Świat Książki, 2011
Liczba stron: 141
Hanna Krall pisze specyficznie. Nie każdy polubi krótkie rozdziały oraz zaglądanie do opisywanych historii od środka, a nie od początku. Hanna Krall tworzy impresje, unika opisów. Krąży wokół tematu winy i kary oraz losów Żydów w czasie wojny i po niej. Nie inaczej jest w „Białej Marii”, książce, która choć ma małą objętość, przygniata tematyką. A ta skupia się na problemie „winy niezarzucalnej”.
Jak autorka interpretuje ten zwrot? Według niej „wina niezarzucalna” to zaniechanie, to coś, o co nie można bezpośrednio oskarżyć czy obwinić. A jednak jest winą, grzechem, bo gryzie sumienie, dręczy i powraca. W książce jest kilka takich przykładów, między innymi mowa o kobiecie, która nie chce zostać matką chrzestną małej żydowskiej dziewczynki, choć akt chrztu mógłby dziecku ocalić życie.
Hanna Krall nawiązuje do postaci znanych: Marka Edelmana, który starał się bajkami łagodzić cierpienie śmiertelnie chorej Grażyny Kuroniowej. Pisze o Kieślowskim i jego „Podwójnym życiu Weroniki” oraz 'Dekalogu”. Wspomina o prywatnym życiu wybitnego reżysera.
A „Biała Maria”? To może być imię jednej z bohaterek, to również nazwa pięknego serwisu z porcelany Rosenthal oraz kamień – alabaster, z którego wykonano nagrobek. W książce Hanny Krall wszystko się łączy, wszystko ma sens, dawne winy nie zostają zapomniane. Ludzie pamiętają.
Chociaż nie potrafię pisać o książkach tej autorki, to bardzo lubię je czytać. Wkraczać w intymną atmosferę, domyślać się ukrytych podtekstów, śledzić losy nieznanych mi ludzi. Dzięki specyficznemu stylowi oraz nagromadzeniu symboliki należy jej książki czytać powoli, z rozmysłem. Dać sobie czas na zrozumienie i przeżycie opisywanych historii. Tym razem i ja dopuściłam się „winy niezarzucalnej” – przeczytałam za szybko i zostawiłam sobie za mało czasu na myślenie o tej książce. Kiedyś do niej wrócę. Obiecuję!