Co rok to prorok – czasem nawet trzech proroków. Tyle można wywnioskować zerkając na chronologiczną listę książek opublikowanych przez Mary Higgins Clark. A zerknęłam na tę listę kierowana wrażeniem, że książka, którą czytam, jest produkcji hurtowej. Nie to, że książka jest zła, że coś się nie klei, że rwą się wątki. Wręcz przeciwnie – wszystko jest na swoim miejscu. Jednak czegoś mi brakowało, bo nie ma w niej miejsca na dygresje, postaci są zaznaczone bardzo schematycznie, jest tylko to, co być powinno. Ani słowa więcej. Brakuje przekonywających bohaterów, brakuje opisów, przymiotników, szeroko pojętego tła. Książka podzielona jest na mnóstwo króciutkich rozdziałów, kadrów, które pokazują pojedyncze sceny – tak jakby autorka pisała z myślą o scenariuszu filmowym.
Kathy i Kelly, trzyletnie bliźnięta, zostają uprowadzone dla okupu. Porywacze żądają sumy nieosiągalnej dla rodziców dzieci. Na pomoc przychodzi firma zatrudniająca ojca bliźniaczek i oferuje zapłacenie okupu. Sprawy jednak zaczynają się komplikować, gdy porywacze przestają się z sobą dogadywać. W rezultacie tylko jedna z dziewczynek wraca do domu.
Fabuła jest ciekawa, do końca nie wiadomo który z podejrzanych zaplanował i przeprowadził całą akcję uprowadzenia dzieci. Jednak, okazuje się także, że mało kto w powieści ma czyste sumienie i w rezultacie za jednym zamachem policja zamyka kilka spraw. Takie nagromadzenie złoczyńców w jednym miejscu to, moim zdaniem, lekkie przegięcie. Nie poczułam sympatii do żadnego z bohaterów, nawet do zrozpaczonych rodziców – wszyscy bohaterowie to tylko szkice postaci. Poza tym czyta się szybko, dość przyjemnie, ale z poczuciem, że są znacznie lepsze kryminały niż to, co oferuje Mary Higgins Clark.