Wydawnictwo Otwarte, 2010
Liczba stron: 394
Czym zajmuje się Klub Matek Swatek? Jak wskazuje nazwa zajmuje się swataniem, robi to profesjonalnie i dyskretnie, tak, aby osoba swatana nie zorientowała się, że to nie los podsyła jej idealnego kandydata lub kandydatkę na partnera życiowego. Klub prowadzą trzy przyjaciółki, którym pomysł na otwarcie firmy podsunęło samo życie – każda z pań musiała pomóc znaleźć męża lub żonę swojemu potomstwu lub dziecku przyjaciółki.
Pewnego dnia panie postanawiają wziąć w swoje ręce los Ani, trzydziestoletniej nauczycielki, córki Beaty. Ania właśnie kupiła swoje pierwsze mieszkanie i wyprowadziła się z rodzinnego domu, wzbudzając w Beacie pokłady kumulowanych od dawna uczuć – od poczucia winny aż po rozdzierającą serce troskę o przyszłość jedynej córki. Postanawiają więc wtajemniczyć Beatę w arkana swojego fachu i wytypować dla Ani odpowiednich kandydatów. Jednak los płata przedsiębiorczym paniom figla, ponieważ na horyzoncie dobrowolnie pojawiają się dwaj przystojni i szarmanccy mężczyźni – Wiktor i Marek. Wiktor remontuje mieszkanie Ani, a Marek jest wnukiem starszej sąsiadki. Obaj panowie próbują zdobyć serce dziewczyny.
Podboje sercowe nie stanowią jednak głównego wątku powieści. Główne skrzypce gra w niej wątek kryminalny – Wiktor twierdzi, iż jest tajnym agentem policji, a remont mieszkania Ani jest tylko kamuflażem dla jego prawdziwego zadania – obserwacji mieszkania, które wcześniej służyło za dziuplę dla największego gangstera. Powodowane menopauzalnym niepokojem Matki Swatki niejedno skomplikują, namieszają, zepsują zanim sprawa do końca się wyjaśni i znajdzie swój finał na … cmentarzu.
I choć nieczęsto czytam tego typu powieści, „Klub Matek Swatek” dostarczył mi mnóstwo przyjemności, kilka razy rozśmieszył tak, że domownicy doświadczyli mojej radości z lektury, przede wszystkim jednak osłodził mi trudne dni powakacyjnego powrotu do pracy. Polecam książkę jako osłodę na słotne dni i chwilę oderwania od codzienności. Dialogi prowadzone przez przyjaciółki oraz prawdziwe perełki w postaci kwestii wypowiadanych przez babcię Ani rozchmurzą nawet najbardziej ponurych. Proza Ewy Stec powinna zostać wciągnięta na listę refundowanych leków przeciw depresji.