
Dwunastoletnia Emma Graham mieszka w Hotelu Paradise nad jeziorem. Hotel należy do jej rodziny i wszyscy pomagają w prowadzeniu tego interesu. Do jej obowiązków należy pomoc w przygotowywaniu posiłków oraz obsługiwanie klientów w ich trakcie. Nie chodzi do szkoły w czasie sezonu turystycznego, więc ma mnóstwo czasu.
Jest dziewczyną inteligentną, świadomą swoich wad i zalet, umiejącą zjednywać sobie ludzi, aczkolwiek nie ma zbyt wielu znajomych w swoim wieku. Najbardziej lubi przebywać i rozmawiać z osobami starszymi – szeryfem Samem, kelnerką Maud, starszymi paniami prowadzącymi małe sklepiki.
Emma ma dużą swobodę ruchów, nikt jej nie kontroluje i nie rozlicza z czasu spędzonego poza hotelem. Trochę z nudów, trochę z zaciekawienia, postanawia zająć się tajemniczym utonięciem dziewczynki w Jeziorze Duchów. Wydarzenie to miało miejsce czterdzieści lat wcześniej, a okoliczności śmierci dziewczynki nigdy nie zostały wyjaśnione.
Aby dowiedzieć się czegoś o zmarłej dziewczynce i ciotkach, z którymi mieszkała w domu na skraju jeziora, Emma musi odbyć kilka niedalekich podróży do Cold Flat Junction oraz odwiedzić niektórych starszych mieszkańców miasteczka. Nie może liczyć na pomoc zaprzyjaźnionego szeryfa, ponieważ w tamtym czasie nie pracował jeszcze w mieście. Poza tym, jego uwagę całkowicie zaprząta sprawa zamordowanej w miasteczku niezidentyfikowanej dziewczyny.
Martha Grimes i jej pisarstwo spodobało mi się przy okazji czytania pierwszej z cyklu angielskich powieści z Richardem Jurym „Pod Huncwotem”. Tutaj mamy prowincjonalną Amerykę lat sześćdziesiątych odmalowaną z dużą dbałością o szczegóły. Jest to powieść adresowana ni to do nastolatków, ni to do dorosłych. Raziło mnie, że opisy i akcja są trochę zbyt rozwlekłe i powtarzalne. Z drugiej strony leniwie rozwiązywana zagadka z przeszłości splątana z nową zbrodnią wciąga i każe czytelnikowi towarzyszyć Emmie w jej rozterkach i odkryciach. Na pewno dokończę ten trzytomowy cykl amerykański, bo mam już na półce kolejny tom „Stacja Cold Flat Junction”.