Naftowa Wenus, Aleksandr Sniegiriow

Glow Book, 2022

Liczba stron: 178

Tłumaczenie: Borys Hass

Idąc za ciosem i na fali zachwytu książką „Związek grzebie swoich zmarłych” z tego samego wydawnictwa, postanowiłam przeczytać drugą książkę wydaną przez Glow Book, czyli „Naftową Wenus”.

Tytuł zwiódł mnie na manowce, myślałam, że będę czytać o odwiertach, serio. Okazało się, że książka nie jest to gospodarce, lecz o życiu trzydziestokilkuletniego bohatera, któremu świat wywraca się do góry nogami. Po raz drugi na przestrzeni kilkunastu lat. Pierwszy raz miał miejsce wtedy, gdy urodził mu się syn z zespołem Downa. Drugi raz, gdy za sprawą tragicznego splotu zdarzeń Wania już jako nastolatek trafia pod jego opiekę. A życie z Wanią rządzi się swoimi prawami. Chłopak ma głęboko wpojone zasady zachowania, ale czasem działa impulsywnie. Czasem też swoje odbiegające od normy reakcje przytomnie tłumaczy tym, że ma downa, więc jak widać bywa zabawny i przebiegły. Co z tego, skoro ojciec musi mu poświęcać cały swój czas, a oszczędności zaczynają się kończyć, znajomi i koledzy odsunęli się od faceta z niepełnosprawnym chłopcem, zatrudnione opiekunki zawodzą na całej linii. Ich los odmienia się za sprawą dziwnego obrazu.

Wania zbiera rzeczy, które znajduje przy drodze. Któregoś dnia znajduje obraz w ramie przedstawiający nagą kobietę polewającą się czarną naftą, tytułową naftową Wenus. Jest oczarowany tym wizerunkiem. To znalezisko daje początek wielu nieprawdopodobnym zdarzeniom – począwszy od obcego trupa w rodzinnym grobie, po znajomość z dwiema szałowymi kobietami, aż po odnalezienie matki Wani. Dzieje się tak wiele, Wania chyba nigdy nie bawił się lepiej, sprawy zdają się układać pomyślnie i widać światełko w tunelu. Ta mała dwuosobowa rodzina ma przed sobą przyszłość…

„Naftowa Wenus” to przede wszystkim obraz dojrzewania do bycia rodzicem niepełnosprawnego dziecka. Doskonale ilustruje proces zaczynający się wyparciem, a kończący pełną akceptacją. Nie jest to jednak powieść martyrologiczna – często będziecie się przy niej śmiać i uśmiechać, przecierać oczy ze zdumienia i w zawrotnym tempie odwracać kartki, by poznawać kolejne przygody Wani i jego ojca.

Jeśli odłożymy na bok perypetie bohaterów, wyłoni nam się obraz współczesnej Rosji, kraju absurdalnego, gdzie mordobicie w sklepie czy atak siekierą na samochód to chleb powszedni. Ten kolos trzyma się na glinianych nogach w postaci rozmaitych funkcjonariuszy utrzymujących się z łapówek. Zwykli ludzie natomiast po prostu próbują utrzymać się na powierzchni – legalnie i rozmijając się z prawem, jeśli uznają to za konieczne. Warto zwrócić uwagę na to, co dzieje się w tle zdarzeń.

Bardzo wam polecam tę powieść, jest wzruszająca, zabawna i zapadająca w pamięć!

Do kupienia TUTAJ

Związek grzebie swoich zmarłych, Henry Lawson

Glow Book, 2022

Liczba stron: 206

Tłumaczenie: Kaja Gucio

Muszę, po prostu muszę o tej książce napisać, żeby nikt, kto mnie czyta, jej nie przegapił! Tym bardziej, że jest niepozorna, ma ciemną, nierzucającą się w oczy okładkę i raczej nie będzie leżała na najbardziej wyeksponowanej półce w empiku. Książkę taką jak „Związek grzebie swoich zmarłych” trzeba sobie wyszukać i zanieść do domu z wielką satysfakcją. A potem czytać i dziwić się, że to taaakie dobre i tak mało znane!

Henry Lawson to pisarz australijski tworzący na przełomie XIX i XX wieku, postać tragiczna, która nie potrafiła ułożyć sobie życia. Zasłynął z poezji i opowiadań dotyczących Australii, jaką znał, czyli z ery kolonialnej. Świat opisywany przez Lawsona jest wybitnie realistyczny, a kunszt tego pisarza sprawia, że dosłownie przenosimy się do buszu i dzielimy trudy życia z opisywanymi przez niego ludźmi. Kim oni są?

To głównie mężczyźni pracujący przy stadach owiec lub bydła, pracownicy sezonowi zajmujący się budowlanką lub remontami, poszukiwacze przygód i marzyciele rojący sobie, że trafią na żyłę złota. Zwykle ludzie prości, żyjący od wypłaty do wypłaty, zadowalający się noclegiem na ziemi i mający niewielkie wymagania wobec życia. Jednocześnie ci twardziele niestroniący od bijatyk często mają miękkie serca, ogromną empatię i nieskazitelny honor. W niektórych opowiadaniach pojawiają się także kobiety, silne, dzielne, mądre życiową mądrością, zaradne buszmenki, które w razie potrzeby świetnie radzą sobie bez mężczyzn i doskonale radzą sobie z mężczyznami.

Dlaczego warto, a nawet trzeba przeczytać opowiadania Lawsona? Bo są świetnie napisane! Niektóre skrzą humorem, inne skupiają się na jakiejś cesze bohatera, jeszcze inne przedstawiają istotny urywek z życia robotników. Najważniejsze jednak jest to, że od razu zostajemy wciągnięci w wykreowany świat. Z opowiadaniami mam zwykle taki problem, że kończą się zanim zżyję się z bohaterami, wobec czego treść przepływa przeze mnie nie pozostawiając po sobie śladu. Tu jest odwrotnie, od razu byłam w stanie wyobrazić sobie emocje i uczucia opisywanych ludzi, niezależnie od tego czy opowiadanie liczyło 5 czy 25 stron. Nie przegapcie tej książki!

Do kupienia TUTAJ