Liczba stron: 304
Kryminał retro to coś, co dobrze mi się kojarzy. Tę książkę wybrałam dlatego, że akcja rozgrywa się na Dolnym Śląsku w latach 30 ubiegłego wieku. Co prawda nie za dobrze znam Głogów, a Nowej Soli w ogóle, lecz chciałam poznać klimat panujący w tym regionie w przededniu wybuchy II wojny światowej. No i oczywiście przeczytać dobry, mroczny (tak sugeruje okładka) kryminał. I tak jak moje pierwsze życzenie zostało spełnione, tak to drugie nie do końca.
W Nowej Soli, która, podobnie jak inne miasta miała niemiecką nazwę, utopiło się sześcioletnie dziecko, syn właściciela fabryki. Policja prowadzi własne śledztwo, lecz znudzona hrabianka pragnie zmierzyć się z zagadką i na własną rękę zaczyna rozpytywać w tej sprawie. Tymczasem w Głogowie doszło do nieszczęśliwego wypadku – chłopiec spadł na wybieg niedźwiedzi w zoo. Sekretarz kryminalny ma pewne podejrzenia. Dobiera sobie do pomocy jednego z najniższych rangą pracowników i prowadzi śledztwo mające na celu połączenie kilku spraw, w których ofiarami były dzieci.
I chociaż początkowo wydawało mi się, że to będzie wciągający kryminał, okazało się, że zabrakło kilku rzeczy. Przede wszystkim nie wiadomo dlaczego zabijano tych chłopaków. Nigdzie nie doczytałam się motywu, choć domyślam się (w zasadzie bez żadnych podstaw), że chodziło o wykorzystanie seksualne. To jeszcze nic. Gorsze jest to, że zupełnie nie rozumiem motywacji sekretarza kryminalnego – jednak nie mogę napisać nic bardziej konkretnego. Powiem tylko, że całe śledztwo zostało wszczęte zupełnie bez sensu.
Co mi się podobało to przedstawienie realiów życia na Dolnym Śląsku w latach 30. Silny antysemityzm przejawiający się w każdej dziedzinie życia, głębokie podziały klasowe. Te najbardziej widoczne są pomiędzy stróżami prawa – wachmistrz z policji porządkowej chodzi w dziurawych butach, przymiera głodem, nie stać go na godne życie. Wyżsi rangą urzędnicy natomiast mają wszystko, o czym zamarzą, podobnie arystokracja i fabrykanci. Chwilami opisy miast i podwójne nazewnictwo każdego zakątka wydawały się zbyt szczegółowe, ale widać, że autor poświęcił tej kwestii dużo czasu i spędził wiele godzin w archiwach.
Niestety, jestem raczej zawiedziona, bo chociaż czytałam z zainteresowaniem, to po zamknięciu książki poczułam niesmak, że wątki kryminalne nie zostały przemyślane i dopięte na ostatni guzik.