Czytelnik, 2010
Liczba stron: 199
Bezimienny artysta malarz sięga pamięcią do minionych dni, dokonując rozliczenia ze swoim życiem i szukając przyczyn marazmu, w jakim obecnie się znajduje. Wraca pamięcią do sielskiego dzieciństwa na wsi gdzieś na południu Polski, kiedy to jedynym zmartwieniem chłopca było szukanie odpowiednich plenerów malarskich. Pod skrzydłami opiekuńczej babci i rodziców mógł rozwijać swój talent i osobowość. Przeprowadzka do dużego miasta kładzie kres beztrosce – chłopiec musi stawić czoła nowym znajomościom, a przede wszystkim rozkładowi swojej rodziny. Matka nie umie dostosować się do życia w mieście, ojciec na swój sposób próbuje sprostać odpowiedzialności za rodzinę, pogrążając się coraz bardziej w pijaństwie.
Szczęśliwie rodzice świadomi są talentu syna i wspierają jego rozwój posyłając go na zajęcia plastyczne, które rozwijają go nie tylko jako artystę, lecz także jako świadomego człowieka. Okres liceum to także pierwsze miłości i zauroczenia płcią przeciwną. Czytając miałam wrażenie, że bohater wciąż nie może odżałować zagubionych przyjaźni i straconych szans.
Równolegle poznajemy bohatera i jego własną rodzinę w składzie: dwie małe córeczki i żona artystka, podobnie jak on w stanie zawieszenia, widzianego oczami starzejącej się sąsiadki. Nieznana jest przyczyna zainteresowania kobiety tą właśnie rodziną i tym człowiekiem. Pisanie o nim w formie dziennika nosi ślady obsesji. Do czego to doprowadzi? Nie zdradzę, by nie odsłaniać wszystkich kart powieści.
Książkę dobrze się czyta. Autor ma klarowny styl, powieść nie jest przeintelektualizowana, choć opowiada o artyście. Chmielewski potrafi opowiadać, trzyma poziom i koncentruje uwagę czytelnika. Rozczarowało mnie jednak to, jak powieść się kończy, ponieważ większość poruszonych w niej problemów pozostaje bez puenty, nie zostaje zamknięta, nie ma gotowych rozwiązań. Ja wiem, że życie z reguły nie ma puenty, ale właśnie po to czytam książki, by w chaosie zobaczyć jakieś rozwiązania.