Zyski i S-ka, 2010
Liczba stron: 270
Mam duży problem z podsumowaniem tej książki, mam nawet wątpliwości czy powinnam pozwolić na to, żeby czytał ją mój syn. „Dzikie stwory” jest bowiem książką bardzo niejednoznaczną. Powstała później niż film pod tytułem „Gdzie mieszkają dzikie stwory”, ponadto była wzorowana na komiksie Sendaka (ani filmu, ani komiksu nie znam).
Powieść zaczyna się wciągająco, ale rozwinięcie historii jest dość … dzikie.
Max jest ośmiolatkiem. Nie do końca ogarnia rzeczywistość. I choć wydaje się, że trzyma się z boku i zajmuje własnymi sprawami, przeżywa rozstanie rodziców, martwi się wciąż zatroskaną i zapracowaną matką, jej nowym partnerem oraz siostrą, która wraz z rozpoczęciem nauki w szkole średniej stała się niedostępna i zarozumiała. Max lubi płatać figle, ale ma trudności z opanowaniem swoich emocji i oceną sytuacji. Nie rozróżnia dobra od zła, nie umie przewidzieć konsekwencji swoich zachowań. Po jednej z awantur domowych, którą sprowokował swoim nieopanowaniem, ucieka w kierunku lasu, tak jak stoi, czyli w przebraniu wilka. Po długiej podróży łodzią dociera do wyspy zamieszkałej przez prawdziwe dzikie stwory. Są to ogromne stworzenia, które w Maxie chcą widzieć króla, przewodnika, kogoś kto wprowadzi do ich życia trochę ładu, bezpieczeństwa i spokoju.
Pobyt na wyspie oraz psoty, przygody i wyzwania jakie Max stawia przed stworzeniami zajmują większą część książki. Stworzenia, podobnie jak Max nie znają umiaru w niczym. Gdy niszczą coś, to niszczą to w stu procentach, gdy budują starają się wykonać wszystko jak najszybciej, jak najpotężniej. Wszystko traktują dosłownie, nie znają przenośni i metafor ani także reguł rządzących światem ludzi. Jednakże oczekiwania chłopca wobec stworów oraz stworów wobec Maxa w dużym stopniu się rozmijają.
Liczyłam na to, że po wielu porażkach związanych ze swoistym ADHD, Max wreszcie wyciągnie jakieś wnioski ze swoich zachowań. Może nawet zobaczy czasem jakiś ciąg przyczynowo-skutkowy. Jednak on przez cały pobyt na wyspie przekonany jest o własnej nieomylności i raz po raz pakuje się w tarapaty, narażając pozostałe zwierzęta na niebezpieczeństwo, skłócając je ze sobą, wprowadzając zamęt w ich egzystencję. Dlatego też nie sądzę by lektura tej książki była odpowiednia dla dzieci. Zbyt dużo w niej wyimaginowanego świata, w którym praktycznie nie ma konsekwencji złego postępowania, za mało natomiast jest prawdy o prawdziwym życiu, w którym ponosi się skutki nieodpowiedzialnych zachowań. No i poza tym cały ten Max strasznie mnie irytował swoją dziecięcą głupotą… ale to już tak na marginesie.