Znalezione nie kradzione, Stephen King

Wydawnictwo Albatros, 2015

Liczba stron: 480

„Pan Mercedes”, pierwsza część trylogii z Billem Hodgesem, podobał mi się bardziej niż jakikolwiek horror, który wyszedł spod pióra Kinga. Mnie po prostu nudzą horrory i żaden pisarz tego nie przeskoczy. Spodziewałam się więc, że „Znalezione nie kradzione” przeczytam równie zachłannie jak „Pana Mercedesa”.  Pomyliłam się.

Morris Bellamy jest bezkompromisowym czytelnikiem. Rozgoryczony tym, jak potoczyły się losy jego ukochanego literackiego bohatera oraz rozczarowany faktem, że ulubiony pisarz zaszył się w swoim domu i od lat nie wydaje nowych książek, postanawia zemścić się na literacie. Włamuje się do jego domu, kradnie pieniądze oraz notesy z materiałem na kilka powieści i zabija pisarza. Łup ukrywa w sprytnej skrytce i… trafia na wiele lat do więzienia za zupełnie inne przestępstwo. Przez długie lata w odosobnieniu marzy o dniu, gdy będzie mógł dorwać się do lektury ukradzionych rękopisów. Te jednak kilka dekad później zostają znalezione przez nastolatka, który pragnąc spieniężyć część materiału, wplątuje się w śmiertelnie niebezpieczną aferę. Gdyby nie interwencja Billa Hodgesa, zawiadomionego przez zaniepokojoną siostrę chłopaka, igranie z przestępczym półświatkiem mogłoby się skończyć tragicznie.

Połączenie intrygi kryminalnej z obsesją na punkcie czytania ma swój urok i na pewno spodoba się miłośnikom literatury. Akcja rozwija się sprawnie, w równym tempie – przyspiesza dopiero w końcowych rozdziałach. Złe postaci wydają mi się nieco przerysowane – są to jednoznacznie czarne charaktery bez żadnych pośrednich odcieni.  Akcja powieści jest związana z „Panem Mercedesem” nie tylko osobą detektywa. W centralnym punkcie tej książki King postawił rodzinę dotkniętą recesją na rynku i poszkodowaną podczas ataku zabójcy z mercedesa. „Znalezione nie kradzione” jest więc powieścią mocno osadzoną w amerykańskich realiach XXI wieku.

Mimo tych wszystkich zalet, coś mi w tej powieści nie zagrało. Nie zagrało do tego stopnia, że w połowie musiałam zrobić sobie tygodniową przerwę, bo czułam się zmęczona. Wydaje mi się, że książka trochę rozminęła się z moimi oczekiwaniami – za mało w niej było Hodgesa i pracy policyjno-detektywistycznej, za dużo przygód nastoletniego znalazcy książek i niewesołych perypetii jego pogrążonej w kryzysie ekonomicznymi i uczuciowym rodzinie. Przez większość książki główne skrzypce grają wątki obyczajowe, a ja całą sobą czekałam na powieść o żmudnej detektywistycznej dłubaninie nad kryminalną zagadką sprzed lat. Zatem, pamiętajcie, w przypadku tej książki grunt to odpowiednie nastawienie lub zupełny brak oczekiwań – dajcie się zaskoczyć i ponieść akcji!

Oddech Boga – KONKURS

Zapraszam Was do zabawy, w której do wygrania są 2 egzemplarze powieści „Oddech Boga”.

Oddech-boga

  1. Nagrody – 2 egzemplarze książki Jeffreya Smalla pt: „Oddech Boga” ufundowane przez wydawcę – Wydawnictwo Czwarta Strona.
  2. Czas trwania od 28 czerwca do 1 lipca 2015.
  3. Aby zdobyć książkę należy:  Podać jaką powieść Wydawnictwa Czwarta Strona recenzowałam na blogu Czytam, bo lubię oraz napisać  z jakimi książkami lub filmami kojarzy Wam się okładka „Oddechu Boga”.
  4. Odpowiedzi proszę wysyłać na email: u_agi@wp.pl – pamiętajcie, żeby się podpisać imieniem i nazwiskiem.
  5. Zwycięzcy zostaną wybrani spośród osób, które udzielą pełnej odpowiedzi w przewidzianym czasie.
  6. Nazwiska laureatów obu odsłon konkursu ogłoszę do 3 lipca 2015r.
  7. Na dane adresowe do wysyłki czekam 3 dni od momentu ogłoszenia zwycięzcy. W przypadku braku kontaktu, wybiorę kolejną osobę.
  8. Nie informuję o wygranej – zgłosiłeś/aś się do konkursu, sprawdź wyniki!
  9. Wysyłka nagród tylko na terenie Polski.
  10. Miło mi będzie, jeśli udostępnicie ten wpis, choć nie jest to warunek konieczny.
  11. Udział w konkursie jest równoznaczny z akceptacją tego regulaminu.

WYNIKI ROZDANIA:

Książki wygrały:

Marta Kuczkowska

Mariola Niowak

Gratuluję! Czekam na Wasze adresy.

Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak, Anna Kamińska

simona

Wydawnictwo Literackie, 2015

Liczba stron: 330

Od śmierci Simony Kossak minęło osiem lat. Dopiero teraz ukazała się biografia tej ekscentrycznej kobiety, która wybrała życie w dziczy, by poświęcić się zwierzętom i pracy na rzecz ochrony przyrody.

Simona jest drugą córką Jerzego Kossaka, bratanicą poetki Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej oraz wnuczką Wojciecha. Od urodzenia pokładano w niej wielkie nadzieje, w zamierzeniu rodziców miała wcielić się w rolę kolejnego malującego Kossaka i kontynuować rodzinną tradycję. Rodzice mieli jej za złe, że urodziła się dziewczynką, więc jedyną szansą na bycie zaakceptowaną było wykazanie się talentem malarskim. Niestety, Simona nie potrafiła malować. Żeby udowodnić samej sobie, że jest coś warta, stawiała przed sobą nowe wyzwania i szukała swojej drogi w życiu. Odnalazła ją na studiach biologicznych, które podsyciły w niej miłość do przyrody.

Wkrótce po ich ukończeniu dostała pracę w Białowieży i osiedliła się w leżącym na skraju puszczy drewnianym domu zwanym Dziedzinką. Mieszkanie w takim odciętym od cywilizacji miejscu bez żadnych wygód, bieżącej wody, elektryczności i utwardzonej drogi dojazdowej dla większości ludzi byłoby niemożliwe do zaakceptowania. Dla Simony było to spełnieniem marzeń. Tu mogła być sobą, hodować zwierzęta, uprawiać rośliny, obserwować występujące w puszczy gatunki, prowadzić badania naukowe, kręcić amatorskie filmy przyrodnicze i przyjmować gości na własnych warunkach. W puszczy też znalazła bratnią duszę, przez wiele lat dzieliła Dziedzinkę z fotografem przyrody Lechem Wilczkiem.

Postać Simony wyłaniająca się z książki Anny Kamińskiej jest osobowością złożoną, więc opowieść o niej musi być wielogłosowa. Autorka dotarła do osób, które Simona dopuściła do siebie i tych, z którymi toczyła boje. A należy dodać, że nigdy nie walczyła o swoje, lecz o dobro przyrody. Z książki dowiadujemy się, że była osobą, dla której nie istniały żadne odcienie szarości – ludzi postrzegała w kolorach czarnym lub białym. Z ludźmi często się spierała. Miłość przelewała na zwierzęta, a te lgnęły do niej i dawały się oswoić. W Dziedzince mieszkał kruk, ryś, dzik, stado saren, owce, psy, wiewiórki i wiele innych, które czuły się w leśniczówce jak w swoim domu.

Biografia Simony próbuje wskazać przyczyny, dla których dziedziczka Kossaków wolała zostać hipiską i odciąć się od ludzi i cywilizacji, a także zmiany jakie w niej zachodziły z każdym kolejnym sukcesem. A tych miała sporo – napisała i obroniła doktorat, otrzymała tytuł profesora, stała się popularna w całej Polsce za sprawą audycji radiowych o życiu puszczy, kręciła nagradzane na festiwalach filmy przyrodnicze, pisała książki. Punktem zwrotnym w jej życiu, momentem, od którego zaczęła nabierać pewności siebie i wiary we własne możliwości okazał się moment wyjazdu z Krakowa. Wówczas całkowicie odcięła się od mieszczańskich konwenansów, w które próbowano ją wtłoczyć. Zrzuciła z siebie ciężar wymagań i oczekiwań ze strony rodziny. „Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak” nie jest więc pomnikiem dla tytułowej bohaterki, jest jej wiarygodnym portretem z subtelną grą światłocieni.

Biurko, Aleksander Potiomkin

Poradnia K, 2015

Liczba stron: 199

„Biurko” to historia miłosna, opowieść o uczuciu silniejszym niż rozsądek, obezwładniającym zafascynowaniu i niekończącej się zależności. Obiektem na wpół erotycznego zafascynowania jest biurko. Zakochanym –  rosyjski urzędnik wysokiego stopnia.

Bohater tej powieści ma jeden cel w życiu – utrzymać się na stołku wystarczająco długo, by zdążyć odłożyć na zagranicznym koncie kilkanaście milionów. Pieniądze te zarabia w sposób nieuczciwy, wykorzystując swoją pozycję, której symbolem jest tytułowe biurko. Przez cały dzień przyjmuje interesantów, których życie już nauczyło, że aby coś załatwić, muszą zaoferować atrakcyjne wynagrodzenie urzędnikowi lub inną, pożądaną gratyfikację, np. w formie tytułu szlacheckiego. Jeśli suma zadowoli siedzącego za biurkiem urzędnika, jest skłonny przymknąć oko na łamanie prawa, oszustwa podatkowe i defraudację funduszy państwowych.

Bohater tej powieści nie jest jednoznacznie zły. On po prostu dostosował się do okoliczności i próbuje czerpać z niej maksimum korzyści. Biurko i władza dają mu nieograniczone niemal niczym możliwości, a petenci są gotowi na wszystko, by załatwić swoje sprawy. Książka jest gorzką satyrą na współczesną Rosję, gdzie każdy oczekuje łapówki i nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby jej odmówić.  Z trudem zdobyte „dochodowe” stanowisko jest na wagę złota, jest ważniejsze niż seks, zaszczyty i miłość. Daje bowiem szansę na nowe życie w innym miejscu i innych okolicznościach. Bohater ma świadomość, że podobnie jak wszystko inne w tym kraju, wysoka pozycja jest również przejściowa.

Odważna, bezkompromisowa książka, która nie może się spodobać władzom zza naszej wschodniej granicy. Warto przeczytać!

Lęk pierwotny, Jonathan Nasaw

Wydawnictwo Filia, 2015

Liczba stron: 442

Kilka lat temu przeczytałam „Dziewczyny, których pożądał” Nasawa. Pamiętam, że powieść mocno mnie wciągnęła i życzyłam sobie wydania kolejnych książek z agentem Penderem. Dopiero w tym roku ukazała się druga część serii. Szkoda, bo chyba już z niej wyrosłam.

Agent Pender przechodzi na emeryturę. Formalnie zostało mu jeszcze kilkanaście dni pracy, lecz musi wykorzystać urlop przed ostatecznym złożeniem odznaki. Wybiera się z kumplem na wakacje. Swoje obowiązki przekazuje Lindzie Abruzzi, dla której nowe stanowisko jest w pewnym sensie degradacją. Linda choruje na stwardnienie rozsiane, więc nie jest wystarczająco sprawna, by uganiać się za przestępcami. Nie zamierza jednak całkowicie poddać się chorobie. Postanawia przyjrzeć się listowi, w którym pewna kobieta sugeruje, iż ktoś zabija ludzi cierpiących na różne fobie i pozoruje ich samobójstwo. Okazuje się, że zabójca wybiera osoby, które były obecne na spotkaniu osób z niezwykłymi fobiami i znając ich lęki, próbuje sprawić, by umarły ze strachu.

Czytelnik bardzo szybko dowiaduje się kto i dlaczego zabija. Przez cały czas, na zmianę, śledzi poczynania działającego na granicy prawa Pendera i Lindy oraz śmiało poczynającego sobie mordercy. Akcja prowadzona jest sprawnie, ale nie do końca mnie przekonała – jak na mój gust w tej książce dzieje się za dużo. Szczegółowe opisy tortur, jakim morderca poddaje swoje ofiary, nie zastąpią dobrej podbudowy psychologicznej postaci, nie mają również większego wpływu na napięcie, jakie powinien odczuwać czytelnik powieści kryminalno-sensacyjnej. Jestem trochę rozczarowana, bo spodziewałam się powieści, przy której na zmianę będę obgryzać paznokcie i wybuchać śmiechem, czytając kwestie Pendera. Niemniej jednak wydaje mi się, że powieść mogłaby z powodzeniem zostać zekranizowana. Jestem przekonana, że zadowoli miłośników gatunku, więc w żadnym razie nie chcę jej nikomu odradzać.

Uwaga!

Książkę ostatecznie przeczytałam po angielsku. Niestety, tłumaczka stworzyła potworka.