to, by spędzić z nimi wieczór w przyjemnej atmosferze, by przez chwilę poczuć się dzieckiem odkrywającym po raz pierwszy przyjemność czytania o przygodach, które niekoniecznie chciałoby się samemu przeżywać.

Marcowe fiołki, Philip Kerr

Red Horse, 2009

Liczba stron: 331

Berlin, rok 1936 w przededniu olimpiady. Władze nazistowskie próbują przemocą i radykalnymi metodami zaprowadzić w mieście pozory normalności. Z jednej strony następuje fala aresztowań, z drugiej strony w sklepach i księgarniach na powrót pojawiają się towary od dawna zakazane. Były policjant, obecnie prywatny detektyw Bernhard Gunther otrzymuje zlecenie odnalezienia cennej biżuterii, która zaginęła z sejfu córki potentata finansowego. Jak się okazuje kobieta i jej mąż zostali zamordowani, a ich dom podpalony. Wydaje się jednak, że sprawa ma drugie dno. By do niego dotrzeć Gunther straci sporo czasu i przeleje dużo krwi.

Bernhard nie może narzekać na brak zleceń – zaczynają napływać z wielu stron, także ze szczytów władzy nazistowskiej. Trup ściele się gęsto, przewijają się piękne kobiety, a sam detektyw nie raz wpada w pułapki zastawiane przez kolejnych wrogów, ociera się o śmierć, a najbliżej niej znajduje się w czasie zesłania do Dachau.

Gdybym napisała, że akcja szybko się rozwija, byłby to eufemizm – akcja pędzi na złamanie karku. Każda zmiana scenerii przynosi ważny zwrot w fabule powieści. Postaci pojawiają się i znikają. Gunther wznosi się na wyżyny ironii i czarnego dowcipu. Wątki pozornie niezwiązane ze sobą zaczynają się łączyć. Powieść zapewnia dużo rozrywki, jednak gdybym miała napisać o niej coś za tydzień, to niewiele udałoby mi się przypomnieć. Ale ten typ powieści tak ma – zapewnia szybką i intensywną, aczkolwiek krótkotrwałą przyjemność.

Belcanto, Ann Patchett

Rebis, 2008

Liczba stron: 408

Małe południowoamerykańskie państwo organizuje ważne dla kraju przyjęcie, w którym uczestniczą ambasadorowie, przedsiębiorcy z wielu krajów oraz sławna amerykańska śpiewaczka operowa, zaproszona specjalnie dla honorowego gościa z Japonii. Japończyk, o którym mowa, jest bogatym przedsiębiorcą i miłośnikiem opery, nie ma jednak zamiaru otwierać fabryki w tym kraju – przyjechał ze swoim osobistym i zaufanym tłumaczem Genem po to, by wysłuchać koncertu. Kiedy pod koniec przyjęcia do domu wiceprezydenta wdziera się grupa porywaczy przygotowująca uprowadzenie prezydenta, piekny wieczór zmienia się w koszmar. Sytuacja staje się jeszcze trudniejsza, gdy okazuje się, że w budynku nie ma prezydenta, który w ostatniej chwili zrezygnował z udziału w przyjęciu.

Porwani i porywacze zostają skazani na swoje towarzystwo – sytuacja staje się patowa, bo ani rząd nie chce ustąpić przed coraz to nowymi żądaniami porywaczy, ani oni nie chcą się poddać. Jedyne ustępstwo na jakie idą okupanci to wypuszczenie tych zakładników, których obecność nie jest niezbędna. Pozostają przedstawiciele obcych krajów, wiceprezydent i diwa operowa – jedyna kobieta wśród porwanych. Łączność ze światem utrzymywana jest dzięki telewizji oraz wysłannikowi organizacji pokojowej, który zajmuje się dostawami żywności oraz pośredniczy w negocjacjach. Nic jednak nie wskazuje na to, by negocjacje szybko przyniosły jakiś pozytywny skutek.

W willi wiceprezydenta natomiast po pierwotnym szoku związanym z ograniczeniem wolności, dochodzi do zażyłości – najpierw między porwanymi, następnie także między żołnierzami a porwanymi. Dużą rolę w łagodzeniu stosunków między obiema grupami ma tłumacz Gen oraz śpiewaczka, której urok osobisty w równym stopniu oddziałuje na więźniów, jak i na nieletnich porywaczy. Historia zmierza z kierunku, którego nikt nie jest w stanie przewidzieć.

Piękna książka, napisana z polotem, skrząca inteligencją, chwilami zabawna, ale nie rubaszna. Autorka ma prawdziwy talent w kreowaniu postaci oraz subtelnym manipulowaniu czytelnikiem, by nagle spostrzegł, iż nie wie po której stronie lokuje większą sympatię i życzliwość. Historia taka zapewne nie mogłaby się zdarzyć w realnym świecie – żaden rząd nie pozostawiłby na tak długi czas zakładników w rękach porywaczy. Jednakże sama świadomość, że świat jest nieprzewidywalny i przynosi najbardziej nieprawdopodobne uczucia w zupełnie nieodpowiednich ku temu momentach, sprawia, że można spojrzeć na życie z większym optymizmem.

Porzucone ofiary, Jeffery Deaver

Prószyński i S-ka, 2009

Liczba stron: 320

Deaver do perfekcji wyszlifował umiejętność manipulowania czytelnikiem. W ostatnio wydanych powieściach na porządku dziennym są gwałtowne zwroty akcji i niespodziewane zmiany frontu u bohaterów. Podobnie sprawy mają się w „Porzuconych ofiarach” – pozytywni bohaterowie zmieniają się w czarne charaktery i odwrotnie.

Akcja powieści obejmuje w dużej części jedną noc, podczas której policjantka Brynn zostaje wysłana do sprawdzenia domu, z którego dzwoniono pod numer alarmowy. Na miejscu zastaje zwłoki właścicieli domku oraz dwóch uzbrojonych przestępców. Sprawy układają się tak niefortunnie, że policjantka zmuszona jest do ucieczki przed mordercami. Droga, którą ucieka wiedzie przez rzadko uczęszczany o tej porze roku park narodowy. Okazuje się też, że przyjaciółka zamordowanych Michelle ukrywa się w pobliżu domu i dołącza do Brynn w rozpaczliwej wyprawie przez bezdroża. Między kobietami rodzi się nić porozumienia.

Pościg obejmuje większą część książki i chwilami staje się monotonny i przewidywalny. W krótkich przerwach od zabawy w chowanego, którą serwuje nam autor, możemy poznać bliżej relacje rodzinne Brynn oraz problemy z jakimi zmaga się na co dzień. Rozwiązanie zagadki morderstwa może wydać się zaskakujące dla tych, którzy jeszcze nie naczytali się powieści Deavera. Dla regularnych czytelników – nihil novi, choć niewątpliwie czyta się tę powieść szybko i z dużym zainteresowaniem.