Do światła, Andriej Diakow (Uniwersum Metro 2033)

Insignis, 2012

Liczba stron: 326

Jestem prawdziwą ignorantką jeśli chodzi o fantastykę. Dopóki nie przeczytałam na okładce na czym polega projekt Uniwersum Metro 2033, nie miałam pojęcia o co chodzi. Co więcej, zastanawiałam się dlaczego tak wiele osób w pociągu to czyta i dlaczego każdy ma inną okładkę. Teraz już wiem, że Dymitry Glukhovsky napisał książkę o postapokaliptycznym świecie, gdzie ludzie zeszli do podziemia i mieszkają w metrze. Następnie zaprosił innych pisarzy do udziału w projekcie – ich rola polega na pisaniu kolejnych historii osadzonych w tym wymyślonym świecie. (Jeśli coś pomieszałam, proszę, poprawcie mnie.)

„Do światła” jest powieścią o nastoletnim chłopcu, sierocie wychowywanej przez obcych w metrze. Gleb, bo tak na imię ma chłopiec, zostaje wybrany przez stalkera Tarana na pomocnika. Zostaje przez niego przeszkolony i wyrusza z nim i kilkoma innymi stalkerami w niezwykle niebezpieczną podróż. Grupa śmiałków wraz z członkiem sekty zwanej Exodus ma dotrzeć na wybrzeże, ponieważ wieść głosi, że widziano tam jakieś nieznane światło. Członkowie Exodusu twierdzą, że jest to arka przybyła po ocalonych. Stalkerzy mają inne zdanie – mają nadzieję, że uda im się spotkać innych ocalonych. Wyprawa jest ekstremalnie niebezpieczna, ponieważ wiedzie przez ląd – stalkerzy atakowani są przez zmutowane zwierzęta, zwyrodniałych mieszkańców odległych stacji oraz napromieniowany grunt. Nie wiedzą jeszcze, że w ich szeregach nie wszystko jest takie, jakie być powinno.

Wkroczyłam w świat wykreowany przez Diakowa z podniesionym czołem, gotowa na wszystko. Prawie wszystko. Sądziłam, że mogę się wynudzić, mogę parskać z politowaniem, mogę wywracać oczami z ironią i cynicznie komentować. Nie spodziewałam się jednego – że będę się tak dobrze bawić i czytać z zapartym tchem. Świat metra całkowicie mnie pochłonął – nie mogłam się od książki oderwać. Oczywiście, przez cały czas zdawałam sobie sprawę, że jest to bajka dla starszych dzieci (zaraz podsunę książkę mojemu dziecku), ale ta bajka jest bezbłędnie opowiedziana. Rozrywka gwarantowana.

Jest tylko jedna rzecz, która odstawała nieco od formuły przyjętej przez autora – chwilami zapędzał się w tzw. złote myśli. Zazwyczaj gdzieś na początku nowego rozdziału rozpoczynał dywagacje nad naturą ludzką lub nadzieją – moim zdaniem, nie było to konieczne, bo i tak w książce chodzi o zabawę, napięcie, suspens a nie o głębię intelektualną.

Mimo tego książkę oceniam wysoko i lada dzień chwytam drugą część przygód Gleba w świecie Metra 2033. Wam również polecam Diakowa na rozpoczęcie swojej przygody z fantastyką.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *