WAB, 2010
Liczba stron: 240
Trudno w tym przypadku użyć słowa „przeczytałam”. Książka to album obrazkowy, który w formie komiksów ukazuje perypetie kota Simona. Kot ten daje nieźle w kość swojemu właścielowi, który zaczyna przejawiać symptomy wycieńczenia, stanów lękowych i nerwowości. Kota natomiast niewiele obchodzi stan Simona. Czym zajmuje się ten gruby i wredny osobnik patrzący władczo z okładki?
Większa część dnia kota składa się z prób zdobycia pożywienia, czyli przetrząsania szafek, polowania na ptaki w ogrodzie i wymyślania podstępów mających na celu namówienie ptaków, by wleciały prosto do jego rozwartej paszczy. Druga część dnia upływa na leniuchowaniu i psoceniu – szkody poczynione przez kota dotyczą potłuczonych ruchomych elementów wyposażenia, zadeptanych i zabłoconych nakryć, demolki w kuchni, polegającej na wytrzącaniu pokarmów sypkich z ich opakowań i rozszarpywaniu na strzępy tego, co się tylko da.
Nielepiej kot zachowuje się w ogrodzie, choć tutaj bardziej widać jego nieporadność w porównaniu do ptaków, jeży i myszy, a szkody wydają się być mniej dotkliwe. Kot Simona do perfekcji opanował umiejętność wybielania się w oczach ludzi i oczerniania innych za popełnione przez siebie uchybienia. Jednym słowem, najczęsciej wszystko uchodzi mu na sucho.
Mimo obrzydliwego charakteru, nieciekawego wyglądu i zmienności nastrojów, kot Simona da się lubić! Historyjki z jego udziałem śmieszą do łez, przemawiają do małych i do dużych i angażują czytelnika / oglądacza w stu procentach. Brawa dla Simona Tofielda za prostą kreskę, tysiące pomysłów oraz pasję z jaką tworzy kolejne historie o kocie.