Limeryki, Rafał Bryndal

WAB, 2008

Liczba stron: 160

Limeryki po prostu się dobrze czyta. Często zachwycają pomysłem i puentą. Nie znam nikogo, kto by nie lubił limeryków. Nic dziwnego, że i ja zechciałam zapoznać się z tymi, które wyszły spod pióra Rafała Bryndala. Nie jestem żadną fanką ani miłośniczką tego literata i bardzo słabo znam jego dokonania sceniczno-radiowo-taneczne. Jednak to nie autor, a forma przeważyła i z biblioteki wróciłam z tą niewielką książeczką.

Nie zawiodłam się, bo ilość wierszyków zadowoli każdego malkontenta i chyba każdy znajdzie wśród nich taki, który go rozśmieszy. Ja oczywiście nie potrafiłam przeczytać kilku i odłożyć na później. Jak wzięłam w łapy, to przeczytałam od deski do deski, czego nie polecam, bo wtedy jak się domyślacie, wszystko się ze sobą zlewa, żeby nie powiedzieć bardziej dosadnie. Przeważa tematyka damko-męska oraz erotyczna. Raczej odradzam podsuwanie tych wierszyków dzieciom, choć okładka i ilustracje w środku mogłyby nasunąć taki pomysł.

Na przynętę zacytuję:

„W niby to prowincjonalnym Krośnie

chińską knajpę otwarto na wiosnę.

I daję słowo –

aż tak stylową,

że oka w rosole były skośne.”

I jeszcze, żeby nie być gołosłowną:

„Pewna para z Trynidadu

seks uprawia tylko w czasie obiadu.

Perwersji dodaje fakt,

że zawsze robią to tak,

by na obrusie nie było śladów.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *