Maigret w pensjonacie, Georges Simenon

C&T, 2010

Liczba stron: 147

Czasem pragnę przeczytać coś, co na pewno nie przygniecie mnie swoim ciężarem ani nie rozczaruje tematyką lub banalnością. Wiadomo, że kryminał jest dobry na wszystko, ale niestety nie każdy. Takim Indridasonem można się na przykład mocno zdołować. Powieści kryminalne Simenona, które tworzył w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku pasują do mojego nieprzysiadalnego nastroju. Mają odpowiednio małą objętość, sympatycznych bohaterów i nie bardzo skomplikowaną intrygę kryminalną. Najważniejsze jednak, że nie epatują ohydą i krwistymi fragmentami.

W tej części cyklu z Maigretem (nie czytam po kolei i nie mam ambicji, by przeczytać wszystkie) pozornie łatwa sprawa komplikuje się tak, że śledztwo przejmuje sam zwierzchnik kryminalnych – Maigret. Jeden z jego policjantów zostaje postrzelony podczas wykonywania swoich obowiązków. Polegały one na obserwacji pensjonatu, w którym mieszkał poszukiwany przez policję drobny przestępca. Kto był na tyle zdesperowany by postrzelić policjanta na służbie? Maigret wykorzystuje fakt, iż jego żona przebywa poza Paryżem i wprowadza się do pensjonatu. przy którym zdarzyło się nieszczęście. Pragnie poznać mieszkańców i ich zwyczaje, by wyjaśnić zagadkę.

Tego się nie czyta, to się połyka… Bardzo odpowiada mi klimat powieści Simenona, przestarzałe metody śledcze, spokój emanujący z Maigreta, jego błyskotliwy umysł i wrażliwe serce. Zawsze ciekawi mnie sposób w jaki autor portretuje ludzi – w przypadku tego właśnie autora jest to zawsze podejście z sympatią. W tej konkretnej powieści poznajemy życie pensjonatu oraz jego przesympatyczną właścicielkę. Jeśli lubicie Agatę Christie, Simenon zapewne też wam się spodoba. Dajcie mu szansę….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.