Aga czyta komiksy

Komiksy to terra incognita dla mnie. Nie dlatego, że pogardzam tym gatunkiem. Powodem, dla którego nie sięgam po tę formę literacką jest trudna dostępność komiksów w bibliotekach w moim mieście. Korzystając z okazji, że wakacje spędziłam w miejscu, które było w stanie zaspokoić moje potrzeby komiksowe, postanowiłam nadrobić największe zaległości i zapoznać się z kilkoma zeszytami, których wstyd nie znać. Dodatkowo komiksy mają tę zaletę, że ze względu na swoje gabaryty, treść i klarowność są idealną lekturą na wakacyjne wieczory. W najbliższych dniach podzielę się zatem wrażeniami na temat przeczytanych komiksów. Mam również nadzieję, że teraz, gdy zasmakowałam w przyjemności, uda mi się od czasu do czasu urozmaicić moje lektury jakąś powieścią graficzną. W ten sposób rozpoczynam moją prywatną krucjatę – wyzwanie komiksowe.

Koniec tygodnia, Bernhard Schlink

Muza S.A. 2010

Liczba stron: 183

Lata siedemdziesiąte były okresem wzmożonych protestów i aktów terroru w Niemczech. Jorg, jeden z czołowych terrorystów tej dekady, opuszcza więzienie po ponad dwudziestu latach. Jego siostra Christiane pragnie, by Jorgowi udało się jak najszybciej przystosować do życia we współczesnym społeczeństwie. By uczcić odzyskanie wolności przez brata organizuje przyjęcie w swojej wiejskiej posiadłości, na które zaprasza byłych sympatyków ruchu rewolucyjnego, byłych przyjaciół Jorga. Okazuje się, że wszyscy oni dawno oddalili się od nurtu rewolucyjnego i piastują wygodne posady, prowadzą mieszczańskie życie, przyjęli idee odległe od młodzieńczych ideałów. Wśród nich znajduje się dziennikarz, właściciel świetnie prosperujących gabinetów stomatologicznych, nauczycielka, która aktualnie zajmuje się pisaniem powieści i kobieta pełniąca funkcję biskupa.

Zaproszeni goście i gospodarze odczuwają pewnego rodzaju sztuczność i skrępowanie. Obawiają się poruszyć tematów związanych z pobytem w więzieniu, ubieganiem się przez pozornie niezłomnego i dumnego Jorga o prawo do skrócenia kary pozbawienia wolności, boją się też pytań Jorga dotyczących osoby, która przed laty zdradziła policji jego miejsce pobytu – zdrajcą musiał być jeden z nich, ponieważ nikt inny nie znał kryjówki Jorga. Przy zakrapianej alkoholem kolacji wymykają się jednak niewygodne pytania.

Schlink nie stroni od trudnych tematów. Przekonaliśmy się o tym podczas lektury najbardziej znanego „Lektora”. Tym razem drąży kwestię winy i kary – winy jaką ponosili wszyscy zwolennicy rewolucji i kary jaką ponieśli tylko niektórzy – najbardziej radykalni, najgłębiej wierzący w ideę rewolucji, wcielający w czyn rewolucyjne hasła i plamiący sobie ręce krwią niewinnych ofiar. Czy goście Christiane powinni odczuwać wyrzuty sumienia powodowane faktem, iż inni przyjęli na siebie odium winy? Czy może wolą sympatie rewolucyjne przypisać tylko młodzieńczym przemijającym fascynacjom i nie poczuwać się do odpowiedzialności za to, co wówczas się stało? Czy fakt odbycia kary więzienia jest równoznaczny z pozbyciem się winy za śmierć swoich ofiar? Czy zabijanie dla wyższej idei jest mniej odrażające niż morderstwo dla zaspokojenia swoich najniższych potrzeb?

Czym powinien zająć się Jorg teraz po odzyskaniu wolności – czy ma wspierać swoim zaangażowaniem, sławnym nazwiskiem i swoją historią, nowe radykalne ugrupowania, czy może zaprzestać wszelkiej działalności politycznej i przystosować się do życia w nowoczesnym niemieckim społeczeństwie. Wszyscy zdają sobie sprawę z trudnego wyboru, nacisków i konsekwencji pójścia każdą z tych dróg. Wydarzenia tego pamiętnego weekendu pokażą wiele rozwiazań, odkryją przed zgromadzonymi nowe możliwości, na pewno na długo pozostaną w ich pamięci. Ja też zapamiętam niektóre poruszone w książce kwestie.

Alfred i Emily, Doris Lessing

Wydawnictwo Literackie, 2009

Liczba stron: 320

Doris Lessing wielokrotnie wraca w swoich książkach do dzieciństwa spędzonego w Afryce czy to pisząc autobiograficzne wspomnienia, czy też osadzając akcję opowiadań na kontynencie afrykańskim. Biograficzna książka o jej rodzicach Alfredzie i Emily obejmuje znacznie więcej niż tylko afrykański etap ich życia. Co więcej , autorka dokonuje bardzo przewrotnego zabiegu literackiego – w pierwszej części książki przedstawia życie rodziców jakim mogłoby być gdyby ich losy potoczyły się inaczej niż w rzeczywistości. Jest to forma uhonorowania rodziców i próba spełnienia ich pragnień w formie noweli.

W ten sposób, Alfred mieszka na angielskiej prowincji, gdzie wraz z żoną realizuje swoją największą pasję jaką jest rolnictwo. Otoczony jest przyjaciółmi, prowadzi życie spokojne, ale satysfakcjonujące.  Emily natomiast zostaje pielęgniarką w szpitalu w Londynie, gdzie poznaje znacznie starszego od siebie doktora, za którego wychodzi za mąż. Pierwsze lata małżeństwa przynoszą rozczarowanie, kolejne przynoszą przełom – Emily wprowadza do codziennej rutyny elementy światowego życia. Jednak dopiero po śmierci męża rozwija skrzydła prowadząc szeroko zakrojoną działalność charytatywną.

W drugiej części autorka koncentruje się na prawdziwych losach swoich rodziców, jednak nie jest to szczegółowa kronika ich związku. Luźne wspomnienia o rodzicach pokazują ich różne charaktery oraz pragnienia. Alfred marzy o zarobieniu wystarczającej sumy na swojej afrykańskiej farmie by osiedlić się z powrotem w Anglii i tam zakupić gospodarstwo. Emily, która głęboko i boleśnie przeżyła zderzenie z realiami Rodezji, chciałaby powrócić do europejskiej kultury z jej życiem towarzyskim i kulturalnym. Codzienne zmagania z trudami afrykańskiej rzeczywistości sprawiają, iż pragnienia rodziców Lessing pozostają nieosiągalne.

Pisarstwo Lessing, które zaczęłam niedawno poznawać, wydaje mi się szalenie interesujące, szczególnie cenię umiejętność przedstawiania kobiet, ich pragnień, uczuć, potrzeb, rozdarcia między tym co wypada, a tym co podpowiada serce. Autorka w podobny sposób pisze też o swojej matce w tej biograficznej powieści. Dodatkowym atutem książki jest realistyczny obraz społeczeństwa angielskiego w dwudziestoleciu międzywojennym.

Saszeńka, Simon Montefiore

Wydawnictwo Magnum, 2008

Liczba stron: 438

Monumentalne dzieło Simona Montefiore trudno jednoznacznie sklasyfikować. Po części jest książką historyczną oddającą ducha komunistycznej Rosji i przemian, które rozpoczęły się na dobre w 1916 roku. Po części jest romansem. Zawiera też elementy powieści obyczajowej i sensacyjnej. Czy takie zamieszanie wyszło książce na dobre?

Saszeńa jest córką bogatego Żyda, którego bogactwo otwiera drzwi do najwyższych zaszczytów i znajomości w carskiej Rosji. Dziewczyna jednak nie chce korzystać z przywilejów swojej klasy – fascynuje ją bowiem zaszczepiony jej przez wuja bolszewizm i walka klasowa. Już jako szesnastolatka pomaga z działalności konspiracyjnej, za co trafia do carskiego więzienia i pod obserwację szpiegów państwowych. Po okresie przemian Saszeńka i jej wysoko postawiony w partii robotniczej mąż cieszą się względnym spokojem w nękanym przez czystki kraju. Sam Stalin zaszczyca ich swoją uwagą. Oddani ideałom, o które walczyli zdają się nie dostrzegać okucieństwa i niesprawiedliwości w państwie rządzonym twardą ręką. Są do tego stopnia zaślepieni, że wręcz pochwalają terror, jako narzędzie pozbywania się wrogów partii.

Niestety, ich życie ulega nagłej odmianie i popadają w niełaskę. Czym sprowadzają na siebie uwagę Berii i czekistów żądnych jakichkolwiek obciążających zeznań? Saszeńka wie, że niełatwo będzie wywinąć się maszynie państwowej, postanawia ratować dzieci…

Losy Saszeńki i jej potomków pokazują rozmiar zniewolenia umysłów przez bolszewickie państwo. Naiwność tych ludzi i oddanie się fałszywym ideałom powodują u czytalnika bunt i złość. Saszeńka walcząca przeciw własnym rodzicom, fabrykantom, przedsiębiorcom, ludziom żyjącym w luksusie, po kilkunastu latach staje się podobna im – przyjmuje od partii luksusowy dom, niczego jej nie brakuje, może korzystać z przywilejów niedostępnych zwykłym ludziom. Zakłamanie, fałsz i obłuda to typowy syndrom tego państwa. Moralny relatywizm tej bohaterki i zatracenie przez nią obiektywnej oceny rzeczywistości sprawiły, iż nie umiałam się z nią identyfikować, ani jej współczuć. W koncu dostała od Rosji to, o co walczyła. Jeśli już to współczułam całemu narodowi, który otrzymał tak wiele zła, dla którego każda zmiana rządzących była zmianą na gorsze.

Czy polecam tę książkę? Sama nie wiem. Myślę, że wielu osobom się spodoba. Ja jestem nią jednak trochę rozczarowana, choć przyznaję, że pozostanie we mnie obraz komunistycznego państwa, które uderza z równą mocą w swoich twórców, jak i przeciwników.

Saszeńka, Simon Montefiore

Wydawnictwo Magnum, 2008

Liczba stron: 438

Monumentalne dzieło Simona Montefiore trudno jednoznacznie sklasyfikować. Po części jest książką historyczną oddającą ducha komunistycznej Rosji i przemian, które rozpoczęły się na dobre w 1916 roku. Po części jest romansem. Zawiera też elementy powieści obyczajowej i sensacyjnej. Czy takie zamieszanie wyszło książce na dobre?

Saszeńa jest córką bogatego Żyda, którego bogactwo otwiera drzwi do najwyższych zaszczytów i znajomości w carskiej Rosji. Dziewczyna jednak nie chce korzystać z przywilejów swojej klasy – fascynuje ją bowiem zaszczepiony jej przez wuja bolszewizm i walka klasowa. Już jako szesnastolatka pomaga z działalności konspiracyjnej, za co trafia do carskiego więzienia i pod obserwację szpiegów państwowych. Po okresie przemian Saszeńka i jej wysoko postawiony w partii robotniczej mąż cieszą się względnym spokojem w nękanym przez czystki kraju. Sam Stalin zaszczyca ich swoją uwagą. Oddani ideałom, o które walczyli zdają się nie dostrzegać okucieństwa i niesprawiedliwości w państwie rządzonym twardą ręką. Są do tego stopnia zaślepieni, że wręcz pochwalają terror, jako narzędzie pozbywania się wrogów partii.

Niestety, ich życie ulega nagłej odmianie i popadają w niełaskę. Czym sprowadzają na siebie uwagę Berii i czekistów żądnych jakichkolwiek obciążających zeznań? Saszeńka wie, że niełatwo będzie wywinąć się maszynie państwowej, postanawia ratować dzieci…

Losy Saszeńki i jej potomków pokazują rozmiar zniewolenia umysłów przez bolszewickie państwo. Naiwność tych ludzi i oddanie się fałszywym ideałom powodują u czytalnika bunt i złość. Saszeńka walcząca przeciw własnym rodzicom, fabrykantom, przedsiębiorcom, ludziom żyjącym w luksusie, po kilkunastu latach staje się podobna im – przyjmuje od partii luksusowy dom, niczego jej nie brakuje, może korzystać z przywilejów niedostępnych zwykłym ludziom. Zakłamanie, fałsz i obłuda to typowy syndrom tego państwa. Moralny relatywizm tej bohaterki i zatracenie przez nią obiektywnej oceny rzeczywistości sprawiły, iż nie umiałam się z nią identyfikować, ani jej współczuć. W koncu dostała od Rosji to, o co walczyła. Jeśli już to współczułam całemu narodowi, który otrzymał tak wiele zła, dla którego każda zmiana rządzących była zmianą na gorsze.

Czy polecam tę książkę? Sama nie wiem. Myślę, że wielu osobom się spodoba. Ja jestem nią jednak trochę rozczarowana, choć przyznaję, że pozostanie we mnie obraz komunistycznego państwa, które uderza z równą mocą w swoich twórców, jak i przeciwników.