Sfora, Przemysław Piotrowski

Czarna Owca, 2020

Liczba stron: 536

„Piętno„, czyli pierwsza część tego cyklu, było dla mnie zaskoczeniem. Po okładce spodziewałam się horroru, okazało się, że to bardzo wciągający kryminał. Teraz, gdy dostałam „Sforę”, jedyne, co mnie przeraziło, to objętość książki. Pomyślałam, że będę czytała ją z tydzień. Skończyłam następnego dnia nad ranem. I pewnie na tym mogłabym skończyć polecanie tej powieści, ale nie po to tydzień zbierałam się do pisania, by skończyć na czterech linijkach 😉

W okolicach Zielonej Góry dochodzi do przerażającej zbrodni. W zimową, mroźną noc ktoś atakuje jadącą na rowerze starą zakonnicę, brutalnie ją zabija i… pozostawia na jej ciele ślady zębów, jakby próbował zjeść jej narządy. W międzyczasie przypadkowa osoba znajduje kawałek ludzkiej ręki również ze śladami ogryzania. Nie wiadomo, kim jest druga ofiara i gdzie znajduje się reszta jej ciała. Ale raczej nikt nie wątpi, że to dopiero początek i że morderstw będzie więcej. Czarnecki wzywa z Warszawy Igora Brudnego i jego partnerkę, ponieważ wiele wskazuje na to, że zbrodnie mogą być powiązane ze sprawą feralnego sierocińca u sióstr. Co gorsza, w okolicy mówi się, że w lesie grasuje sfora wilków oraz… wilkołak. W jego istnienie nikt w policji nie wierzy, ale śledczy nie wkluczają, że ktoś się przebiera i terroryzuje mieszkańców. Największym zmartwieniem policji jest jednak to, żeby do mediów nie przedostała się informacja o kanibalistycznych praktykach zabójcy.

Brudny znowu działa w dużej mierze na własną rękę, szuka tropów, na jakie nie wpadliby policjanci, którzy za młodu nie przeżyli gehenny pobytu w upiornym sierocińcu. Policjant staje się tak bezkarny, że w pewnym momencie łamie wszelkie zasady. Ten moment najmniej mi się podobał w książce. Moja praworządność została wystawiona na dużą próbę. Na pochwałę zasługuje konstrukcja powieści – ta książka sama się czyta dzięki krótkim rozdziałom (znacie to, przeczytam jeszcze jeden rozdział, żeby zobaczyć, co dalej. A potem rodzi się konieczność przeczytania kolejnego i kolejnego.) Piotrowski w powieści zamieścił wiele scen typowych dla powieści sensacyjnych, co nadaje dynamiki i wskazuje na rozmach z jakim prowadzone jest śledztwo, a także… zagubienie śledczych. Jeśli więc sądzicie, że potwór na okładce sugeruje horror, odrzućcie błędne założenia. Macie przed sobą rasowy kryminał, którego nie można ot tak sobie odłożyć i zająć się czymś innym. Ja zaczęłam po południu, skończyłam czytać nad ranem i wreszcie, ująwszy sprawcę, mogłam udać się na spoczynek. Aha, na koniec spotkała mnie duża radość, bo epilog sugeruje kolejną część.