Wydawnictwo Anakonda, 2013
Liczba stron: 289
Bruce Dickinson, ikona metalu, szermierz, pisarz, kapitan pilotujący rejsowe Boeingi.
Nie jest to opowieść o szarpidrucie, którego pięć minut sławy minęło i nie wie co począć z dalszym życiem. Bruce jest inteligentnym i mocno stąpającym po ziemi facetem, nie pozwalającym sobie na odcinanie kuponów od sławy. Stąd też jego niemałe sukcesy w szermierce w czasach, kiedy regularnie koncertował z Iron Maiden. Dickinson nie dał się wchłonąć zespołowi i udało mu się tworzyć muzykę bez popadania w sztampę. I nawet jeśli jego solowe projekty nie sprzedawały się najlepiej, jego muzyka zawsze była świeża, a on sam, w przeciwieństwie do innych członków zespołu, dostrzegał zmiany na scenie muzycznej. Aby mieć więcej swobody twórczej, nie zawahał się opuścić zespołu.
Biografie muzyków na ogół trafiają do wąskiego spektrum odbiorców, na ogół fanów. Cieszy zatem fakt, że na końcu książki znalazła się dyskografia. Niestety jest trochę zgrzytów i niedociągnięć ze strony tłumacza lub redakcji/korektora. Wiem, że nie każdy musi znać się na muzyce, ale ta książka o tym traktuje, więc z bólem zębów czytam, że muzyk zamiast na przesłuchanie idzie na audycję, zamiast na bongosach gra na bongos. Napisana przez Dickinsona książka „Przygody Lorda Ślizgacza” została wydana także u nas, o czym warto było wspomnieć w przypisie. Zagrano też cover Alice Cooper, jakby ten był kobietą.
W książce znalazł się też fragment, po przeczytaniu którego zdębiałam:
„Sowietami dowodził nowy pierwszy sekretarz, były szef KGB, Jurij Andropow, który zastąpił na tym stanowisku Leonida Breżniewa. Jednym z jego pierwszych dokonań było zwolnienie z internowania Lecha Wałęsy”.
Mam świadomość, że autor książki może mieć mgliste pojęcie o skomplikowanej historii Polski, ale tu chyba powinno się znaleźć sprostowanie redaktora. A propos Polski, Iron Maiden jest pierwszym zespołem, który zaczął trasę koncertową w kraju zza Żelaznej Kurtyny. Co więcej, zagrali nawet na weselu w Poznaniu 🙂
Z pewnością Bruce Dickinson to nietuzinkowa postać, której biografię warto spisać. Czy udało się to autorowi tej książki? Jak dla mnie nie do końca. Biografia składa się z tak wielu cytatów z innych publikacji, że czasami już nie wiadomo, co pisze sam autor, a co zapożycza. Ilość przypisów jest ogromna i już po kilku kartkach nie chciało mi się przeskakiwać na koniec, by doczytać, o co chodziło biografowi, ale wiem, że dla niektórych (tych mniej leniwych), to spora zaleta. Pomimo, że książki, w moim mniemaniu, nie czyta się łatwo, rysującą się historia muzyka jest interesująca. Jakkolwiek ciężko mi się czytało tę biografię, pragnę podkreślić, że Bruce Dickinson jest postacią, którą warto poznać, a tym, którzy podczas lotu mieli okazję usłyszeć „Tu kapitan Bruce Dickinson, dziękujemy za wybór naszych linii”, szczerze zazdroszczę.