Iskry, 1987
Liczba stron: 47
Znalazłam takie dwa cieniutkie kryminały Hammetta w bibliotecznym koszu książek za złotówkę. Skorzystałam z okazji by przekonać się jak pisał twórca „Sokoła maltańskiego” i czy opowiadania kryminalne napisane w latch trzydziestych ubiegłego wieku mogą zainteresować współczesnego czytelnika. Ponadto ciekawiło mnie w jaki sposób działają detektywi w czasach „przedgadżetowych”, posługując się przede wszystkim sprytem oraz bronią palną.
Do prywatnej agencji detektywistycznej zgłasza się zamożna obywatelka amerkańska pochodzenia chińskiego. W jej rezydenzji w niewyjaśnionych okolicznościach zamordowano dwie służące. Sama właścicielka została uwięziona, a gdy udało jej się uwolnić z więzów, odkryła nieobecność dwóch pozostałych służących, którzy prawdopodobnie zbiegli z miejsca zdarzenia. Detektyw, który otrzymuje tę sprawę do wyjaśnienia, zaczyna śledztwo od wizyty w dzielnicy chińskiej, w której ma nadzieję odnaleźć odpowiedzi na nurtujące go pytania.
Czytelnik dostaje kryminał z mocno skumulowaną akcją. Wiele się w nim dzieje i trzeba czytać bardzo uważnie, by w natłoku informacji nie umknęły te, istotne dla zrozumienia akcji. Autor poświęca mało miejsca wszelkim opisom i wyjaśnieniom, nie ma także praktycznie żadnych wątków pobocznych. Detektyw zupełnie nie ma prywatnego życia i od rana do nocy, a nie raz także i w nocy, zajmuje się wyjaśnianiem zagadki kryminalnej. Dość istotną rolę przypisuje się topografii San Francisco, a w szczególności dzielnicy chińskiej. Nie mniej ważny jest okres, w którym odbywają się opisane wydarzenia, przypadający na czas prohibicji w Stanach Zjednoczonych.
Czy mi się podobało? Skłaniałabym się ku odpowiedzi przeczącej, ale trudno jednoznacznie odpowiedzieć, bo świadoma jestem przecież ograniczeń jakie narzuca forma opowiadania. Z drugiej strony, tak skonstruowana akcja nie pozwala czytelnikowi na snucie własnych przypuszczeń, ponieważ nie ma on niezbędnych do tego informacji. Rola czytelnika zredukowana jest do śledzenia poczynań detektywa, który dzięki swojej wiedzy, wyprzedza procesy myślowe czytającego co najmniej o jeden krok.
Aby utwierdzić się w moich przemyśleniach, lub też zweryfikować je, mam jeszcze jedno opowiadanie kryminalne Hammetta na podorędziu.