Fragmenty. Wiersze, zapiski intymne, listy, Marilyn Monroe

Wydawnictwo Literackie, 2011

Liczba stron: 270

Ikona stylu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych podziwiana jest do dziś i wciąż ma mnóstwo fanów. Nie powiedziałabym, że zaliczam się do tej grupy, ale przyznam, że uroda Marilyn robi na mnie wrażenie. Kiedy ukazała się ta książka, pomyślałam, że warto przekonać się jaka była Marilyn prywatnie.

Zapiski aktorki podzielone są na działy przez redaktora książki albo według notesu, w którym je znaleziono, albo według charakteru tych zapisków. Każdy rozdział opatrzony jest niedługim przypisem pozwalającym umiejscowić notatki w jakimś okresie życia autorki.

Co wyłania się z jej notatek?

Wydaje się, że Marilyn przez całe życie była niepewna siebie. Uświadamiała sobie braki w wykształceniu, które mogły onieśmielać ją w kontaktach z ludźmi prominentnymi i wykształconymi. Podejmowała wysiłki aby dokształcać się, czy to poprzez lektury, czy przez uczestnictwo w kursach. Wiedziała, że jej głównym atutem jest atrakcyjny wygląd. Ponadto, wydaje się, że Marilyn była skrupulatna w tym, co robiła. Usilnie starała się poukładać przede wszystkim swoje wnętrze, ale także świat zewnętrzny. Z zapisków wyziera również obraz dziecka skrzywdzonego w dzieciństwie. Trauma z tamtych lat jest prawdopodobnie omawiana przez nią podczas spotkań z psychoterapeutą. Najbardziej uderza pustka wyzierająca z notatek z okresu rozpadu jej małżeństwa z Arthurem Millerem.

Niektóre notatki dotyczą spraw codziennych, inne to fragmenty listów. Marilyn próbowała również pisać wiersze, notowała sny oraz zasłyszane zdania innych osób.

Podczas lektury zastanawiałam się czy fakt, że Marilyn Monroe ma tak wiele fotografii z książką w ręce nie wynikał z potrzeby zademonstrowania światu że jest osobą wykształconą, intelektualistką z seksownym ciałem. Być może aktorka w ten sposób leczyła swój kompleks i starała się przełamać stereotyp o seksownych blondynkach?

Nie żałuję wieczoru poświęconego na tę lekturę, aczkolwiek wciąż czuję lekkie zażenowanie tym, że czytałam zapiski nie przeznaczone dla moich oczu. Nie sądzę, żeby Marylin Monroe pragnęła aby jej prywatne notatki zostały upublicznione. Cóż, taka jest cena sławy…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *