Pascal, 2011
Liczba stron: 445
Niech Was nie zwiedzie sielankowy widoczek na okładce. To NIE jest książka wakacyjna. Czytanie jej w podróży samolotowej może skończyć się atakiem paniki. Czytanie jej w poczekalni przed wylotem narazi Was na straty pieniężne związane z rezygnacją z lotu. Czytanie jej w domu sprawi, że będziecie mieć oczy wielkie jak spodki. A mimo wszystko bardzo Wam ją polecam.
Imogen Edwards-Jones napisała tę książkę przy wybitnej współpracy Autora Anonimowego – osoby pracującej od lat na stanowisku menedżera linii lotniczych i znającego branżę od podszewki. W tej książce w sfabularyzowanej formie przedstawiono 24 godziny z życia niewielkiej linii lotniczej w Anglii obsługującej loty do Australii i Dubaju. Podejrzewam, że specjalnie skumulowano tutaj wszelkie możliwe przypadki, z którymi musi radzić sobie i obsługa naziemna i załoga w czasie lotu. A czytanie o nich, choć niezwykle zabawne, nie nastraja optymistycznie potencjalnego podróżnika.
Niepokój zaczyna kiełkować już wtedy, gdy autorzy opisują tryb życia pracowników linii lotniczych, gdzie jet lag zapijany jest alkoholem, a aktywność napędzana chemicznymi wspomagaczami. Co może być gorszego? Ignorowanie awarii oraz rozmaite eks- i sekscesy na pokładzie samolotu. Jednocześnie, na usprawiedliwienie tych zachowań niech działa fakt, że pracują oni pod ogromna presją i muszą radzić sobie z setkami kryzysowych sytuacji. Do nich należą: zgony na pokładzie, awanturujący się podróżni, pijani podróżni, rozmaite awarie itp.
A my jako podróżni musimy uważać z kim zadzieramy na lotnisku, nasze pretensje, zły humor czy awanturnictwo przy odprawie bagażowej mogą i raczej będą skutkować fatalnym dla nas lotem. Są tacy, którzy z przyjemnością się o to postarają 😉
Autorzy obnażają działania pracowników linii lotniczych i nie pozostawiają na nich suchej nitki. Nie chciałabym Was odstraszyć tonem mojej opinii – to lektura niezwykle ciekawa, dla której można zarwać noc i przy której można się zdrowo pośmiać. Duże uznanie dla wydawcy za szatę graficzną wydania, a w szczególności za dużą czcionkę, przy której nie męczy się wzrok.