Replika, 2011
Liczba stron: 249
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Anny Klejzerowicz. Szkoda, że poprzednie jej książki okazały się być zupełnie poza moim zasięgiem. Żałuję, bo po „Cieniu gejszy” mam ochotę na więcej.
W Trójmieście co rusz ktoś ginie. Wnikliwe śledztwo prowadzone przez Marka Zebrę łączy zgony z cyklem japońskich drzeworytów. Wyjątkowo piękne, choć niezbyt cenne obrazy, są na celowniku przestępców. Niepokoi się również niezależny dziennikarz Emil Żądło, ponieważ ktoś podszywa się pod niego na internetowych forach i zostawia tam tajemniczo brzmiące komentarze. Żądło i Zebra w imię długoletniej przyjaźni jednoczą swoje siły w celu odnalezienia przestępcy oraz poznania motywu jego zbrodni. Ten wcale nie jest oczywisty, ponieważ sięga daleko w historię – wiąże się z czasami wojny rosyjsko-japońskiej oraz pomocą jaką prusacy z Gdańska udzielali Japończykom.
Choć książka jest kryminałem to można nazwać ją lekką. Autorka nie eksploruje najczarniejszych zakątków duszy dewiantów, nie epatuje przemocą, nie opisuje ze szczegółami ran i obrażeń denatów, unika nawet dosadnego języka. To elegancki kryminał w starym stylu, który nie straszy ani nie obrzydza, a którego siłą napędową jest pomysł na fabułę. Książka dostarczyła mi spodziewanej rozrywki. Polecam!