Zysk i S-ka, 2012
Liczba stron: 766
Książkę czytałam bardzo długo. Miesiąc, a może i trochę dłużej. Nie dlatego, że mi się dłużyła, ale ze względu ma jej rozmiar. „Korona śniegu i krwi” wydana jest w twardej okładce, na dobrym jakościowo papierze, ma stron ponad 700 i format większy od typowej książki. Waży ponad kilogram. Zważyłam ją. Prawie zawsze czytam na leżąco, albo w pozycji bliskiej horyzontalnej. I tę książkę po prostu bardzo niewygodnie się trzyma. Po 30-40 minutach bolą ręce. A jeśli opieram ją na brzuchu to obija mi żebra. Przez te niewygody czytałam tak długo. Przy okazji zdążyłam zżyć się z bohaterami powieści. I teraz mi bez nich smutno.
To powieść w głównej mierze historyczna. Opowiada o czasach rozbicia dzielnicowego i próbach ponownego połączenia walczących ze sobą księstw. Głównym bohaterem jest Przemysł II, który jak wiemy z historii, był pierwszym po wielu latach królem Polski. Poznajemy go w wieku kilkunastu lat i wraz z nim przeżywamy młodzieńcze uniesienia, sojusze i turnieje. Przechodzimy z nim przez radości i smutki. Poznajemy jego sprzymierzeńców i wrogów. Trwamy przy jego boku do końca jego dni. Przy okazji mamy szansę wejść w wiek XIII – sprawdzić jak wyglądali, co jedni i jak zachowywali się nasi przodkowie.
Chociaż w liceum chodziłam do klasy humanistycznej, to nie historia była moją pasją. Najbardziej ukochałam sobie języki obce, a co za tym idzie wybrałam też studia filologiczne; dlatego podejrzewam, że lepiej znam historię Anglii niż Polski, która na tle tej pierwszej zawsze wydawała mi się nudna. Elżbieta Cherezińska kreuje przed oczami czytelnika świat jak żywy. Niespiesznie wskazuje kolejne jego elementy, a dla większej plastyczności opisów przyprawia Polskę Piastów odrobiną magii. Bo przecież lepiej wyobrazić sobie św. Kingę jako wesołą i mądrą kobietę, która dla wygody, a czasem aby spłatać figla unosi się nagle nad ziemią i czyta w myślach swoich rozmówców – wszakże jest (zostanie) świętą, więc potrafi… Moim ulubionym bohaterem został Jakub Świnka. Pobożny i bogobojny kantor kapituły gnieźnieńskiej, który najlepiej czuje się w piwnicach katedry, gdzie może wertować stare pergaminy.
Nie święci jednak stanowią o sile tej książki, a rycerze, książęta, ich żony, kochanki i sojusznicy. Przymierza, zdrady, knowania, walki, uczty i turnieje, miłość, erotyka i przyjaźń – te słowa / tagi przychodzą mi do głowy, gdy teraz myślę o książce. Postaci historyczne znane z podręczników, ożywają na kartach tej książki – kochają, cierpią, złoszczą się i weselą. Nie są papierowymi postaciami – to żywi ludzie, kierowani namiętnościami, ambicjami, honorem i godnością.
Tak przedstawiona historia Polski robi wrażenie, porusza i skłania do szukania analogii ze współczesnością. Przecież na dobrą sprawę zachowania prezentowane przez Piastów obserwujemy na co dzień. Walka o wpływy, nepotyzm, pchanie się do koryta, walka o urzędy, sławę i pieniądze – to wszystko już było. I tak jak w średniowieczu i teraz rzadkością jest mąż stanu obejmujący swoim spojrzeniem coś więcej niż swoje dobro.
Strasznie dużo napisałam, ale muszę nadmienić o jeszcze jednej rzeczy, która dla mnie jest bardzo ważna – pochodzę z Dolnego Śląska, mieszkam w Poznaniu. Na tych terenach rozgrywa się akcja tej książki – zamek Piastów w Legnicy, nowo odbudowany zamek Przemysła w Poznaniu, katedra tutejsza i Gnieźnieńska, fortyfikacje Głogowa czy Wrocławia, to miejsca, które mam na wyciągnięcie ręki. Łatwo wyobrazić sobie przechadzających się po dziedzińcach rycerzy i pięknie ubrane księżniczki i ich dwórki. Dzięki temu książka jest mi jeszcze bardziej bliska.
Jestem nią zachwycona i z tego miejsca zachęcam autorkę do opisania kolejnego fragmentu historii Polski.