Liczba stron: 464
Akcja „Zgubnej trucizny” rozgrywa się w Poznaniu na początku XX wieku. Tyle wystarczyło, żeby zachęcić mnie do tej książki. Nie, nie zachęcić, ja jej zapragnęłam! Spodziewałam się świetnego kryminału rozgrywającego się na dobrze mi znanym terenie. I chyba miałam za duże oczekiwania.
Jan Morawski przybywa do Poznania w interesach. Na zlecenie niemieckiego banku ma odnaleźć fałszerza (bądź fałszerzy) nowych banknotów. Na miejscu jest już inny współpracownik banku, lecz Morawski podejrzewa go o podwójną grę. Ich spotkanie w hotelu kończy się wybuchowo – okazuje się, że tuż po wyjściu Morawskiego w pokoju eksperta eksplodowała bomba. Podejrzenia padają na tego, kto odwiedził go ostatni. Morawski musi odnaleźć zabójcę, żeby oczyścić się z podejrzeń.
Jest końcówka karnawału, cała śmietanka towarzyska bawi się na niezliczonych balach. Te najznamienitsze odbywają się w Bazarze, w którym zatrzymał się bohater. Niemiecki szef policji za wszelką cenę próbuje aresztować Morawskiego, ten jednak wymyka się z jego sideł, podobnie jak z sideł zdesperowanej starej panny, która widzi w nim kandydata do swojej ręki. Z biegiem czasu, kolejnych spotkań towarzyskich, skandali i akcji szpiegowskich, Morawskiemu zaczyna klarować się jakiś schemat. Niestety, pojawiają się kolejne ofiary.
Skąd mój zawód? Przez pierwszą połowę książki zmagałam się z zapamiętaniem kto jest kim, z kim skoligacony itp. Wynudziłam się na opisach balów karnawałowych i przyjęć oraz pogaduszek prowadzonych przez gości, bo ileż można! W drugiej części natomiast nieraz traciłam wątek – nie zawsze nadążałam za Morawskim, nie wiedziałam, dlaczego coś robi i skąd czerpie wiedzę. Warstwa kryminalna książki jest za bardzo zagmatwana przez nadmiar bohaterów, nadmiar historii i zbyt często przeplatana wątkami obyczajowymi – nie wiadomo czy wiedza o tym, kto z kim się chce żenić, kto właśnie zbankrutował itp. przyda się dalej.
Urzekła mnie natomiast otoczka historyczna – autorka drobiazgowo odtworzyła schyłek karnawału w Poznaniu w 1901 roku. Opisała wydarzenia towarzyskie, stroje, savoir-vivre obowiązujący podczas przyjęć, a także wygląd ówczesnego Poznania. Podobało mi się jak pokazała życie pod zaborem niemieckim, ingerencję władz w każdą dziedzinę, wymyślne zakazy i nakazy oraz uniki Polaków. Miałam wrażenie, że ta część pracy sprawiała jej większą frajdę niż wymyślanie intrygi kryminalnej.
Bez zachwytu z mojej strony. Jestem jednak przekonana, że jeśli lubicie połączenie powieści obyczajowej i historycznej z kryminałem, będziecie bardziej usatysfakcjonowani niż ja.