Liczba stron: 328
Wiele lat temu ukazało się kilka książek Fred Vargas w Polsce. Potem nastąpiła długa przerwa, nikt się nie interesował tą autorką, podczas gdy ona zaczęła pisać bardzo ciekawą serię z komisarzem Adamsbergiem. Jedną z części czytałam po angielsku i czekałam na chwilę, gdy zostanie ponownie odkryta przez polskich wydawców. I bingo! Pojawiła się jedna z części cyklu, jesienią ma być kolejna.
„Uciekaj szybko i wróć późno” to kryminał oparty na dość ryzykownym pomyśle, w którym mieszkańcy współczesnego Paryża zostają narażeni na niebezpieczeństwo rodem ze średniowiecza. W ogóle, w książce jest sporo nawiązań do przeszłości. Profesja człowieka, od którego wszystko się zaczyna, miała rację bytu w czasach sprzed telefonu i mediów, lecz, ku zaskoczeniu wielu, i teraz przynosi satysfakcję i skromne dochody. Joss Le Guern jest obwoływczem. Kilka razy dziennie staje w stałym miejscu i odczytuje ogłoszenia, które ludzie wrzucają do jego skrzynki. Większość to oferty kupna i sprzedaży oraz wyznania miłosne. Ma stałe grono słuchaczy, na placu pojawiają się też przypadkowi ludzie zaintrygowani zamieszaniem. Joss jest zaniepokojony niektórymi wiadomościami, szczególnie tymi, które dostaje ostatnio – na pierwszy rzut oka wydają się być stekiem bzdur, lecz komuś bardzo zależy na tym, żeby zostały odczytane.
Mniej więcej w tym samym czasie Adamsberg zostaje szefem nowego komisariatu. Nie ma zbyt wiele do roboty, w budynku wciąż jeszcze trwa remont. Jedną z pierwszych interesantek jest kobieta zaniepokojona tym, że ktoś w jej bloku namalował dziwne znaki na drzwiach mieszkań. Czyn wydaje się głupim dowcipem, lecz Adamsberg nie może o nim zapomnieć i (trochę z nudów) próbuje dowiedzieć się czy ten bazgroł ma jakieś znaczenie. Okazuje się, że znak nawiązuje do epidemii dżumy. Wkrótce w Paryżu zaczynają umierać ludzie – wiele wskazuje na to, że przyczyną śmierci może być ta zapomniana choroba dziesiątkująca populację w średniowieczu i nieco później. Policja boi się wybuchu paniki. Adamsberg działa jednak dość niekonwencjonalnie – dzięki temu łączy wiadomości odczytywane przez obwoływacza ze sprawą morderstw.
Przede wszystkim do książki trzeba mieć cierpliwość – zaczyna się dość powoli i od spraw, które mogą wydawać się nieistotne. Zanim dojdzie do jakichś kryminalnych zdarzeń, poznajemy Jossa, Adamsberga, jego współpracownika oraz mieszkańców placu, przy którym działa obwoływacz. Po kilkudziesięciu stronach książka nabiera tempa, a czytelnik jest już całkowicie zaangażowany w przebieg akcji. A ta jest pełna niespodzianek, już sam pomysł na wskrzeszenie zapomnianej choroby i związanych z nią średniowiecznych rytuałów budzi niepokój. Sam Adamsberg jest postacią dość charakterystyczną – rzadko pracuje przy biurku, najlepiej mu się myśli, gdy jest w ruchu, ubiera się nietypowo i raczej swobodnie podchodzi do związków. Zakończenie jest trochę pojechane i nie po myśli czytelnika, lecz w zasadzie można je przyjąć bez większych zastrzeżeń.
Podobało mi się i czekam na kolejne tomy – nieczęsto mam do czynienia z francuskim kryminałem. Wam również polecam!