Liczba stron: 334
Zabicie małżonka wydaje się sprawą prostą, Mając sporo czasu (a główna bohaterka, Kasia, go ma) można wymyślić tysiąc pułapek, by śmierć męża wydawała się nieszczęśliwym wypadkiem. Ostatecznie można mu nagotować trujących grzybów. Kasia Donek oddaliła się od swojego męża, nie pasuje jej rola kury domowej, nie może znieść ciągłych docinków pod swoim adresem. Ponadto ma pewność, że Darek ją zdradza. Może się z nim rozwieść, powiecie. Nie jest to takie proste, bo rozwód zniweczy jej szanse na ogromny majątek. Żeby zdobyć pieniądze przepisane przez bajecznie bogatą ciotkę, musi albo urodzić dziecko (i to szybko), albo pozbyć się małżonka (nieodwołalnie i ze skutkiem śmiertelnym). W przeciwnym razie fortuna trafi do parafii katolickiej w Stanach Zjednoczonych. Kasia zaczyna planować zasadzki na swojego niewiernego małżonka. Nie wie jeszcze, że nie tylko ona wpadła na pomysł pozbycia się przeszkody w dostępie do pieniędzy. Na domiar złego do sprawy włącza się bandzior, od którego Donek pożyczył kupę pieniędzy oraz amerykańskie siostry zakonne. Każdy poluje na każdego. A Warszawa przez jeden dzień staje się najbardziej niebezpiecznym miejscem na mapie świata.
Ależ trzeba mieć wyobraźnię, żeby to wszystko wymyślić i napisać tak, żeby nie zgrzytało w czytaniu! Choć autor wprowadził wiele postaci kierujących się różnymi motywacjami (głównie finansowymi), to udało mu się utrzymać w ryzach akcję i tempo, a także zgrać wszytko, by działało jak w szwajcarskim zegarku. Owszem, przez całą książkę mamy świadomość, że jest to konwencja komediowa, w związku z czym wszystko jest możliwe, lecz mimo tego nie odczuwa się sztuczności w kreowaniu zdarzeń i postaci (a tak miałam w przypadku Jonasa Jonassona, tego od „Stulatka” – facet mnie drażni, a nie śmieszy). W przypadku Rogozińskiego nie umiem powstrzymać głośnego śmiechu – szczęśliwie książkę od początku do końca przeczytałam w domu, nie wzbudzałam więc sensacji w środkach komunikacji miejskiej.
Chociaż jest to książka nie związana z cyklem o Joannie i Betty, mamy tu wszytko, za co pokochaliśmy Alka Rogozińskiego – dowcipne dialogi, nieprawdopodobne zwroty akcji, szybkie tempo, wciągającą fabułę. Szczerze mówiąc „Jak cię zabić, kochanie?” podobała mi się najbardziej ze wszystkich książek autora, choć pozostałe również uwielbiam. Mam tylko jedno zastrzeżenie. Książkę czyta się ZBYT szybko. Nie zdążyłam się nią nacieszyć, od połowy już martwiłam się, że zaraz koniec. I rzeczywiście koniec przyszedł niespodziewanie szybko. Za to czas spędzony z powieścią był ze wszech miar udany.
Inne książki autora: