Przed Nowym Rokiem warto zadbać o nowy kalendarz. Albo nawet kilka. Najlepiej, żeby kalendarz odzwierciedlał nasze zainteresowania, inspirował, cieszył oko swoim wyglądem i był praktyczny. Dla mnie kalendarz jest bardzo istotny, bo powinien spędzić ze mną cały rok, pozostać w jednym kawałku i wciąż cieszyć oko. Przygotowałam dla Was takie, które nazwałam kalendarzami literackimi.
Na poniższym zdjęciu widać ich grubość i wielkość – to ważne, bo ja, na przykład, nie noszę przy sobie niczego większego niż kieszonkowy Moleskine, ale wiem, że niektórzy wolą rozmiar A5 lub większy. Jedynie kalendarz, którego używam w pracy ma rozmiar zeszytu, ale on spełnia zupełnie odmienne funkcje niż ten służący osobistym zapiskom.
1. Kalendarz z Małym Księciem z Wydawnictwa Znak ma średnią wielkość i grubość oraz sztywną okładkę. Zawiera wszystko to, co może nam się przydać i jeszcze więcej: mapy, przeliczniki miar, daty świąt ruchomych aż do 2025 roku, ważne numery telefonów, stolice europejskie, przedrostki matematyczne itp. Dla mnie stanowczo za dużo, ale zapewne wydawca celuje w młodzież szkolną, której te rzeczy mogą się przydać.
Tydzień rozpisany jest na jednej stronie, na drugiej dostajemy miejsce na notatki. Z tyłu mamy jeszcze kilka dodatkowych kartek na adresy i telefony. Co ciekawe kalendarz obejmuje również cały styczeń i początek lutego 2017 roku.
Co kilkanaście stron znajduje się również ilustracja oraz cytat z książki. Bardzo sympatyczne i urokliwe. Kalendarz ma również jedną tasiemkę do zaznaczania strony.
Oprócz kalendarza Znak wydał również Notatnik z Małym Księciem. Wymiary ma takie same jak kalendarz, tasiemkę, gładkie strony do pisania z ilustracjami i jednozdaniowymi cytatami. Ilustracji jest dużo, ale nie zajmują wiele miejsca na stronie.. Ten notes jest naprawdę ładny. Warto zwrócić na niego uwagę.
2. „52 tygodnie z rysunkami, które inspirują” to nie do końca kalendarz literacki. Zwróciłam na niego uwagę, bo jest bardzo ładny i pomysłowy. Ma sztywną okładkę, dość grube strony, odpowiednie do kolorowania i minimalną ilość dodatkowych gadżetów. Brak mu tasiemki, nie ma żadnych map, przeliczników i tabel. Jest tylko strona do zapisania danych osobistych i z tyłu dwie strony na dodatkowe notatki. Wszystkie niedostatki wynagradzają ładne kolorowanki w stylu „Tajemniczego ogrodu”.
Tydzień rozpisany jest na jednej stronie, na drugiej jest kolorowanka. Pamiętam, że były dwa rodzaje tych kalendarzy, z zieloną i niebieską okładką. Ja wybrałam ten z zieloną ze względu na kolorowanki, które bardziej mi się spodobały niż te zawarte w drugiej opcji. Wydawca to Arkady.
3. Książki Reginy Brett biją rekordy popularności w Polsce. Autorka przygotowała 12 nowych lekcji na 2016 rok zawartych w tym tomie, co sprawia, że kalendarz ten jest również książką. Jest najgrubszy ze wszystkich, ma utwardzaną okładkę, ale nie całkiem sztywną, tasiemkę do zaznaczania oraz zakładkę (nie wiem czy to tylko reklamówka, czy znajduje się w każdym tomie). Opatrzony jest przedmową. Przed każdym z miesięcy znajduje się dłuższy tekst, na każdej stronie jakieś hasło, myśl, inspiracja. Z tyłu znajduje się jeszcze kilkanaście stron na dodatkowe notatki.
Każdy dzień jest na oddzielnej stronie, co daje dużo miejsca na własne zapiski. Każdy miesiąc ma inną szatę graficzną. Papier cienki, żółtawy, trzeba uważać, żeby go nie przebić, gdy się pisze piórem lub markerami. Wydawnictwo Insignis.
4. Najporęczniejszy ze wszystkich, ten, który będzie codziennie przy mnie przez kolejnych 12 miesięcy to Moleskine. Przez ostatnie dwa lata miałam Moleskine z Małym Księciem, w tym roku postanowiłam postawić na Fistaszki, tym bardziej, że od razu zakochałam się w piszącym na maszynie Snoopim.
W środku nie ma zbyt wielu nawiązań do Fistaszków. Jedynie wyklejka okładki to komiks, do kalendarza dołączono również naklejki z dymkami (patrz zdjęcie poniżej).
Kalendarz zamykany jest na gumkę, ma tasiemkę do zaznaczania oraz kieszonkę na drobiazgi z tyłu. Papier ma cienki, ale wytrzymały (wiem, bo podobnych kalendarzy używam od lat).
Zawsze wybieram takie, które mają tydzień z lewej strony i miejsce na notatki (koniecznie w linie) z prawej. Kalendarz zawiera kilkanaście stron dodatkowych gadżetów – w tym mapy, przeliczniki, numery kierunkowe do różnych państw oraz miejsce na dodatkowe notatki.
Który podoba Wam się najbardziej? Jaki kalendarz wybraliście na nowy rok? Zwracacie w ogóle uwagę na to jakiego kalendarza używacie?
Mamy kalendarz Reginy Brett, świetny. Zainteresował nas też ten z Małym Księciem!
Zaczynam żałować, że kalendarz i notatnik na 2016 już zakupiłam 😉 Te pokazane tutaj są super, najbardziej przypadł mi do gustu Snoopy
Kalendarz to rzecz mi zupełnie obca. Nawet ten w telefonie leży odłogiem. Jedynie Todoist jako tako się przyjął. Nie wiem, czy to męsko-damskie różnice wchodzą w grę, ale ja albo pamiętam, albo nie. Jeśli nie, to nawet kalendarz nie pomoże.
Ale przyznam, że czasem mnie kusi.
Mam kalendarz Reginy Brett, ale potraktuję go bardziej jako pamiętnik niż terminarz 🙂 Dostałam kalendarz z Paulo Coelho, też jest świetny 🙂
Jestem bardzo zachwycona kalendarzem ,,Twój dziennik” R. Brett. Polecam jej książkęv ,,Bóg nigdy nie mruga”