PIW, 1976
Liczba stron: 143
Simenon bardziej znany jest ze swoich powieści kryminalnych z komisarzem Maigret. Niedawno przekonałam się, że równie dobrze pisze powieści psychologiczne. W bibliotece znalazłam „Kota” autorstwa tego autora, który utwierdził mnie w przekonaniu, że warto czytać starsze książki popularnych autorów, którzy nie dali zapędzić się do szufladki z przypisanym tylko jednym gatunkiem literackim.
Powieść opowiada o małżeństwie – Emilu i Małgorzacie. Para ta pobrała się w mocno zaawansowanym wieku, po śmierci swoich małżonków. Małgorzata pochodzi z zamożnej, choć zubożałej rodziny. Jej przodkowie byli znani, a ulica na której mieszka nazwana jest jej panieńskim nazwiskiem. Stojące przy niej domy są jej własnością. Emil wywodzi się z rodziny robotniczej i do emerytury pracował w budownictwie. On potrafi cieszyć się życiem, ona wciąż narzeka i z nostalgią wspomina czasy świetności rodziny.
Poznajemy ich gdy są już ludźmi po siedemdziesiątce. Stanowią niezwykłą parę. Mieszkają ze sobą, powtarzają codziennie dziesiątki rytuałów, spędzają obok siebie czas, a nawet śpią w jednej sypialni. Mimo tego zupełnie się do siebie nie odzywają. Prowadzą oddzielne gospodarstwa domowe – każde ma własny, zamykany na klucz kredens, w którym przechowuje produkty spożywcze. Tylko od czasu do czasu wymieniają złośliwe uwagi używając do tego kartki i ołówka. W ten sposób żyją już od kilku lat.
Dlaczego? Co się stało? Poróżnił ich tytułowy kot. Nie będę jednak wchodzić w szczegóły konfliktu, bo niepotrzebnie przeszłabym do sedna całej sprawy. Na pewno zastanawiacie się dlaczego ta para wciąż ze sobą mieszka. W czasie lektury mnie też do głowy przychodziło to pytanie. Po wyeliminowaniu względów materialnych w zasadzie pozostaje niewiele opcji. Tę najważniejszą znajdziecie pod koniec powieści.
Mam nadzieję, że zdołałam Was zachęcić do poszukania tej książki i zapoznania się z historią Emila, Małgorzaty i kota. Naprawdę warto!