Liczba stron: 328
O tragicznie zakończonym wejściu na Everest z dnia 10 maja 1996 roku powiedziano już chyba wszystko, wypowiedzieli się już chyba wszyscy, którzy przeżyli. Doszło do licznych kontrowersji, napisano kilka książek, nakręcono kilka filmów. Beck Weathers jest tym, który wedle wszelkiego prawdopodobieństwa powinien zostać w górach pod warstwą śniegu i lodu. A jednak przeżył, co można postrzegać albo w kategoriach cudu, albo niezwykłej wytrzymałości jego organizmu i psychiki.
Gdy po ataku szczytowym załamała się pogoda wielu himalaistów zmierzających do obozu znalazło się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Spadła temperatura, nic nie było widać, padał śnieg, dął porywisty wiatr. Beck Weathers po długiej walce ze zmęczeniem, wreszcie stracił przytomność. Uznano go za zmarłego, a on, ku zaskoczeniu wszystkich himalaistów, po kilkunastu godzinach zszedł do obozu o własnych siłach.
Po latach wspomina tę historię oddając głos znajomym, swoim dzieciom i swojej żonie, którzy opowiadają o Becku i jego górskiej pasji ze swojego punktu widzenia. Książka ma ogromny potencjał, z samego nieudanego, tragicznie zakończonego wejścia na Everest można stworzyć trzymającą w napięciu opowieść o bohaterstwie i niezłomności oraz o podwójnej moralności i braku empatii. Autorzy tej książki postanowili jednak, że ostatnia wysokogórska wyprawa Weathersa będzie tylko punktem wyjścia do książki o nim samym i jego problemach małżeńskich, które, niestety, rozsiadły się okrakiem na całej historii i wciąż o sobie przypominają .
Świetnie czyta się kwestie Becka, ponieważ ma on duże poczucie humoru, jest autokrytyczny i mimo wszystkiego, co przeszedł, tryska optymizmem. Aż nie chce się wierzyć, że jest to człowiek dręczony depresją, która często powraca w książce. W opowieści postrzegamy go pozytywnie, choć przecież jest facetem, który, by żyć, musi wciąż coś sobie udowadniać (na przykład to, że zdobędzie Koronę Ziemi). To, co mówi jego żona, stawia ją w pozycji zgorzkniałej kury domowej, którą wielu czytelników doskonale zrozumie.
Pomimo tego, że książkę czyta się nieźle, to pozostaje niesmak – za dużo w niej wszystkiego, zbyt wielu bohaterów (po co w ogóle opowiadać o kolejnej rodzinnej tragedii, jaka rozegrała się w niespełna rok po powrocie Becka z Himalajów?). To, co najważniejsze, najciekawsze, co widnieje na okładce i w tytule, zostało rozmienione na drobne, poszatkowane i przemielone przez rodzinę i znajomych Becka. To bardziej książka o chwiejącym się w posadach małżeństwie niż o wspinaczce górskiej. Niestety. Stąd pewnie bardziej spodoba się miłośnikom literatury obyczajowej niż górskiej.
Czytałam gdzieś, że książka jest beznadziejna i że lepiej obejrzeć film i chyba ta opinia tak mocno mi się zapisała w głowie, że nawet nie sięgnę po egzemplarz..
Nie jest beznadziejna, ale nie jest tym, czym chcielibyśmy, żeby była. Weathers napisał swoją autobiografię, choć znany jest tylko z tego, że przeżył na Evereście. My byśmy chcieli czytać o tym wydarzeniu, on natomiast uznał, że ważniejszy jet całokształt jego życia i przemiany.