Jakbyś kamień jadła, Wojciech Tochman

Czarne, 2008

Liczba stron: 134

Książka Tochmana pojawiła się u mnie wkrótce po wydaniu. Przeleżała na półce cztery lata. Unikałam jej wiedząc, że lektura może być bolesna. O tym, jak pisze Tochman przekonałam się wcześniej i do tej pory pamiętam emocje towarzyszące mi podczas czytania „Dzisiaj narysujemy śmierć.”

„Jakbyś kamień jadła” powstawała w latach 2000-2003 i dotyczy skutków wojny domowej między Serbami a Bośniakami w byłej Jugosławii. To przede wszystkim reportaż o kobietach, mężczyźni w tej książce są albo opłakiwanymi zaginionymi, albo szczątkami wydobytymi z jednej z setek zbiorowych mogił. Są jeszcze Serbowie, którzy reporterów i obcych unikają jak ognia – boją się, że mogą zostać rozpoznani i pociągnięci do odpowiedzialności za popełnione zbrodnie. Kobiety, z którymi rozmawiał Tochman w większości są muzułmankami bośniackimi – wdowami, matkami, których dzieci zamordowano, pohańbionymi dziewczynami. Nie sposób oddać ich bólu, nie sposób pisać o ich życiu. Autor jest oszczędny w słowach. Wiele wypowiedzi pozostawia bez komentarza – bo właśnie w słowach kobiet jest moc, smutek, strach, rezygnacja. A nadzieja? Nadzieja spoczywa w rękach dr Ewy Klonowskiej.

Spora część książki opowiada o pracy dr Ewy Klonowski, która jest antropologiem i na miejscu bada i składa szczątki ludzkie znalezione w masowych grobach. To dzięki niej bośniackie kobiety mogą pochować swoich bliskich, dowiedzieć się jaki los ich spotkał, odbyć żałobę. Dzięki pani doktor, autor ma możliwość uczestniczenia w pogrzebie i wraz z matką poznać losy zamordowanych i po latach odnalezionych młodych ludzi.

Nieważne czy czytam o Jugosławii, o Tutsi i Hutu, o Wołyniu, o wojennych losach Żydów – zawsze zastanawia mnie nienawiść drzemiąca w ludziach. Wystarczy zapłon ze strony jakiegoś charyzmatycznego szalonego półgłówka, żeby ludzie chwycili za noże, maczety, broń palną i szli mordować swoich sąsiadów, uczniów, pacjentów. Palić i niszczyć, równać z ziemią, gwałcić i poniżać. Gdzie wtedy jest rozum, Bóg, w imię którego dopuszczają się do wielu zbrodni, gdzie sumienie? To przerażające jak ludzie pozwalają sobą manipulować, jacy są łatwowierni i krótkowzroczni. Opamiętują się dopiero na zgliszczach świata, który dawniej był ich domem. Opamiętują się, kiedy jest już za późno. Musi minąć wiele lat, urodzić się kolejne pokolenie aby rany zaczęły się zabliźniać.

Nie ma takich słów, w których można opisać żałobę, okrucieństwo wojny. Nie ma możliwości żeby zajrzeć do duszy oprawców i ofiar. Trzeba oddać im głos, wysłuchać ich słów, zapisać wspomnienia. Niech one będą świadectwem okrucieństwa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.