Wczoraj przyznałam się na Facebooku, że nie czytałam i nie oglądałam ani jednej części Harry’ego Pottera. Skwitowałam, w swoim przekonaniu, dowcipnie, że mimo to żyję. Dodam jeszcze, że w zasadzie mam się dobrze i nie ciągnie mnie do tej serii. Chociaż oczywiście poleciłam książki swojemu synowi, gdy był już na tyle duży, żeby sam je przeczytać, a on w zachwycie pochłonął je w ciągu dwóch tygodni.
Jak to się stało, że chociaż tak dużo czytam i piszę o książkach oraz biorę udział w rozmaitych dyskusjach o literaturze, nie przeczytałam kultowej już serii autorstwa J. Rowling? Sprawa jest prosta. Gdy powieść zaczęła ukazywać się w Polsce był rok 2000. A ja byłam młodą mężatką z małym dzieckiem. Czułam się wtedy bardzo dorosła, ale również obciążona obowiązkami. Nie bardzo interesowały mnie powieści o dzieciach-czarownikach. Co więcej, książki zaczęły ukazywać się w drugiej połowie roku – wówczas wracałam do pracy po urlopie wychowawczym. Nie pamiętam, czy miałam czas na czytanie czegokolwiek niezwiązanego z pracą. Pewnie nie, bo roczne dziecko potrafi wypełnić każdą minutę dnia.
Potteromania mnie ominęła. Żałuję trochę, że byłam za stara, by czekać na pojawianie się kolejnych tomów, by czytać je z wypiekami na twarzy. Naprawdę szkoda i zazdroszczę tym, którzy mieli taką możliwość. Moi uczniowie opowiadali mi o emocjach towarzyszących kupowaniu i czytaniu tych książek, o tym, że umawiali się w kilkanaście osób i samodzielnie tłumaczyli je po kawałku, nie mogąc doczekać się polskiego wydania. Osobiście znam kilka osób, które odkryły przyjemność płynącą z czytania dzięki Harry’emu i teraz chętnie sięgają po inne książki.
Ja czytałam od zawsze, wiedziałam, że to jest superfajne zajęcie, nie trzeba mnie było do tego przekonywać. No i Harry pojawił się w fatalnym momencie, kiedy czułam się zbyt dorosła, by sięgać po książki dla dzieci/młodzieży (teraz jestem bardziej skłonna poświęcać im swój czas). Pewnie, mogłabym przeczytać całą serię nawet w te wakacje, ale to nie będzie to samo. Nie stanę się przez to częścią „potterowej rodziny”, bo nie będę miała tych wszystkich świetnych wspomnień, które mają osoby, dorastające z Harrym.
Dodam jeszcze, że trochę zaskoczyły mnie niektóre komentarze pod moim facebookowym postem: że mam się nie wypowiadać, skoro się nie znam (stwierdziłam tylko fakty: nie czytałam, nie oglądałam, żyję), że jest to powód, żeby odlubić fanpage (statystyki mówią, że uznała tak niejedna osoba!!! – no cóż, powiem, że cieszę się, że odeszły, nie znaleźlibyśmy wspólnego języka – ja nie oceniam innych po książkach, których NIE przeczytali), a także wylewanie pomyj na książkę przez tych, którzy jej nie znają (czy nie możemy się ładnie różnić i szanować siebie nawzajem?). Przykro mi, że swoim krótkim postem wznieciłam smrodek. Mam nadzieję, że tym wpisem wyjaśniłam wszystkim, dlaczego wolę pozostać Mugolem.
W jakim celu informujesz, że tego nie przeczytałaś? Kogo to obchodzi? Pisz o książkach, które przeczytałaś.
Dziękuję za dobre rady dotyczące tego, o czym powinnam pisać. Przez wiele lat radziłam sobie bez pomocy anonimowego doradcy i tak pozostanie.
Jak tak czytam te komentarze o unlike, to myślę, że one są dla żartu. Chyba nikt nie pisałby tak na serio? :O Z drugiej strony, statystyki nie kłamią.
No cóż… Też nie czytałam i generalnie nie rozumiem nagonki, że niektóre książki „trzeba przeczytać”. Nie mam na myśli jedynie bestsellerów, ale także tzw. klasykę.
~Wer
Może jeszcze się przekonasz 😉 Nigdy nie mów nigdy.
Przeczytałam całą serię z ogromną przyjemnością, niektóre tomy, gdy byłam już szczęśliwą mamą, ale absolutnie nigdy nie przyszłoby mi do głowy potępiać kogoś za to, że nie zna Pottera, że ominęła go euforia związana z pojawianiem się na rynku wydawniczym kolejnych książek J. K. Rowling. To trochę tak, jak z tym, że jeśli nie masz konta na Facebooku, to znaczy, że nie żyjesz. Żałosne i infantylne. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam również do mnie 🙂 http://matkapolkaczytajaca.blox.pl/
Aj! To jest dokładnie to samo co mnie się „przytrafilo” jeżeli chodzi o czytanie Pottera. Chociaz jestem molem ksiazkowym to jakoś od początku mnie nie ciągnęło ani do filmu ani do ksiazki nawet pomimo braku czasu…I żyje 😊. I nieraz sobie myślę żeby zajrzeć do niego i chociaz spróbować to jakoś zawsze wynajde coś innego.i absolutnie nie mam zamiaru krytykowac(doroslych) ludzi którzy są nim zafascynowani.to trochę tak jakbym się oburzala że ktos nie zna „Gry o tron”