Mundin, 2014
Liczba stron: 221
Biografia Charlesa Willeforda jest tak bogata, że nie sposób wymienić wszystkich zajęć, którymi parał się ten zmarły w 1988 roku pisarz, malarz, bokser i hodowca koni. Chociaż pisał opowiadania, poezję oraz powieści obyczajowe, największy rozgłos uzyskał serią kryminalną z detektywem Hoke Moseleyem, która liczy cztery części. Urok tych powieści polega na tym, że tak naprawdę nie podlegają pod żadną kategorię i są po prostu „dziwaczne” jak określił je Lawrence Block. Jednak, moim zdaniem, na tej odmienności opiera się cały urok „Miami Blues”.
Po odsiedzeniu wyroku Freddy Junior Frenger udaje się na przeciwległy koniec USA, żeby na nowo rozpocząć życie. Towarzystwa dotrzymują mu skrojone przed odlotem karty kredytowe i kilka portfeli. W przeciwieństwie do tego, co pewnie sobie pomyśleliście, jego nowe życie nie będzie opierało się na praworządności. Junior zamierza po prostu zmienić miejsce działania, lecz nie sposoby pozyskiwania środków do życia. Jego pierwsza ofiara to nagabujący go na lotnisku krisznowiec. Kolejny punkt odhacza zaraz po dotarciu do hotelu – znajduje sobie dziewczynę. Zaraz potem Junior na powrót rozsmakowuje się w wolności, niepokojąco zwiększając statystyki kradzieży i rozbojów w Miami.
Detektyw Hoke Moseley natyka się na Juniora dość szybko, nie wie jeszcze, że przyjdzie mu się z nim zmierzyć. Sam Hoke jest życiowym rozbitkiem, mieszka w hotelu z minusową liczbą gwiazdek, klepie biedę, ponadto pada ofiarą brutalnego rabunku. Wokół niego zaczynają się dziać jakieś niepojęte rzeczy, które często stawiają go z niepochlebnym świetle. Wreszcie Hoke zaczyna się domyślać komu zawdzięcza zamieszanie i nieprzyjemności. Nie spocznie, póki nie dopadnie drania.
Czytelnik śledzi rozwój akcji z punktu widzenia detektywa i przestępcy, dlatego też wie więcej niż sami zainteresowani. Z każdą stroną akcja coraz bardziej się komplikuje, a czytający zastanawia się dokąd to wszystko doprowadzi i kiedy ścieżki obu bohaterów na powrót się przetną. Całość uprzyjemniają zabawne dialogi, liczne zbiegi okoliczności oraz opisy życia w Miami. Miasto to, pewnie za sprawą popularnego w latach osiemdziesiątych serialu, kojarzy się z pięknymi, bogatymi ludźmi, luksusem i blichtrem. Willeford przedstawia Miami odmiennie – roi się w nim od przestępców, żebraków, naciągaczy, jest gorąco i parno jak w piekle i trudno trafić na nieskorumpowanego glinę.
Lekturę przerywałam tylko po to, by przyjrzeć się zamieszczonym w książce ilustracjom. Wszystkie utrzymane są w oszczędnej kolorystyce i zostały narysowane prostą kreską przez co świetnie wpisują się w klimat tej, z jednej strony brutalnej, z drugiej, zabawnej powieści. Autorką ilustracji oraz dołączonej do książki mapy Miami jest Ola Niepsuj, bardzo wyraźnie wyróżniona na okładce.
Jestem przekonana, że książka przypadnie do gustu miłośnikom kryminału noir oraz tym, którzy po prostu lubią literaturę rozrywkową na właściwym poziomie.