A co ja mam z tym wspólnego, Sacha Batthyany / Skarb pana Isakowitza, Danny Wattin

Zupełnym przypadkiem przeczytałam te książki w odstępie kilku tygodni. Pomyślałam, że warto o nich napisać w jednym poście, ponieważ poruszają ten sam temat, lecz traktują go zupełnie odmiennie. Oto mamy współczesnych Szweda i Austriaka, którzy mierzą się z tematem holocaustu, odbywają podróż i poznają historię swojej rodziny sprzed dwóch pokoleń. Jeden z nich jako potomek pomordowanych, drugi jako potomek nazistów.

WAB, 2015

Liczba stron: 256

Tłumaczenie: Ewelina Kmieciak

W nieortodoksyjnej żydowskiej rodzinie Wattinów od dawna mówiło się o skarbie dziadka Isakowitza, który został ukryty w Polsce, w miejscu z którego rodzina uciekała przez nazistami. Nikt nie zwracał uwagi na rodzinną legendę, dopóki nie dotarła do uszu  syna Danny’ego, który, jak to dziecko, zapragnął znaleźć skarb. Ostatecznie na wyprawę wyruszyły trzy pokolenia szwedzkiej odnogi rodziny – dziadek, ojciec i syn. Duża część tej książki to perypetie w podróży i słowne przepychanki pomiędzy dziadkiem (uprzedzonym do Polaków i do wszystkiego, czego nie zna) oraz synem, którym przede wszystkim kieruje ciekawość świata i otwarty umysł. Swary łagodzone są przez wnuka, który umiejętnie rozbraja tykającą bombę zbliżającej się kłótni. W międzyczasie Danny Wattin snuje opowieść o wojennych losach swoich przodków zmuszonych do emigracji, zaginionych w czasie wojny i tych, którzy przeżyli, lecz niewiele chcą mówić o traumie młodości. Gdy docierają na miejsce, stoją przed nimi kolejne wyzwania.

To ciepła, mimo poważnego tematu, napisana z humorem opowieść o ulotnej pamięci i o ratowaniu wspomnień, śladów, okruchów tamtych czasów. Autor dochodzi do wniosku, że dopiero, gdy sam został ojcem i osiągnął pewien wiek, jest w stanie docenić opowieści swoich babć i stryjów, których niezbyt chętnie słuchał jako młody człowiek. Wtedy wydawało mu się, że przeszłość była i minęła, teraz wie, że nie można od niej zapomnieć. Podróż do Polski to sentymentalna podróż w czasie, która przynosi zrozumienie, choć nie niesie ulgi.

Czytelnik, 2017

Liczba stron: 256

Tłumaczenie: Emilia Bielicka

Podtytuł tej książki brzmi: „Zbrodnia popełniona w marcu 1945 roku. Dzieje mojej rodziny”. Autor pewnego dnia przypadkowo trafia na artykuł, z którego dowiaduje się, że jego krewna, hrabina Margit Thyssen-Batthyany, w 1945 roku prawdopodobnie brała udział w zabawie w swoim pałacu, podczas której doszło do rozstrzelania transportu Żydów. Ta historia tkwi w nim jak cierń i chociaż znajomi zadają mu pytanie postawione w tytule „A co ty masz z tym wspólnego?”, dziennikarz postanawia przyjrzeć się sprawie i dotrzeć do tych, którzy mogli być świadkami zdarzeń. Sacha pamięta hrabinę, którą kilka razy odwiedził z rodzicami będąc dzieckiem i chociaż wie, że potomkowie nie ponoszą winy za czyny swoich ojców i przodków, czuje się fatalnie ze świadomością, że ktoś z jego rodziny przyłożył rękę do zagłady Żydów.

Radzi sobie poprzez działanie – kontaktuje się z daleką rodziną, objeżdża świat, żeby zebrać relacje i skonfrontować je ze swoim stanem wiedzy. Grzebie w rodzinnej historii, żeby poznać ją jak najlepiej, spotyka się z byłą więźniarką Auschwitz i konsultuje się z psychoanalitykiem. Czy dawne dzieje powinny obciążać sumienie osób urodzonych kilkadziesiąt lat po wojnie? Czy naprawdę nie da się odciąć od przeszłości i żyć swoim życiem? Okazuje się, że nie każdy potrafi, Sacha Batthyany potrzebuje na to czasu i wiedzy. Ta książka odpowiada o zderzeniu młodego współczesnego człowieka z demonami przeszłości. Poruszająca i ważna.

W pułapce, Magda Stachula

Znak Literanova, 2018

Liczba stron: 304

Czytałam debiut Magdy Stachuli, druga jej książka jakoś mi umknęła. Ta jest trzecia – absolutnie nieodkładalna. Zabrałam się do lektury z zamiarem uważnego, powolnego czytania i wykonywania notatek w trakcie, ponieważ chciałam przygotować się do prowadzenia spotkania autorskiego z autorką. Zanim jednak zdołałam chwycić ołówek, byłam już na ostatniej stronie. Ani na chwilę nie odłożyłam książki przed końcem!

Klara budzi się na klatce schodowej. Ostatnie, co pamięta, to impreza, na której była z koleżankami. Jest jej wstyd, że doprowadziła się do takiego stanu, ale czuje też ulgę, że rodziców nie ma w domu, bo zmyliby jej głowę. Wkrótce, ku swojemu przerażeniu, dziewczyna orientuje się, że gdzieś umknęły jej dwa dni. To niemożliwe, żeby przespała je na korytarzu. Gdzie była? Co się z nią działo? I dlaczego niczego nie pamięta? Dokładnie ogląda swoje ciało i postanawia udać się do lekarza, żeby upewnić się, że nie została zgwałcona. Nie jest w stanie otrząsnąć się z traumy, nie wie, do kogo się zwrócić po pomoc i jak rozwiązać zagadkę swojego zaginięcia. Postanawia zaufać współlokatorce, z którą dzieli studenckie mieszkanie w Krakowie. Ta szybko znajduje inny przypadek dziewczyny, która prawie rok wcześniej przeżyła to samo. Lisa mieszka w Berlinie, więc sprawy wydają się nie łączyć ze sobą, ale jest to jedyny ślad, więc dziewczyny postanawiają dowiedzieć się czegoś więcej. Prawda okazuje się gorsza niż sądziły.

Autorka przeplata trzy plany czasowe. Równolegle czytamy o prywatnym śledztwie prowadzonym przez Klarę i jej przyjaciółkę, Lisie, która zmaga się z traumą po swoim uprowadzeniu, oraz gehennę, którą przeżywa inna uprowadzona kobieta. Nie ma czasu na oddech, nie ma chwili do stracenia. To, czego Klara się dowiaduje, sprawia, że boi się jeszcze bardziej, chociaż wciąż nie ma pojęcia, kto mógł jej źle życzyć.

To bardzo dobrze skonstruowany i napisany thriller – widać, że Magda Stachula nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i zapewne wkrótce poznamy kolejne zaskakujące historie z dreszczykiem. W „W pułapce” znajdziecie ciekawe postacie, zaskakujący finał, szybkie tempo zdarzeń. Życzę Wam, żeby książka wciągnęła Was tak jak mnie!

Ostre przedmioty, Gillian Flynn

Znak, 2018

Liczba stron: 336

Tłumaczenie: Radosław Madejski

Gillian Flynn była u szczytu popularności w Polsce kilka lat temu, ale mnie jakoś ominęła moda na jej książki. Oczywiście zauważyłam ich istnienie, ale nie znalazłam czasu, żeby się z nimi zapoznać. Najnowsze wznowienie „Ostrych przedmiotów” z okazji premiery serialu HBO opartego na fabule powieści zbiegło się z rozpoczęciem mojego urlopu, więc tym razem sięgnęłam po książkę. I nie żałuję.

Camille jest dziennikarką. Pisze do gazety w Chicago i stamtąd zostaje wysłana do swojej rodzinnej miejscowości, żeby przygotować cykl artykułów związanych z morderstwem dziecka oraz zniknięciem kolejnej dziewczynki. Camille nie jest zachwycona zleceniem. Wind Gap to niewielka miejscowość, pełna zakłamania i plotek. Na domiar złego szef gazety nie przewidział dla niej budżetu na hotel, więc musi zamieszkać w domu swojej matki. Obie kobiety pałają do siebie niechęcią, pomiędzy nimi stoi śmierć młodszej siostry Camille. Teraz matka i ojczym mają jeszcze jedną córkę, której najstarsza siostra praktycznie nie zna – wyprowadziła się z domu wiele lat temu i bardzo rzadko wracała w rodzinne strony.

W sprawie morderstwa i zaginięcia nie może się zbyt wiele dowiedzieć od policji – funkcjonariusze niechętnie dzielą się wiedzą i stronią od dziennikarzy. Na szczęście Camille może skorzystać z dawnych kontaktów i rozmawiać z mieszkańcami za plecami policji. Fakty są druzgoczące, a sprawa bardziej skomplikowana i brutalna niż wydawało się na pierwszy rzut oka. Co gorsza, wiele wskazuje na to, że morderca to ktoś z miejscowych, a nie przejezdny czy autostopowicz.

Bardzo wciągająca, mroczna powieść z duszną atmosferą, całkiem sprawnie oddanymi realiami oraz psychologią postaci. Porusza trudną tematykę – choroby psychiczne, zaburzenia, konflikty rodzinne. Chwilami wydaje się nieco zbyt odjechana, co nie zmienia faktu, że nie byłabym w stanie porzucić książki przed poznaniem rozwiązania. Tego częściowo się domyśliłam, ponieważ już wcześniej spotkałam się z podobnym rozwiązaniem w innej książce, ale na szczęście to nie było wszystko, co miała do zaoferowania autorka w zakończeniu.  Wobec czego nie jestem rozczarowana finałem. Gdy czytałam o ludziach z Wind Gap najmniej przekonywały mnie opisy wyczynów nastolatek (13-latek!) pochodzących z dobrych domów – upijanie się, narkotyki, przygodny i wyuzdany seks. Serio? Nikt tego nie widział? Żaden rodzic nie interesował się tym, co robią małe dziewczynki, córki bogaczy? Żaden z mieszkańców nie komentował ich zachowania? Mało prawdopodobne, przecież takie mieściny zwykle huczą od plotek z mniej spektakularnych powodów.

Mimo to z przyjemnością polecam tę książkę tym, którzy przegapili ją kilka lat temu. Warto.

Tatuażysta z Auschwitz, Heather Morris

Marginesy, 2018

Liczba stron: 320

Tłumaczenie: Katarzyna Gucio

Opowieść o Auschwitz prosto z… Australii. Słowacki Żyd, który kilka lat swojego życia spędził w obozie koncentracyjnym w Auschwitz u schyłku życia postanowił podzielić się swoją historią z pisarką, która niewiele wiedziała o europejskich wojennych traumach. Lale był w Auschwitz tatuażystą, który oznaczał nowo przybyłych więźniów i cieszył się pewnymi względami u strażników. Swoją pozycję wykorzystywał do tego, by zdobywać jedzenie, którym dzielił się z innymi oraz by chronić kobietę, w której się zakochał.

Cała opowieść ocalałego krąży wokół miłości do Gity, ich spotkań, schadzek, strachu przed tym, że ukochana mogła zginąć. Przy okazji wspomina o trudach życia w obozie i swojej determinacji, żeby przeżyć. I chociaż obóz jest tłem wydarzeń, to tak jakby go nie było. To taki obóz jak na potrzeby filmu – makiety i przebierańcy. Przemoc, śmierć, okrucieństwo, wyzysk stają się tu pustymi słowami, tak jakby autorka nie do końca rozumiała, co mówi jej bohater. To wszystko jest dość puste, mało wyraziste, nierzeczywiste. Zabrakło ważnych pytań i pogłębienia tematu. Być może Lale miał coś do ukrycia, być może autorka nie chciała obnażać swojego bohatera, być może jest kiepską słuchaczką i nie zadała pytań w miejscach, które należałoby wyjaśnić. I jestem przekonana, że nie zadała sobie trudu, by przyjechać i zobaczyć Auschwitz na własne oczy i zmierzyć się z tematem.

Wyszła z tego historyjka dla mało wymagających, takich, którzy zadowolą się opisem miłości obozowej i happy endem. Przeciętnie wykształcony Polak jest w stanie dowyobrazić sobie resztę, dosztukować obrazy i emocje z innych książek obozowych. Australijczyk czy Amerykanin nie będzie w stanie zrozumieć, czym był holocaust i machina śmierci. Można przeczytać dla samej historii Lalego i Gity.