Jerusalem Inn / Zajazd Jerozolima, Martha Grimes

Onyx Books, 2004 / WAB, 2011

Liczba stron: 295

Upłynęło mnóstwo czasu od ostatniej przeczytanej przeze mnie części cyklu z Jurym. Za dużo. Prawidłowość jednak jest taka, że kiedy ja wreszcie zdejmuję z półki kolejny tom autorstwa Marthy Grimes (tak, tak, zgromadziłam prawie wszystkie części) okazuje się, że wydawnictwo WAB również właśnie wpadło na taki pomysł… Polska premiera Zajazdu Jerozolima będzie mieć miejsce w listopadzie (KLIK). Najpierw jednak ja napiszę kilka słów.

Jury dość niechętnie wyrusza na północ – do Newcastle. Ma spędzić święta z kuzynką i jej rodziną. Postrzega cały ten pomysł w ciemnych barwach – nie dość, że nasypało mnóstwo śniegu, to jeszcze domostwo krewnych jest miejscem wybitnie depresyjnym. Po drodze zatrzymuje się na cmentarzu, tam udziela pomocy kobiecie i odprowadza ją do domu. Pogawędka z nieznajomą wprawia go w dobry nastrój – tak dobry, że zamierza kontynuować znajomość – umawia się z Helen na kolejny dzień. Gdy przybywa na miejsce spotkania okazuje się, że Helen nie żyje. I choć Jury jest na urlopie, nie może zostawić tej sprawy swojemu biegowi, czyli zdać się na miejscową policję.

Okazuje się, że jego bliski przyjaciel Melrose Plant – Lord Ardry, który zrzekł się tytułów, spędza przedświąteczny czas w rezydencji znajdującej się w pobliżu Newcastle. Krytyk literacki, właściciel ogromnego majątku podejmuje u siebie grupę osób związanych ze sztuką i utytułowanych. Pechowo jednak wśród jego gości znajduje się też morderca – drugi wieczór kończy się tragicznie – jedna z zaproszonych osób zostaje znaleziona martwa. Na miejsce przybywa komisarz Richard Jury oraz miejscowa policja. Ponownie panowie Jury i Plant zastanawiają się nad tajemnicą obu śmierci.

Uwielbiam nastrój tych książek – specyficzne angielskie poczucie humoru, szelest koronek i dyskretny urok starych rezydencji. Sposób, w jaki Grimes przedstawia społeczeństwo angielskie sprawia, że trudno oderwać się od powieści. Autorka, jak mało kto, potrafi trochę ironicznie, trochę autentycznie pokazać arystokrację obwarowaną tytułami oraz zwykłych ludzi nie stroniących od alkoholu i spędzających czas w wyszynkach. Znajduję ogromną przyjemność w poznawaniu nowych postaci oraz kolejnych zagadek kryminalnych, które stają przed Jurym i Plantem. Cieszę się na fragmenty, w których występuje ciotka Agatha, daleka i jedyna krewna Melrose’a Planta, z pretensjami do tytułów, znajomości i wszelkiego snobizmu. Przeraża mnie to jak wiele zła można uczynić strzegąc swoich tajemnic i ciemnych sprawek. Martha Grimes pokazuje, że zło nie jest przypisane niższym warstwom społeczeństwa, a ludzie czy to bogaci czy biedni zawsze są tacy sami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *