Agora, 2012
Liczba stron: 140
W przypadku tej książki poleciałam na okładkę i kieszonkowy format. Jestem „gadżeciarą” i lubię rzeczy ładne, a ta książka jest estetyczna i urzeka od pierwszego spojrzenia. Estetyka i uroda nie kończą się jednak na okładce lecz towarzyszą czytelnikowi w każdym zamieszczonym w tomiku opowiadaniu. A tych jest wiele – praktycznie każde z nich o innej tematyce.
Niektóre opowiadania są realistyczne – rzeczy w nich opisane mogłyby się zdarzyć, część zawiera elementy fantastyczne czy nawet sci-fi, jak chociażby to, w którym gang złodziei udoskonala człowieka w taki sposób, aby wszędzie mógł się wślizgnąć. Człowiek wyspecjalizowany do włamań może mieć kształt wężowaty. Mnie jednak bardziej przypadły do gustu te opowiadania, które hipotetycznie mogłyby mieć miejsce. Pierwszym, które przychodzi mi na myśl jest „Śmierć cyrkowca” mówiące o dziwnej pasji bohatera – wyklejankach z zepsutych zabawek, które być może osiągnęłyby status dzieła sztuki, gdyby nie spotkał ich fatalny los. Inne, opowiada o znanej uzdolnionej pisarce, której romans z żonatym mężczyzną zmienia się w największy koszmar życia. To opowiadanie ma znamiona thrillera.
W centrum zainteresowania autora jest człowiek – jego zdolności, upodobania, ambicje oraz sumienie. Elementami łączącymi wszystkie opowiadania są: Rzym, będący miejscem akcji oraz światło. To drugie to trochę mój wymysł – czytając czułam się jakbym siedziała gdzieś w pełnym słońcu i wygrzewała się w jego blasku. A przecież jest styczeń, na dworze ciemno, pada śnieg. Książka Mikołajewskiego przenosi jednak w inny klimat. Od zdań, z których składają się opowiadania, bije autentyczne ciepło. Warto sięgnąć po książkę właśnie teraz, żeby pobyć trochę w Rzymie i podglądać sympatycznych (w większości) bohaterów Jarosława Mikołajewskiego.