Aurum, 2010
Liczba stron: 305
W książce poznajemy dalsze losy Lucyny i Tadeusza, znanych czytelnikom z „Wypadku na ulicy Starowiślnej„. Tym razem sympatyczna para wyjeżdża na wakacje do Francji na zaproszenie starych znajomych. Znajomi ci, to zamożne małżeństwo, posiadające duży apartament w Paryżu oraz ogromną posiadłość na wsi odziedziczoną po przodkach. Podczas renowacji starego sekretarzyka odkryto plik listów z początku dziewiętnastego wieku, które początkująca malarka, nastoletnia Marie pisała do swojej siostry ze stolicy.
Lektura listów pozwala przypuszczać, że Marie nawiązała romans z muzykiem pochodzącym spoza Francji. Niestety, w żadnym z listów nie ma wzmianki o imieniu i nazwisku tego artysty. Zachęcona przez przyjaciół Lucyna rozpoczyna poszukiwania powiązań między tajemniczym pianistą a osobą Fryderyka Chopina, którego wczesny pobyt we Francji nie został dokładnie udokumentowany przez biografów. Pisarka ma nadzieję na znalezienie dowodów na to, że Chopin miał romans z prababką swojej przyjaciółki.
Autorka książki przerzuca akcję powieści między współczesność a początki XIX wieku. Stawia śmiałe hipotezy oraz opisuje budzące się uczucie między malarką a mało wówczas znanym pianistą z Polski. Przedstawia także perypetie związku Lucyny i Tomasza, zniechęcenie, zazdrość, tęsknotę. W międzyczasie oprowadza czytelnika po współczesnym Paryżu, dając dużo praktycznych rad jak poruszać się po tym mieście.
Z jednej strony powieść mnie zaciekawiła – szczególnie fragmenty dotyczące przeszłości oraz udana próba odbrązowienia Chopina i przedstawienia go jako zabawnego, pełnego poczucia humoru i dystansu do siebie sympatycznego człowieka. Z drugiej strony, pewne fragmenty, głównie te dotyczące romansu współczesnego i przygód Lucyny w Paryżu, sprawiały iż tylko przebiegałam akapity wzrokiem. Za dużo w nich było treści pouczających – długie fragmenty dotyczące analizy obrazów, muzyki Chopina, przewodnik po cmentarzu Pere Lachaise, tras metra, itp. Nie twierdzę, że takie rzeczy mnie nie interesują, bo na przykład bardzo lubię czytać o malarstwie, ale nagromadzenie faktów nieistotnych dla fabuły powieści zrobiło na mnie niekorzystne wrażenie. Tak jakby autorka podpisała kontrakt na trzystustronicową powieść i trzeba było te strony wypełnić jakąś treścią.