Od dawna wychodzę z założenia, że Poznań nie ma zbyt wiele do zaoferowania miłośnikom książek. Autorzy omijają Poznań szerokim łukiem – sam warszawski Traffic organizuje więcej spotkań i wieczorków autorskich niż razem wzięte wszystkie instytucje i kluby poznańskie. Mimo tego, że mamy jedne z najbardziej znanych i największych targów w Europie, Poznań nie doczekał się targów książki z prawdziwego zdarzenia. Mamy tylko Targi Książki dla Dzieci i Młodzieży, które odbywają się razem z Targami Edukacyjnymi i szału nie robią. W mroku dziejów rozpłynęły się organizowane wiele lat temu majówki z książką przy Arenie.
Na Poznańskie biblioteki nie śmiem narzekać, ponieważ nawet niewielkie filie zaopatrywane są w nowości książkowe i nie doświadczyłam nigdy kolejek ani zapisów na książkę, którą chciałabym przeczytać. Ale niestety – Poznań nie kupuje do bibliotek komiksów. Jeśli już, to są to pojedyncze egzemplarze do czytania na miejscu w jednej filii. Jakoś w Warszawie nie ma problemu ani z wypożyczaniem ani z zakupem komiksów do bibliotek. Tutaj komiks traktowany jest jak „nieliteratura.”
Akcje miejskie dotyczące propagowania czytelnictwa zupełnie nie są nagłaśniane. Mam naprawdę wyczulone ucho i wszystkie pozostałe zmysły na tego rodzaju przedsięwzięcia, ale zazwyczaj dowiaduję się o wielu z nich post factum i ze źródeł nieformalnych. Nie inaczej było z akcją, która ruszyła wczoraj. W kilku punktach miasta stanęły regały zachęcające mieszkańców miasta do zabierania książek i zostawiania egzemplarzy na wymianę. Akcja nosi nazwę Miejski Regał Książkowy.
Oczywiście dzisiejszy spacer obejmował punkty, w których stanęły regały z książkami. Zabraliśmy z domu kilka książek i ruszyliśmy w trasę od regału do regału, żeby zobaczyć czy Poznaniacy interesują się taką formą propagowania czytelnictwa.
Pierwszy przystanek to ulica Fredry, gdzie stanął bardzo elegancki regał z przeszklonymi drzwiami. Cóż z tego, że książki są chronione przed deszczem, skoro półki praktycznie puste. Co było do wzięcia, zostało zabrane… Przechodnie oraz wysiadający z tramwajów bardzo interesowali się świecącym pustkami meblem, ale generalnie odchodzili z niczym, tak jak i przychodzili z pustymi rękoma.
Kolejny regał stojący przed Teatrem Polskim był również pustawy, choć tam już można było ewentualnie coś wybrać. Przechodnie w każdym wieku zatrzymywali się i oglądali pozostawione tam książki, niektórzy odchodzili z jakąś wybraną pozycją. Tutaj także nikt niczego nie zostawił w czasie, który spędziliśmy w pobliżu.
Regał ustawiony przy Arsenale na Starym Rynku wyglądał wreszcie jak mebel na książki. Na półkach leżało kilkadziesiąt pozycji, cieszył się również największą popularnością. Przez cały czas ktoś przy nim stał i wertował pozostawione pozycje.
Ponoć na Placu Wolności był jeszcze jeden regał, ale my go nie znaleźliśmy.
Strasznie zdołowały mnie te puste regały. Wczoraj stały w nich książki, dziś stoją puste. Ludzie się poczęstowali i… No właśnie. I co? Biorących jest więcej niż zostawiających, a puste półki nie rozpropagują czytelnictwa. Pomysł zacny, jednak społeczeństwo zbyt ubogie, skąpe, materialistyczne, zapominalskie, cwane, przywiązane do swoich kurzących się na półkach książek? Zostawiłam po jednej książce w każdym punkcie, ale to problemu pustych półek nie rozwiązało. Co sądzicie o tej akcji? Czy według Was ma ona sens? Czy naprawdę zachęca do czytania?
Jakie akcje propagujące czytelnictwo organizowane są w Waszych miastach? W czym chętnie wzięlibyście udział?
Żeby nie było, że propaguję malkontenctwo, przypominam, że pisałam też o innych akcjach czytelniczych w Poznaniu:
CZESŁAW MIŁOSZ W KONTENERZE
BOOK CHANGE
PRZYTARGAJ KSIĄŻKI
POZNAŃ POETÓW 2011
TARGI KSIĄŻKI DLA DZIECI I MŁODZIEŻY