Gnój, Wojciech Kuczok

W.A.B., 2005

Liczba stron: 213

Wojciech Kuczok nie boi się mówić o sprawach smutnych i trudnych. Co więcej, on lubi poruszać tematy, które często bywają przemilczane, spychane w niepamięć, uznawane za nieeleganckie.

W powieści pt: „Gnój” rozprawia się z pojęciem rodziny. Śląska rodzina starego K nie jest liczna, choć jego ojciec stawiając dom myślał o wnukach i prawnukach. Z całej rodziny zostali dwaj bracia oraz ich siostra. Wszyscy oni uznają się za inteligencję i pogardzają robotnikami. Tylko stary K ożenił się (z kobietą z ludu) i spłodził dziecko. Jego rodzeństwo mieszka w tym samym domu zajmując niższe piętro, parter natomiast został sprzedany i jest zajmowany przez parę alkoholików. Narratorem książki jest syn starego K, który opowiada o dzieciństwie w swojej dysfunkcyjnej rodzinie.

Ojciec, zwany starym K bardzo chętnie ucieka się do przemocy w stosunku do syna. Kary te prawdziwe, te wyimaginowane, te zaległe i na zapas wymierza przy użyciu pejcza. Bije do krwi, bije w przekonaniu o swojej słuszności i „dla dobra” dziecka – bo przecież syn musi być mężny, a nie ryczeć jak baba. Matka nie umie, a może nie chce sprzeciwić się ojcu, choć na co dzień wszczyna piekielne awantury o drobiazgi. Rzadko staje w obronie syna, ale i tak jest dla niego jakimś oparciem. Szkoła i okolica to miejsca równie ponure jak dom – w szkole przede wszystkim należy wyuczyć się odpowiednich strategii przetrwania, po okolicy lepiej się nie pętać, a szczególnie niebezpiecznie jest w pobliżu cmentarza.

Kuczok pokazuje obrazy, rzadko osądza i wartościuje swoich bohaterów. Pozwala by ich postępowanie świadczyło o nich samych – tak jest w przypadku zdewociałej ciotki, czy nieśmiałego i wycofanego wujka, któremu brakuje w życiu miłości. Autor rewelacyjnie przedstawia wątek dotyczący romansu wujka. Chociażby na tym fragmencie wyraźnie widać mechanizmy rządzące tym środowiskiem – dulszczyznę, dewocję, wybujałe aspiracje, zacofanie i zawiść. Zakończenie zaskakuje, nie spodziewałam się takiego finału książki. Pisząc o „Senności” wspominałam o specyficznym języku powieści – w „Gnoju” autor jakby dopiero zaczynał eksperymentować z językiem, w każdym razie mniej jest neologizmów i przeskoków myślowych.

Podczas lektury zastanawiałam się głównie nad tym jakie dzieci wyrastają w takich rodzinach. W jakim stopniu dzieciństwo spędzone pod znakiem upokorzeń, strachu i bólu przekłada się później na zachowanie dorosłego człowieka? Jak silną trzeba mieć osobowość, by przetrwać i pozostać normalnym? Czy bite i poniewierane dzieci stają się dorosłymi podobnymi do swoich rodziców? Na te pytania odpowiedzi w książce nie znajdziemy, co jednak w żaden sposób nie umniejsza jej wartości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *