Liczba stron: 192
To chyba najlepszy czas na czytanie tej książki. Chłopaków, tych mniejszych i tych większych, ogarnął futbolowy szał podczas trwającego Euro we Francji. Założę się, że niejedna dziewczynka również kibicuje. Jeśli znacie młodych miłośników piłki nożnej, zadbajcie, żeby trafiła do nich ta książka.
Pewien rolnik o nazwisku Kłapząb miał jedenastu synów. Gdy trochę dorośli, postanowił stworzyć z nich drużynę piłkarską. Po tym jak chłopcy uporali się z codziennymi obowiązkami, rozpoczynali trening. Biegi, skoki, gra na boisku przy zachowaniu fair play – to zabierało im czas do późnego wieczora. W końcu przyszła pora na pierwszy pojedynek z inną drużyną na boisku. Okazało się, że Jedenastka Kłapząba nie miała sobie równych i szybko awansowała w rozgrywkach krajowych. Wkrótce zaczęły napływać zaproszenia z zagranicy, chłopcy robili się coraz sławniejsi. Wszyscy chcieli być tacy, jak oni, nawet przyszły król Anglii, który trafił do Kłapząbów jako rezerwowy i dzielił z nimi wszystkie trudy. A to dopiero początek przygód dzielnej jedenastki.
Ta książka została po raz pierwszy wydana w 1922 roku. Aż mi się nie chciało wierzyć, że jest tak stara i … tak świeża. Przede wszystkim jest pochwałą prostego, uczciwego życia i postawy fair play również poza boiskiem. Chociaż Kłapząb zarabia mnóstwo pieniędzy, nie szasta nimi bez umiaru. Zabezpiecza chłopcom przyszłość, buduje dla nich boisko z niezbędną infrastrukturą, resztę odkłada na przyszłość. A oni sami nie mają żadnych wymagań, cieszą się swoimi sukcesami, ciężko na nie pracują, są prostolinijni i zżyci ze sobą. Znajdują ogromną satysfakcję w tym, że są niepokonani. Jednak pewne wydarzenie uświadomi im, że nie są już taką drużyną, jaką byli na początku swojej oszałamiającej kariery.
„Jedenastka Kłapząba” przedstawia idealistyczną wizję piłki nożnej, przez co może wydawać się ramotką. W końcu teraz w futbolu liczą się przede wszystkim sponsorzy, reklamodawcy i wielomilionowe transfery. Kłapząbowie grali przede wszystkim dlatego, że sprawiało im to radość. W chwili, gdy radość została im odebrana, spadło ich zaangażowanie, a mecz niemal skończył się katastrofą.
Mam wrażenie, że w pewnym momencie autor postanowił zwolnić nieco tempo, wprowadzić nieco rozrywki do powieści i na chwilę odejść od piłki nożnej. Wysłał drużynę Kłapząbów na antypody i zafundował im mrożące krew w żyłach przygody na morzu. Według mnie, te rozdziały są bardzo potrzebne i szkoda, że podczas triumfalnego i szybkiego marszu Jedenastki po mistrzostwo świata nie było więcej szalonych przygód.
Jestem bardzo ciekawa jak tę książkę odbierają właściwi adresaci, czyli chłopcy i dziewczęta, którzy kibicują i grają w piłkę. Postarajcie się, żeby ta powieść znalazła się w ich rękach. Poczytajcie wspólnie, porozmawiajcie o honorze i pieniądzach, wypytajcie, jak im się podoba, a potem napiszcie mi czy stuletnia książka daje radę. Zastanawiam się bowiem, czy współczesne dzieci aż tak bardzo różnią się od swoich pradziadków, którzy wychowując się bez telewizora i internetu wiele spraw postrzegali bardziej naiwnie i prostodusznie.