Liczba stron: 526
Tłumaczenie: Teresa Worowska
Ta książka-dziennik wymyka się wszelkim kategoriom. Bezapelacyjnie jest najlepszą jaką przeczytałam w ostatnich miesiącach. Lekturę jednak dawkowałam sobie przez pół roku – nie dlatego, że brnęłam z trudem, lecz po to, by mieć ją na dłużej i by niczego nie uronić z całego bogactwa znaczeń. Wcześniej ukazał się jednotomowy wybór z dzienników tego węgierskiego pisarza. Tym razem tłumaczka, a zarazem redaktorka dokonała wyboru z nieokrojonego dziennika publikowanego na Węgrzech. Cały cykl planowany jest w Polsce na sześć tomów, z czego niedawno ukazał się drugi.
Lata 1943-1948 to okres wielu zmian w rodzinie Maraiego. Przede wszystkim jednak to czas, kiedy Węgry będące sojusznikiem Hitlera stały się jego wrogiem, a dawni strzałokrzyżowcy błyskawicznie zmienili barwy na czerwone, przygotowując się na wkroczenie Rosjan. Dla pisarza, próbującego zdystansować się od znienawidzonej polityki, takie konformistyczne postępowanie było czymś obrzydliwym, pogardzał tym, wstydził się za swoich rodaków, czuł, że nie pasuje do nich i chciał bronić swojej odmienności i wolności. Po wojnie było to coraz trudniejsze.
Marai stworzył jeden z najbardziej obrazowych opisów działań wojennych i ich skutków dla jednostki – małego trybiku machiny, który tylko do pewnego stopnia jest w stanie wziąć odpowiedzialność za swoje życie i dobro swoich bliskich. To, co dzieje się wokół niego, jest tak potężne, ostateczne i poza zasięgiem, że życie jednostki nie ma najmniejszego znaczenia. Podobnie jak jego dobra materialne, które gromadził od lat. Marai najbardziej żałuje utraty swojej biblioteki, czuje ból po utracie książek, które przez całe życie były jego najbliższymi przyjaciółmi.
Ten czas to również zmiany w życiu osobistym – wraz z żoną, Sandor Marai bierze na wychowanie sierotę, kilkuletniego chłopca. Ponadto umierają bliscy mu ludzie, a on sam podejmuje ważną, nieodwracalną decyzję emigracji do kraju poza reżimem komunistycznym, w którym nie potrafi tworzyć, nie potrafi żyć, nie potrafi udawać, że akceptuje zmiany, jakie zachodzą w społeczeństwie.
Ten dziennik nie jest tyko zapisem zdarzeń, jakie zachodzą w jego życiu i poza nim. To przede wszystkim głęboka analiza samego siebie. Marai to prawdziwy erudyta, człowiek inteligentny, wrażliwy i niezłomny. Nie jest chorągiewką na wietrze (w przeciwieństwie do swoich rodaków), odczuwa ogromny dyskomfort związany z brakiem wolności po wojnie, nie potrafi dostosować się do nowych czasów, wątpi w swoje siły twórcze, wstydzi się za swój kraj, pragnie uwolnienia, a jednocześnie ma świadomość tego, że na zawsze pozostanie Węgrem. Każde zapisane w dzienniku zdanie jest ważne, niesie za sobą ogrom treści i głębię psychologiczną. To kopalnia „złotych myśli” dla tych, którzy lubią zaznaczać lub wynotowywać cytaty z książek. Koniecznie przeczytajcie!