Liczba stron: 304
Japonia nękana jest trzęsieniami ziemi kilkaset razy w ciągu roku. Większość wstrząsów nie zakłóca normalnego funkcjonowania, ludzie przyzwyczaili się do drgań, wiedzą jak się przed nimi zabezpieczać, gdzie się chować. Miasta wyposażone są w systemy ostrzegania, nadmorskie miasteczka chronione są wielometrowymi zaporami, mieszkańcy mają ustawione powiadomienia w komórkach. A mimo tych wszystkich zabezpieczeń 11 marca 2011 roku natura złowieszczo zatriumfowała nad technologią i inżynierią. Tsunami, do którego doszło po potężnym wstrząsie u wybrzeży Honsiu, pokonało zapory, wdarło się do miast, doszło wyżej, niż zakładały plany. Wiele bezpiecznych punktów zbiórek dla ludności znalazło się pod wodą. Tsunami uszkodziło również elektrownię jądrową w Fukushimie.
Katarzyna Boni sprawdziła jak radzą sobie ludzie, którzy przeżyli tragedię. Z rozmów zrodziła się ta książka, w której poziom smutku na jedną stronę przekracza normy, a mimo tego, w żadnym momencie nie czuć ckliwości i sentymentalizmu. O bólu, utracie, heroizmie można pisać rzeczowo. Opowieści tworzą wieloaspektowy obraz społeczeństwa, które zostało doświadczone ponad miarę i jeszcze długo nie otrząśnie się ze skutków tsunami.
Autorka zaczyna od człowieka i kończy na człowieku. To on został najbardziej poszkodowany, woda zabrała jego bliskich, zniszczyła mu dom i miejsce pracy, został mu jedynie kredyt do spłacania. Ból po utracie rodziny jest nie do uleczenia, lecz można go stłumić biorąc udział w poszukiwaniu ciał – pod ruinami, na dnie morza, wchodząc do strefy napromieniowanej. Do teraz wiele rodzin mieszka w domach tymczasowych – kontenerowych osiedlach. Nadal nie przepracowali traumy, co z jednej strony wynika ze specyfiki tego narodu, a z drugiej z braku warunków ku temu. Trochę pomagają im w tym mnisi, od czasu do czasu otwierając kawiarenkę, w której można żalić się i narzekać. Zrzucenie trosk z serca pomaga i oczyszcza. Coraz popularniejsze stają się objazdowe kina wyświetlające krótkie filmiki powodujące wzruszenie – płacz uwalnia od napięcia, a płacz w miejscu publicznym sprawia, że można żałobę dzielić z innymi.
Trudno stopniować rozmiary tragedii, lecz nie ma chyba większej niż ta, która spotkała rodziny mieszkające w okolicach elektrowni w Fukushimie. Oni do swoich domów, na swoją ziemię już nie wrócą. Nie pójdą łowić ryb w strumieniu, nie zjedzą rosnących za domem grzybów, nie będą uprawiali żyznej ziemi. I już zawsze będą martwić się o zdrowie, swoje i bliskich. Autorka wspaniale opisała heroiczną walkę pracowników elektrowni z żywiołem, walkę, którą niektórzy już przypłacili życiem.
„Ganbare!” oznacza „trzymajcie się, wytrwajcie, dacie radę”. A jeśli wątpcie w to, możecie zapisać się na warsztaty umierania – dzięki nim łatwiej oswoicie się z myślą o swojej śmiertelności. Pomiędzy przetrwaniem a śmiercią jest tylko niewielka granica. Wypełniają ją wspomnienia, obawy, ale i nadzieje na przyszłość. Katarzyna Boni przyniosła nam opowieść o współczesnej Japonii, kraju zmaltretowanym przez naturę, ludziach z trudem radzących sobie z życiem i tych, którzy odnaleźli sens i próbują walczyć. Napisane poruszająco, lecz nie ckliwie, zaskakująco, świeżo. Jednym słowem – DOSKONALE.
Tę książkę po prostu muszę przeczytać.