Liczba stron: 416
Tytuł ma dwuznaczny. Okładkę intrygującą. Opis jakiś taki niewydarzony – w zasadzie niewiele z niego wynika. Na dodatek jest czeskim kryminałem. Plusów więcej niż minusów, wniosek płynie z tego taki, że trzeba się na własnej skórze przekonać co ta Iva Prochzakowa ma do powiedzenia.
Zaczyna się od tragedii, która wydarzyła się wiele lat wcześniej – podczas nieobecności rodziców, mały chłopiec spada ze schodów i ponosi śmierć na miejscu. Wszyscy jego bliscy obwiniają się o jego śmierć. Po kilku latach w wodach jeziora policja znajduje samochód i ciało sąsiada tej rodziny. Tak się składa, że człowiek z jeziora był policjantem pracującym pod Pragą. Nie cieszył się sympatią współpracowników i mieszkańców podlegającego mu terenu, ale też nikt się na niego nie skarżył.
Sprawą zajmuje się praski policjant wydziału kryminalnego Marian Holina. Woli pracować indywidualnie, lubi wyzwania, ufa swojej intuicji i wikła się w romans z żoną swojego kolegi z policji. Jego kochanka jest ekspertem od astrologii, więc nieco dla żartu, trochę dla sprawdzenia jej wiedzy Marian namawia ją do postawienia horoskopów ludziom przewijającym się w tym śledztwie. Wyniki są zaskakujące, lecz oczywiście nie mogą zostać włączone do akt.
„Mężczyna na dnie” to książka świetnie przemyślana i rozplanowana. Nie ma tu przypadkowych scen, nie ma zapychaczy. Wszystko, o czym czytamy, okazuje się ważne dla przebiegu akcji. Wytypowanie mordercy jest zadaniem karkołomnym – w pewnym momencie mamy tylu kandydatów, że możemy w nich przebierać i kombinować, który najbardziej nam pasuje na sprawcę. Autorka jest dobrym psychologiem – stworzyła wiarygodne, wielowymiarowe postacie, które nigdy nie są jednoznacznie dobre lub jednoznacznie złe.
Nie do końca natomiast przekonał mnie wątek astrologiczny, który zajmuje dość ważne miejsce w powieści. W pewnej chwili pomyślałam nawet, że skoro astrologia i stawianie horoskopów są tak dokładne, to po co utrzymywać kryminologów, techników, dochodzeniowców, skoro można zrobić wydział astrologów i jak z bicza trzaskać profile sprawców oraz dokładne daty zgonu ofiar. Na szczęście rozwiązanie zagadek postawionych w książce nie opiera się na samych horoskopach – wszystko ma swoje uzasadnienie w rzeczywistych działaniach, mozolnej pracy policyjnej i stopniowym odkrywaniu powiązań między bohaterami.
Mimo tego, książka bardzo mi się podobała, bo wybija się ponad znane schematy powieści kryminalnych. Mrok ludzkich dusz rozświetla subtelny czeski humor, więc nie jest przygnębiająca, lecz niezmiernie wciągająca. Jest pierwszą powieścią w serii Czeskie Krymi wydawnictwa Afera – życzyłabym sobie, żeby kolejne były równie wciągające.
Przekonałam się. Nic nie zdradziłaś.
Uwielbiam kiedy jest stu podejrzanych, a 101 dopiero winny. Coś dla mnie.
Pozdrawiam 🙂
Przeczytałam tę książkę i jest świetna! Chwilami pełna poczucia humoru, dobrze skonstruowana, trzyma napięcie. Główny bohater świetnie wykreowany – posiadający swoje małe dziwactwa, nawyki i przyzwyczajenia, nie jest bezbarwną, papierową postacią. Mam nadzieję, że w Polsce ukażą się inne książki tej autorki.
Czytałam i bardzo mi się podobała, mało tego, uważam, że to jeden z ciekawszych kryminałów jakie przeczytałam w tym roku. Wątek astrologiczny potraktowałam trochę z przymrużeniem oka i smaczek. Podobno w Czechach powstał serial na podstawie powieści i to całkiem niezły.
Nie przypada mi do gustu ta astrologia, może dla tego, że mam bardzo złą opinię na ten temat (wiem, że to tylko książka, ale jednak). Mimo wszystko książka może za jakiś czas trafi na półkę u mnie w domu 😉