Gdzie mól i rdza, Paweł Pollak

Oficynka. 2012

Liczba stron: 381

Twórczość Pawła Pollaka znam dość dobrze i w związku z tym czekałam na pojawienie się tej książki od kiedy dojrzałam ją w zapowiedziach. Mój entuzjazm trochę opadł, gdy okazało się jaka jest gruba i jaką ma niewielką czcionkę. Kiedy jednak wciągnęłam się w czytaną historię szybko zapomniałam o tych drobnych niedogodnościach.

Dużo dzieje się już w prologu, a potem jest jeszcze ciekawiej. Akcja powieści rozgrywa się we Wrocławiu, który nie jest mi zupełnie obcym miastem i wiele lokalizacji umiałam umiejscowić w przestrzeni. We Wrocławiu ktoś morduje emerytów. Zbrodnie są nietypowe – jeden ginie od strzały zatrutej kurarą wypuszczonej z łuku, inny zostaje zamordowany jeszcze bardziej egzotycznym narzędziem. Niestety, nie skończy się na dwóch ofiarach, a komisarz Przygodny, który prowadzi śledztwo, będzie miał trudny orzech do zgryzienia, ponieważ ze względu na wiek i stan zdrowia pomordowanych, nie mają oni zbyt rozległych kontaktów towarzyskich, a w związku z tym, krąg podejrzanych ogranicza się do pojedynczych osób.

Sam Przygodny jest bohaterem, którego da się lubić. Jego hobby jest czytanie książek, co sprawia, że człowiek pozbywa się wielu stereotypów na temat inteligencji przedstawicieli ścigania. Nie jest postacią szablonową również dlatego, że oprócz pracy pochłaniają go także problemy osobiste. Co ma zrobić mężczyzna po czterdziestce, który wiernie trwał przy jednej kobiecie dopóki nie wygasło między nimi uczucie? Czy powinien udać się z żoną na terapię rodzinną? A może lepiej nie powoływać do życia Frankensteina uczuć i rozstać się w zgodzie?

Inne postacie wypadają równie dobrze. Dziennikarz, kolega Przygodnego i gwiazda lokalnej gazety, to największy męski szowinista jakiego nosi ziemia dolnośląska. Asystent Przygodnego – Gajda, to niczym nie wyróżniający się policjant, który ma swoje lepsze i gorsze dni. Najbardziej charakterystycznym z bohaterów jest patolog sądowy. Bryluje w złośliwych ripostach i cechuje go zawsze zły humor. Szkoda, że patolog jest postacią drugoplanową. Przy okazji warto podkreślić, że dialogi są mocną stroną tej książki. Czasem lekko abstrakcyjne, ale nieodmiennie lekkie i niewymuszone.

Akcja książki posuwa się w stałym, szybkim tempie. Pod koniec przyspiesza jednak do galopu, co moim zdaniem, działa trochę na jej niekorzyść, bo odnosi się wrażenie, że wyjaśnienie sprawy jest zbyt lakoniczne, a czytelnik nie dostaje odpowiedzi na wszystkie pytania. Mimo tego „Gdzie mól i rdza” to bardzo dobry kryminał, który niczym nie odbiega od tak popularnych ostatnio skandynawskich produkcji. Zachęcam do lektury!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.