Legion, Elżbieta Cherezińska

Zysk i S-ka, 2013

Liczba stron: 800

Naturę mamy taką, że lubimy narzekać. Pamiętamy swoje krzywdy i niedole. Na pomnikach mamy męczenników. A przecież gdybyśmy jako naród tylko przegrywali, nie byłoby Polski. Znana z książek o średniowieczu, Elżbieta Cherezińska, wzięła się tym razem za drugą wojnę światową. Podrzucony jej przez wydawcę pomysł napisania o Brygadzie Świętokrzyskiej zaowocował powieścią zatytułowaną „Legion” i obejmującą swoim rozmachem 6 lat trwania wojny na ziemiach polskich.

II wojna światowa przedstawiona została poprzez wojenne losy kilku bohaterów – boksera pochodzenia żydowskiego Fenixa, jego narzeczonej Poli, jej brata, majora Leonarda Zuba-Zdanowicza (Zęba), Władysława Kołacińskiego (kapitana Żbika) oraz majora Władysława Marcinkowskiego (Jaxa). Wymienieni z nazwiska bohaterowie to postacie historyczne. Z początku ta mnogość postaci oraz ich poglądy polityczne i przynależność do różnych partii sprawiały, że ciężko mi było przedzierać się przez kolejne strony. Kiedy zaczęłam ich rozpoznawać, koniec książki zbliżył się błyskawicznie. Niestety.

„Legion” opowiada o tym jak w lubelskich lasach zaczęły formować się wojska partyzanckie, które później połączyły swoje siły w dwóch obozach – Armii Ludowej, gotowej rozkraść i sprzedać Polskę oraz Brygady Świętokrzyskiej, która do końca wierzyła w to, że Polska może wyjść z wojny obronną ręką, nie poddając się ani Stalinowi, ani Hitlerowi.

Powyższe stwierdzenie to duże uproszczenie z mojej strony, ale mniej więcej przybliża fabułę. A ta obfituje w przykłady na to, że nie było lekko być Polakiem w latach 40. Kraj podzielony był na obozy polityczne, które zaciekle się zwalczały. Nie było jednolitej armii, władze rezydowały na obczyźnie, kraj pozostał w chaosie. Ci, którzy najpierw prowadzili działalność podziemną, z biegiem czasu zaczynali dostrzegać szansę w walce partyzanckiej, a nie brakowało chętnych do wcielenia do leśnych oddziałów. Te jednak cierpiały na problemy aprowizacyjne. Co gorsza musiały zwalczać zapatrzone we wschód oddziały bandziorów żerujących na ludności cywilnej i podkopujących wiarę w wojsko polskie. Ponadto podlegały dwóm organizacjom: AK i NSZ, które nie mogły się dogadać w sprawie połączenia sił, choć ich żołnierze współdziałali ze sobą w terenie.

W książce mamy dziesiątki opisów akcji i potyczek, mnóstwo w niej sympatycznych postaci, sporo antypatycznych sprzedawczyków oraz kilku takich, co do których do końca nie wiadomo, bo w głębi serca dobrzy z nich ludzie, ale stali po niewłaściwej stronie. Cherezińska punktuje silne i słabe strony Polaków, które są chyba nie do wytępienia. Rozbicie polityczne, nieumiejętność zawarcia kompromisu nawet w słusznej sprawie, nadstawianie piersi do orderu przez tych, którzy podczas wojny tylko politykowali – to te złe. Pozytywne, które napełniają serce nadzieją, że nie jest z nami tak źle, to: odwaga, sprawiedliwość, niezłomność i … poczucie humoru.

Moja przygoda z „Legionem” dobiegła końca, a dni, kiedy czytałam powieść wypełnione były po brzegi emocjami: albo się rozczulałam i zagrzewałam chłopaków do walki, albo wkurzałam i chciałam mordować bolszewików gołymi rękami. Czułam się najbardziej podminowana czytając przypisy (umieszczone w tekście), z których jasno wynikało, że największe szuje zasiadały na najwyższych stołkach w PRL. Bohaterowie za to… Wiadomo przecież na czym polegały represje w czasach stalinowskich. Gdy doszłam do napisów końcowych, nawet moje sny wypełniał las i partyzanci. Chyba im pomagałam, bo podobno okropnie wierzgałam (i na pewno nie byłam sanitariuszką)!

Za wiele emocji w książce, którą doskonale się czyta i która jest prawdziwa z historycznego punktu widzenia, moja ocena może być tylko jedna: 6/6

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.