Muza SA, 2013
Liczba stron: 349
Trzecie spotkanie z thrillerem Pierra Lemaitre’a potwierdziło jedynie klasę pisarza. Nie zaskoczyło mnie to, że powieść jest bardzo dobra, zaskoczyło mnie to, że nie mogę się od niej oderwać. Pierwsza wydana u nas powieść „Ślubna suknia”, mocno mnie irytowała na początku, chciałam ją odłożyć, podpytywałam tych, którzy już byli po, żeby dowiedzieć się czy mam brnąć dalej. Potem okazało się, że książka dała radę, a nawet dość mocno zapisała się w mojej pamięci. Po drugą powieść „Zakładnika” sięgnęłam bez wahania – bardzo dobra powieść. Za trzecim razem, czyli teraz, było wręcz wyśmienicie.
Alex, trzydziestolatka, zostaje uprowadzona na ulicy. Początkowo nie rozpoznaje sprawcy, który traktuje ją bardzo brutalnie. Więzi ją nagą w drewnianej, za ciasnej klatce, fotografuje i czeka na jej śmierć. Porwanie zostało zauważone przez świadka, który zgłasza zdarzenie na policji. Na miejsce przybywa mierzący ok. 140 cm inspektor policji, mężczyzna po dramatycznych przejściach. Nie chce angażować się w tego typu sprawę, lecz oczywiście doprowadzi ją do końca. Nikt nie zgłasza zaginięcia kobiety, więc początkowo policjanci poruszają się po omacku. Kiedy wreszcie znajdują magazyn, w którym więziona jest Alex, czeka ich ogromna niespodzianka.
Książka podzielona jest na trzy części, z których każda to jakby odrębne śledztwo, ponieważ sprawa porwania przybiera co chwila inny obrót. Wydarzenia śledzimy z punktu widzenia policjanta, który niski wzrost rekompensuje zawziętością oraz Alex, której tożsamość oraz rola wciąż jest niejasna. Błyskawiczne tempo akcji nie ma w tym przypadku przełożenia na słabą jakość. Autor ustrzegł się powierzchowności, dość częstej w przypadku thrillerów. Książka trzyma równy poziom od pierwszej do ostatniej strony. Na okładce widnieją słowa Lemaitra, że pragnie pisać tyko takie książki, które chciałby zekranizować sam Hitchcock. Myślę, że mistrz filmowego suspensu nie odrzuciłby scenariusza do filmu o Alex.
Nie przegapcie tego tytułu. Lemaitre zostawia daleko w tyle Harlana Cobena, Alex Kavę czy Dana Browna. Przy ich książkach nigdy nie siedziałam do 2 w nocy z niedzieli na poniedziałek. Ale przecież musiałam dowiedzieć się jak skończy się „Alex”.