Ja jestem Halderd, Elżbieta Cherezińska

Zysk i S-ka, 2010

Liczba stron: 484

Seria „Północna Droga” rozpoczyna się „Sagą Sigrun”, po przeczytaniu której dosłownie oniemiałam z zachwytu. Czytam mnóstwo książek, ale niezwykle rzadko udaje mi się natrafić na taką, która pochłania mnie dokumentnie, która żyje ze mną jeszcze długi czas po przeczytaniu ostatniej strony. Kolejne części cyklu pojawiły się u mnie zaraz po oddaniu do biblioteki „Sagi Sigrun”, czyli naprawdę dawno temu, a ja głupia nie czytałam ich bojąc się, że nie sprostają moim wyśrubowanym wymaganiom, które orbitują gdzieś w okolicach Marsa. Dopiero piękna „Korona śniegu i krwi” uspokoiła mnie i utwierdziła w przekonaniu, że książki Elżbiety Cherezińskiej są magiczne, bez względu na to czy są o Wikingach czy o Piastach.

Koniec dziesiątego wieku na ziemiach północnych to wciąż okres Wikingów, dla których nie ma życia bez bitew, wojen i potyczek. Mężczyźni szaleją po lądach i morzach, kobiety są ich stałym lądem, zarządcami majątków, bezpieczną zatoką, do której przybijają zwożąc łupy wojenne. Bycie kobietą nie jest proste, szczególnie wtedy kiedy pragnie się od życia więcej niż ofiaruje ograniczony mąż.

Kim jest Halderd?

Jej postać pojawia się w pierwszej części cyklu. Sigrun kilkakrotnie spotyka swoją ciemnowłosą sąsiadkę, która napawa ją lękiem i podziwem. Ten tom koncentruje się na jej życiu i losach, które ją zahartowały. Śledzimy życie bohaterki od smutnego biednego dzieciństwa naznaczonego haniebnym czynem brata oraz jego śmiercią, poprzez nieudane, rozczarowujące małżeństwo oraz dozgonną przyjaźń ze swoją służącą – Szczurą. Halderd jest matką sześciu synów oraz sekretną kochanką. Dla swojego ukochanego staje się silna, zdecydowana i bogata. Wspiera go, chociaż nie do końca rozumie głoszone przez niego idee chrześcijańskie. Halderd jest także osobą pełną pasji, oddaną, ale stąpającą twardo po ziemi. Jest znacznie lepszym władcą niż jej mąż. Jest niezwykła.

Ale żeby wgnieść czytelnika w fotel/łózko/krzesło/podłogę nie wystarczy zwykły opis życia wyjątkowej kobiety. Trzeba jeszcze dodać tajemniczej esencji, którą dysponuje tylko Elżbieta Cherezińska. Jej idealnie wyważone składniki to szczypta fantasy, garść faktów historycznych, odrobina erotyki, wyciąg ze skandynawskich wierzeń plus ogromny talent fabularny autorki. Mikstura ta sprawia, że magia powieści oczarowuje czytelnika i trzyma go w swojej mocy.

Zaraz zabieram się za dwie kolejne części cyklu, wiedząc, że nawet jeśli moje oczekiwania wystąpią poza obręb Drogi Mlecznej, to „Północna Droga” z łatwością je tam odnajdzie.

PS

Obawiam się, że napisałam straszliwie egzaltowany banał, bo nie umiem wyrazić swojego zachwytu. Powtórzę zatem to, co napisałam dziś na FB: „Najtrudniej mi napisać o książkach, które zachwycają. Najłatwiej o gniotach 🙂 Piękno nie daje się ująć w słowa.” Liczę jednak, że udało mi się zachęcić Was do lektury.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.