Whitney, którą znałem, Bebe Winans (audiobook)

Anakonda, 2012

Czas nagrania: 5 godz. 40 min. Czyta Wojciech Żołądkowicz

Liczba stron: 232

Whitney Houston nie kojarzy mi się najlepiej. Niestety, w pamięci pozostała mi zniszczona twarz z opadającymi, raczej nie na skutek zmęczenia, powiekami. Osoba przegrana, która roztrwoniła swoje życie. Chętnie sięgnęłam po książkę napisaną przez przyjaciela i producenta niektórych piosenek Whitney – nie po to by szukać kolejnych skandali, ale po to, by przekonać się jaka naprawdę była ta gwiazda i co spowodowało jej upadek z tak wysoka.

Bebe Winans nie napisał typowej biografii. Ta książka jest zapisem chwil spędzonych z Whitney, próbą uchwycenia jej codzienności wypełnionej radością, zwątpieniem i chwilami chwały. Winans opowiada o Whitney z czułością, jak starszy brat, który próbował ją wspierać chronić i przestrzegać i który pozwolił jej żyć własnym życiem i dokonywać wyborów. Wspomina te dobre momenty, kiedy Whitney dokazywała jak mała dziewczynka ciesząc się każdą minutą spędzaną z bliskimi a nie w blasku fleszy. Wspomina także wywiady i posunięcia, które nie przyniosły piosenkarce niczego dobrego. Winans nie krytykuje, raczej ubolewa.

Autor jest producentem muzycznym oraz muzykiem gospel, co niestety słychać na każdym kroku. Nieustanie truje o religijności, miłości do Boga, bożej łasce, itp. Na mnie to działa jak płachta na byka. Od razu mam ochotę walczyć na argumenty. Jednak jak poczytałam sobie o niezbyt pobożnych ekscesach w życiu autora, jego słowa o religijności budziły we mnie już tylko ironiczny śmiech i straciły wiarygodność. Nie przekreśliłam oczywiście wszystkiego, co napisał, bo choć czasami jego słowa trąciły o banał, wydawały się słuszne. Zgadzam się z tym, co mówił o wytwórniach muzycznych, sławie, życiu na świeczniku i ogromnych oczekiwaniach wobec artysty płynących z każdej strony.

Rodzi się we mnie także jeszcze inne pytanie, na ile książka jest próbą uporządkowania swoich uczuć po śmierci przyjaciółki, a na ile próbą wyszarpnięcia dla siebie paru dolarów ze znanego nazwiska.

W każdym razie książka skłoniła mnie do kilku refleksji i pozwoliła spojrzeć na Whitney trochę bardziej przychylnie. Obejrzałam sobie też kilka wywiadów, posłuchałam piosenek – i tych świadczących o niebywałych umiejętnościach Whitney i tych będących dowodem na to, że styl życia odcisnął się na jej głosie i wyglądzie. Czasu nie zmarnowałam i książkę mimo pseudoreligijnego pierdu-pierdu polecam.

O audiobooku:

Niestety bez zdjęć, ale zajmuje mało miejsca na półce 🙂 Wojciech Żołądkowicz już wcześniej coś mi czytał. Tak jak wtedy, teraz również podobał mi się jego spokojny głos.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *