Kryptonim Posen, Piotr Bojarski (audiobook)

kryptonim-posen piotr bojarki audiobookMedia Rodzina,  2011

Czas nagrania: 8 godz. 50 min. Czyta Krzysztof Gosztyła

Liczba stron: 312

Bardzo lubię książki, których akcja rozgrywa się w Poznaniu – z łatwością mogę sobie wyobrazić ulice, po których przemieszczają się bohaterowie. Nie spodziewałam się jednak, że autor posłuży się konwencją z pogranicza science i political fiction. Chociaż opisane w książce wydarzenia rozgrywają się w 1944 roku, Polska nie jest w stanie wojny z Niemcami.  W 1939 roku podpisała układ sojuszniczy z Hitlerem i wraz z nim pokonała Związek Radziecki. Czasy wciąż jeszcze nie są spokojne.

Poznańska milicja ma pełne ręce roboty. W bramie w centrum miasta ginie młody człowiek ugodzony ostrym narzędziem. Okazuje się, że zamordowany był szpiegiem, więc w śledztwo pragną  włączyć się przedstawiciele polskiego wywiadu wojskowego. Prowadzący śledztwo, komisarz Zbigniew Kaczmarek, postanawia nie dzielić się wszystkim, czego się dowie z aroganckimi wojskowymi. Gdy pojawiają się kolejne ofiary, Kaczmarek zgadza się, by w dochodzeniu pomagał mu kuzyn – Jan Krzepki. Krzepki właśnie wrócił z wojska i ma nadzieję szybko poślubić Wilhelminę. Na drodze do ich szczęścia staje ojciec dziewczyny, Niemiec, który nie chce słyszeć o tym, by jego córka wyszła za Polaka.

Po otrząśnięciu się z szoku związanym z historyczno-fantastycznym umiejscowieniem akcji, przez większość książki z zaciekawieniem śledziłam rozwój wydarzeń. Tym bardziej, że opisane wydarzenia rozgrywały się na rzeczywistych ulicach miasta. Choć nie wszystko brzmiało przekonywająco, powieść zyskiwała dzięki postaci Kaczmarka. Ten dość otyły, starszy funkcjonariusz, nie stroniący od prostych rozrywek od miesięcy nielegalnie zamieszkuje swój gabinet ma komisariacie. Spokój i radość odnajduje w dobrym jedzeniu. I chociaż na pierwszy rzut oka nie wygląda na rozgarniętego, jest odważny i konsekwentnie dąży do ujawnienia prawdy o morderstwach w Poznaniu.

Rozczarowało mnie jednak zakończenie – odniosłam wrażenie, że zostało napisane naprędce, przez co odstaje od reszty książki. Byłam naprawdę zaskoczona, że to już – rach ciach i pozamiatane.

O audiobooku:

Chyba każdy, kto słucha audiobooków, zna i uwielbia głos Krzysztofa Gosztyły. Dobra realizacja.

Zgubiono, znaleziono, Brooke Davis

zgubiono znaleziono brooke davisCzarna Owca, 2015

Liczba stron: 300

„Zgubiono znaleziono” to skrzyżowanie „Stulatka, który wyskoczył przez okno i zniknął” z brawurową Flawią de Luce. To powieść o siedmioletniej Millie, która zaczyna dostrzegać, że wszystko na świecie umiera. Zakłada zeszyt zwany „Księgą nieżyłków”, w którym zapisuje wszystkie martwe istoty. Na listę trafia zabity pająk, mucha, pies sąsiadów, a wreszcie tata Millie. Po śmierci taty życie z mamą nie jest już takie samo. Na domiar złego, pewnego dnia dziewczynka gubi mamę. Zgodnie z życzeniem mamy czeka na nią w markecie w dziale z damską bielizną.  Ale czekanie nie ma końca.

Karl Maszynopiszący jest wdowcem, lekko zdziwaczałym staruszkiem, który mimo niedołężnego ciała, nadal jest młody duchem. Pewnego dnia ucieka z domu starców, w którym umieścił go syn i znajduje sobie przytulny kącik w supermarkecie. Agatha Panta po śmierci męża na dobre zamknęła się w domu. Sąsiedzi uważają ją za szurniętą staruszkę, ponieważ przez kilka godzin dziennie wykrzykuje inwektywy pod adresem osób przechodzących obok jej domu. Wydaje się, że nic i nikt na świecie nie jest w stanie przerwać obłędu, w którym się pogrąża. Losy Millie, Karla i Agathy splotą się ze sobą. Ta niedobrana, zabawna i jednocześnie tragiczna trójka przeżyje wiele niesamowitych przygód podróżując tropem zaginionej mamy dziewczynki.

W tej powieści śmiech i zaduma przeplatają się ze sobą. Śmierć i rozpacz walczą o miejsce z nadzieją i młodością. Nikt bowiem nie jest w stanie wytłumaczyć dociekliwemu dziecku, co dzieje się z nieżyłkami ani dlaczego zgubiła się jej mama. Millie sama racjonalizuje sobie trudne kwestie związane ze śmiercią, a przy tym w oczach przypadkowych świadków zachowuje się dość szokująco. Nie mniej dziwni są jej przypadkowi opiekunowie – Agatha nie potrafi powstrzymać się od kąśliwych komentarzy, a Karl, jak wskazuje na to jego przydomek, bez przerwy przebiera palcami, jakby pisał na maszynie.

Już kiedyś pisałam, że bardzo lubię książki o dziwakach. Ci będący bohaterami tej powieści dodatkowo ujmują mnie tym,  że ciągle coś notują – Karl, każde wypowiedziane przez siebie słowo na wyimaginowanej maszynie, Agatha pisze dokładny raport ze swojej starości, a Millie prowadzi „Księgę nieżyłków” oraz wszędzie rozwiesza karteczki z wiadomością dla mamy i przesłaniem do świata.

To ciepła, wzruszająca, trochę zwariowana powieść dla tych, którzy preferują lżejszą, lecz niegłupią literaturę. Warto przeczytać i przekonać się jak potoczyły się losy bohaterów. I czy znalazła się mama dziewczynki.

Polskie serie kryminalne – rozpoczęte

polskie kryminaly

Polscy pisarze również rozsmakowali się w seriach kryminalnych. Oczywiście wiele z nich zaczęłam czytać. Wiele polecam, ale są też takie, które mnie mocno rozczarowały i nie przewiduję powrotu.

Vincent V. Severski – sensacyjno-kryminalny cykl o szpiegach

  1. Nielegalni
  2.  Niewierni
  3. Nieśmiertelni

Marcin Wroński – cykl z Zygą Maciejewskim

  1. Morderstwo pod cenzurą / Komisarz Maciejewski
  2. Kino Venus
  3. A na imię jej będzie Aniela
  4. Skrzydlata trumna
  5. Pogrom w przyszły wtorek
  6. Haiti
  7. Kwestja krwi

Marek Krajewski – seria z Edwardem Popielskim

  1. Głowa Minotaura
  2. Erynie
  3. Liczby Charona
  4. Rzeki Hadesu
  5. W otchłani mroku
  6. Władca liczb
  7. Arena szczurów

Marek Krajewski – cykl o Eberhardzie Mocku

  1. Śmierć w Breslau
  2. Koniec świata w Breslau
  3. Widma w mieście Breslau
  4. Festung Breslau*
  5. Dżuma w Breslau
  6. Głowa Minotaura

Mariusz Czubaj & Marek Krajewski – cykl o Jarosławie Paterze

  1. Aleja samobójców
  2. Róże cmentarne

Mariusz Czubaj – cykl Polski psychopata / Rudolf Heinz

  1. 21:37
  2. Kołysanka dla mordercy
  3. Zanim znowu zabiję
  4. Piąty Beatles

PM Nowak – cykl z Zakrzeńskim i Wilkiem

  1. Ani jednej rzeczy…
  2. Na pokuszenie
  3. Cokolwiek uczyniliście

Wiktor Hagen – cykl z Robertem Nemhauserem

  1. Granatowa krew
  2. Długi weekend
  3. Dzień zwycięstwa

Sasza Hady – cykl z Alfredem Bendelinem

  1. Morderstwo na mokradłach
  2. Trup z Nottingham

Jakub Szamałek – cykl starożytny z Leocharesem

  1. Kiedy Atena odwraca wzrok
  2. Morze Niegościnne
  3. Czytanie z kości

 Katarzyna Bonda – cykl z Saszą Załuską

  1. Pochłaniacz
  2. Okularnik

 Zygmunt Miłoszewski – cykl z Szackim

  1. Uwikłanie
  2. Ziarno prawdy
  3. Gniew

Paweł Jaszczuk – cykl z Jakubem Sternem

  1. Foresta umbra
  2. Plan Sary
  3. Marionetki
  4. Akuszer śmierci

Alek Rogoziński – cykl z Joanną i Betty

  1. Ukochany z piekła rodem
  2. Morderstwo na Korfu

Tomasz Białkowski – cykl z Pawłem Werensem

  1. Drzewo morwowe
  2. Kłamca
  3. Król Tyru

Marta Guzowska -cykl archeologiczny z Mario Yblem

  1. Ofiara Polikseny
  2. Głowa Niobe
  3. Wszyscy ludzie przez cały czas

Jacek Getner – cykl z Panem Przypadkiem

  1. Pan Przypadek i trzynastka
  2. Pan Przypadek i celebryci
  3. Pan Przypadek i korpoludki
  4. Pan Przypadek i fioletowoskórzy

O skandynawskich seriach kryminalnych pisałam TUTAJ

W planach na końcówkę roku: Sasza Hady, PM Nowak, Jakub Szamałek. Już nawet mam potrzebne książki.

Gwiazdka przy tytule oznacza, że książkę czytałam, ale nie ma recenzji na blogu.

Cykl z Szackim zamieściłam, chociaż przeczytałam cały, ale wiem, że będziecie o niego pytać 😉

Jakie inne, ciekawe, polskie serie kryminalne polecacie?

Podkrzywdzie, Andrzej Muszyński

Muszynski PodkrzywdzieWydawnictwo Literackie, 2015

Liczba stron: 187

Ta książka jeszcze się nie ukazała, gdy już zaczęto o niej mówić i pisać, że jest literackim wydarzeniem tej jesieni. W końcu nieczęsto się zdarza, by uzdolniony twórca reportaży próbował sił w literaturze pięknej. I ja uległam marketingowi wbrew temu, co podpowiadał mi rozsądek i znajomość własnych literackich preferencji. Nie wystraszyłam się nawet reklamowych haseł na okładce – „sensualna, magiczna, zza krańca czasów, gór i rzek”.

„Podkrzywdzie” to opowieść chłopca dorastającego w wiejskiej chacie swoich dziadków we wsi, gdzie wszystkie domy wyglądają podobnie. Wsi położonej na skraju pustyni, lasów, rzeki i obok rozciągającego się na horyzoncie miasta, które przez osobę tajemniczego Stójkowego ma coraz większy wpływ na mieszkańców. To historia powracającego obłędu dziadka, który przejawia się wędrówkami po leśnych ostępach i wybijaniem drobiu w obejściu. To obraz pokornej babki w milczeniu znoszącej ekstrawagancje i pijaństwo męża. To również opowieść o zabobonach i zwyczajach. Cała ta historia obudowana jest „magicznymi” opisami przyrody, które objętościowo stanowią prawdopodobnie więcej niż połowę książki.

Okazało się, że ja i powieść Muszyńskiego nie nadajemy na tych samych falach. Co więcej, nasze fale żrą się ze sobą, przez co w eterze powstają zakłócenia roztaczające wokół mnie podejrzane substancje usypiające. Kilka razy zasnęłam ukołysana rytmem tej książki.  Powieść od początku do końca kojarzyła mi się z „Chłopami” Reymonta zaprawionymi niepokojącymi wizjami a la Franz Kafka. Przez pierwszą połowę zastanawiałam się, do czego zmierza szczątkowa i fragmentaryczna akcja tej powieści, ponieważ nie dostrzegałam żadnego zamysłu ani żadnej myśli przewodniej. Potem zaczęłam powątpiewać w mój intelekt i wyrzucać sobie, że na pewno nie rozumiem rozległych metafor oraz symboliki. A im bliżej końca, tym częściej zadawałam sobie pytanie, co ze mną nie tak, że zamiast się zachwycać, nudzę się, marudzę, wzdycham.  Ale niestety nie chce być inaczej – mnie się nie podobało, bo razi mnie przekombinowany język i styl, uboga treść i baśniowość sprowadzająca akcję na poziom mar sennych.

Ludzie Nowego Jorku, Brandon Stanton

okladka-humans-of-ny

SQN, 2015

Liczba stron: 304

Nowy Jork od zawsze oddziałuje na ludzi z niemal magnetyczną siłą, mami, wabi, kusi. Z całego świata zjeżdżają tam ludzie biznesu, sztuki, kultury, ale także ci, którzy liczą na lepszy los. Nowy Jork fascynuje także fotografów, m.in. WeeGee, Roberta Franka, Gary`ego Winogranda. Ich prace mają dzisiaj status niemal ikoniczny. Nowojorski fotograf Joel Meyerowitz twierdzi wręcz, że Piąta Aleja uzależnia. Musi to być prawda, skoro fotografuje to miasto nieprzerwanie od pięćdziesięciu lat.

Brandon Stanton pierwszy aparat kupił w 2010 roku, gdy jeszcze zawodowo handlował obligacjami, więc nie miał zbyt dużo czasu na fotografowanie. Sytuacja diametralnie się zmieniła, kiedy stracił pracę. Wówczas czasu miał go aż nadto, żeby doskonalić swój warsztat. W dobie, gdy zawodowi reporterzy często mają pod górkę, podjęcie decyzji o utrzymywaniu się z fotografii było szalonym pomysłem. Stanton, podobnie jak wielu innych przed nim, wkrótce dał się oczarować miastu. Początkowo cykl zdjęć zatytułowany „Humans of New York” publikował tylko na swoim fanpage’u. Do fotografii dołączał krótki, często zabawny opis, jak powstawało dane ujęcie. I choć z początku nie miał zbyt wielu oglądających, sytuacja zaczęła się zmieniać wraz z większą liczbą dodawanych zdjęć.

„Ludzie Nowego Jorku” to książka wydana inaczej niż klasyczny album z fotografiami. Jej format sprawia, że doskonale się ją ogląda. Autor postanowił przenieść na karty papieru także opisy zdjęć, które zamieszczał na Facebooku. Jest to fantastyczny pomysł, bo podpisane fotografie ogląda się trochę inaczej. Przez chwilę możemy się poczuć tak jakbyśmy sami trzymali aparat przy oku i podejmowali decyzje, kiedy i kogo sfotografować. Czy ma to być bezdomny, który proponuje, że za kilka centów zatańczy przed obiektywem? A może ta kolorowa jak ptak pani? A może chłopcy jeżdżący na deskach?

Można by pomyśleć, że w tym mieście „freaków” zrobienie interesujących zdjęć jest rzeczą banalnie łatwą. To złudzenie, Brandon Stanton nad cyklem „Humans of New York” pracował trzy lata. W tym czasie wiele razy nie miał środków na opłacenie czynszu. Czy taki wysiłek i poświęcenie ze strony fotografa miały sens? Jak najbardziej tak, powstał świetny album, który bardzo ciężko odłożyć dopóki nie przewertuje się go do ostatniej strony, dopóki nie pozna się opowieści jego mieszkańców. I nawet po tym wraca się do niego wielokrotnie. Jedynym drobnym mankamentem jest to, że spora część fotografii podpisana jako „podpatrzona” była  tak naprawdę pozowana. Oglądając te różnorodne kadry przedstawiające nowojorczyków zastanawiam się, czy taki cykl byłby możliwy w Polsce, gdzie miasta są niemal zunifikowane przez facetów z taką samą brodą, fryzurą i okularami oraz podobne do siebie kobiety ubrane w stroje z sieciówek.