Najlepszy Seler, 2005
Liczba stron: 182
Niezbyt często sięgam po opowiadania. A jeśli już, to raczej po sprawdzonych autorów, lub przypadkiem, kiedy na okładce nie doczytam informacji o zawartości książki. Nie lubię kiedy w każdym opowiadaniu zmienia mi się bohater, epoka, miejsce akcji. Po ten zbiór sięgnęłam świadomie, poznawszy uprzednio niektóre opowiadania na stronie internetowej autora. Co mnie ujęło w tej książce?
Wiele rzeczy, począwszy od tego, że opowiadania w niej zamieszczone są dość krótkie – liczą po kilka stron. To ważne dla mnie – chodzi przecież o to, by pewne wydarzenie opowiedzieć, czyli zamknąć w niewielu słowach. I trzeba się wyrabiać żeby opowiedzieć dokładnie to, co się zamierzało i nie zagadać najważniejszych elementów fabuły. Podobało mi się także to, że autor pisze o świecie, który nas otacza – znajome realia, współczesny język i ludzie, których i my spotykamy, nadają opowiadaniom familiarności. Co za tym idzie, niedaleko czytelnikowi do tego, by te historie wchłonąć w siebie i zaszczepić je w swojej pamięci jako anegdoty czy opowieści snute w towarzystwie. Literatura dostała szansę wyjścia z książki – zaistnienia na salonach, a jeśli już nie tam, to przy ognisku czy grillu. Kilka razy złapałam się na tym, że myślę o przeczytanym opowiadaniu jak o własnej historyjce, takiej, którą będę kiedyś przytaczać.
I chyba najważniejsze w nich jest to, że zgodnie z tym, o czym autor mówi w pierwszym opowiadaniu – opowiedziane historie są czasem tak zakręcone, że człowiek by ich nie wymyślił, za to życie chętnie serwuje nam taki galimatias. Zakończenia wielu z nich są zupełnie nieprzewidywalne – i nie dlatego, że autor posiłkuje się rozwiązaniami ze sfery fantasy… Wszystko jest jak najbardziej realne, możliwe, tylko cholernie zaskakujące.
Do głowy przychodzi mi jeszcze jedna myśl – dla czytelnika tych opowiadań oczywiste jest, że ich autor jest świetnym słuchaczem i obserwatorem – osobą, przed którą inni chętnie się otwierają. Czytając utożsamiałam narratora z autorem i podświadomie zaczęłam obdarzać go dużą sympatią.
Przez to, że opowiadania w zbiorze „Brzydka miłość” są tak wciągające runął mój plan. Chciałam dawkować sobie po kilka sztuk dziennie, a wyszło jak wyszło – dwa wieczory i po wszystkim. Pozostaję w stanie nienasycenia i najchętniej przeczytałabym jeszcze jakąś inną książkę autora. Jestem pewna, że taki kryminał w wykonaniu Getnera to byłoby wydarzenie, bo raczej nie odgadłabym kto zabił przed końcem.