Wydawnictwo Afera, 2020
Liczba stron: 212
Tłumaczenie: Julia Różewicz
Tytułowe babcie Mateja nie mogłyby się bardziej różnić. Jedna z nich to zagorzała zwolenniczka komunizmu, czyta tylko prasę państwową, łyka każdy komunał i propagandę. Wywodzi się z ludu, nosi chustkę na głowie, masło nakłada na chleb palcem i wszystkie choroby leczy winkiem domowej roboty. Druga babcia, która mieszka z rodziną Mateja, jest przeciwniczką ówczesnego systemu politycznego, czyta Szekspira, płynnie mówi po francusku i z pamięci cytuje klasyków.
Gdy przeczytałam na okładce charakterystykę obu babć, sądziłam, że główna oś powieści będzie oparta na waśniach między nimi. Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że mimo dzielących ich światów, panie darzą się szacunkiem i żyją w zgodzie. Powieść natomiast opowiada o dorastaniu w kraju komunistycznym i o odkrywaniu Zachodu, który oprócz dóbr materialnych nie ma zbyt wiele do zaoferowania Matejowi.
Autor subtelnie operuje humorem, wplata w tę opowieść tło historyczne z najnowszej historii Czechosłowacji (tak, to te czasy). Czytamy m.in. o reakcji rodziny na wkroczenie wojsk Układu Warszawskiego oraz aksamitną rewolucję w 1989 roku. Ciekawie rozwija się wątek romantyczny. Matej od dziecka kocha się w sąsiadce. Wydaje się, że ze wzajemnością. Są parą przez wiele lat, ale przyszłość szykuje dla Mateja wielką niespodziankę.
Nie ma w tej książce rubasznego humoru, nie ma też wyraźnie zarysowanych wątków. Podobnie jak w innych powieściach autora podążamy od sceny do sceny, które w składają się na całościowy obraz. Sceny te ułożone są chronologicznie i pokazują etapy dorastania Mateja, jego układy z babciami oraz dynamicznie zmieniające się nastroje w kraju i tło historyczne.
To taka ciepła, swojska opowieść, przesycona czułością, szacunkiem dla odmienności, także do tego, czego się nie rozumie. Doskonała lektura na poprawę nastroju i podniesienie na duchu.
Brzmi jak dobra lektura na nieco gorszy dzień 🙂